Obiecuję, że kiedyś poruszę inne tematy niż atrakcje gastryczne, ale jestem w fazie fascynacji, jak to w ogóle możliwe i o co właściwie chodzi z tymi zachciankami. Patrząc na nie z zewnątrz, można oczywiście tłumaczyć się burzą hormonalną, wzmożonym zapotrzebowaniem na konkretne składniki i dostosowywaniem się organizmu do zaspokajania potrzeb nie tylko swoich.
Nawet sklasyfikowano i nazwano zjawisko na te najbardziej hardkorowe ochotki, np. na lizanie ścian czy podjadanie popiołu z papierosów. To tzw. pica i szczęśliwie póki co omija mnie szerokim łukiem. No dajcie spokój.
Ale jak to jest, że przestają istnieć granice dobrego smaku (tu w znaczeniu bardziej dosłownym) i jesteśmy w stanie popijać czekoladę wodą z ogórków?
Odkryłam tę tajemnicę wczoraj i okazuje się, że to banalnie proste. Wręcz trywialne.
A było to tak. Zjadłam po południu kanapki z nieodłącznym ostatnio majonezem, który niestety coraz bardziej się kończy. Mało mi było i musiałam dogryźć kiełbasą, która w połowie przestała mi zupełnie smakować. Bardzo przestała, ojoj. Okazało się, że musimy już wychodzić na spotkanie w centrum, ponieważ jest pora największych korków i nie wiadomo, czy w ogóle zdążymy. Ale ja zostałam z tym niefajnym smakiem kiełbasy przecież. Wyjście było jedno.
W samochodzie Tomek tylko patrzył, jak spokojnie rozkrawam sobie nożem kolejne pomarańcze, które maskowały niechciany kiełbasiany smak.
Nic nie ma w tym nadzwyczajnego. Po prostu zachciankami niwelujemy niesmak nagłych acz gwałtownych odechcianek.
6 komentarzy
Moją zachcianką w ciąży było od początku do końca mleko. Litrami piłam, jadłam zupy mleczne. Dziwne, bo na co dzień (nie w ciąży) używam mleka tylko do kawy i to kilku kropli dosłownie. Jak to się zmienia.
Zachcianki są dla mnie wciąż zagadką 😉 i ciekawa jestem jak to możliwe, że tak się dzieje i co wtedy się czuję 😛 ciekawe jak będzie ze mną.
http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/
Właśnie, jeszcze jest zastanawiająca ta chwilowa zmiana nawyków i ulubionych smaków. Mnie na razie omija. Sprawdzałam ostatnio na kaszy gryczanej — na szczęście nadal jej nie lubię 😀
Ja podczas jednej i drugiej ciąży nie miałam zachcianek… Może to dlatego, że nie musiałam niwelować niesmaku odechcianek 😉
Trafne spostrzeżenie! Klu programu są te wstrętne odechcianki, a wcale nie zachcianki! 🙂
Ja w każdej ciąży miewam zachcianki, zawsze mniej więcej te same 🙂 mandarynki, pomarańcze, sok grejfrutowy, miesko, mięsko, ogórki kiszone, hot-dog z kiszoną kapustą 🙂 itp