Jeszcze w czasie ciąży, gdy robiłam risercz, usłyszałam, że „karmię tak, bo to wygodne”. Nic dziwnego, ale. Raz słyszałam to od mam karmiących piersią, a raz od karmiących mlekiem modyfikowanym. Za każdym razem wyrażenie „karmię tak, bo to wygodne” oznaczało, że ten drugi sposób jest absolutnie niewygodny.
To jak to. Co jest wygodne?
Ja, z uwagi na zdecydowane, zdeklarowane i ukochane karmienie piersią oczywiście mówię „karmię piersią, bo to wygodne” i jednocześnie uważam, że karmienie mlekiem z puszki jest niewygodne. Dlatego ciężko jest mi postawić się po drugiej stronie barykady. Będą więc domysły i to, co ewentualnie bym uznała.
Wygoda karmienia piersią
Zakładam, że laktacja nie sprawia problemów.
- Mleko jest zawsze gotowe. Nie trzeba się martwić o przygotowanie. Nie traci się czasu, dziecko krócej płacze z głodu.
- Mleko zawsze ma idealną temperaturę. Nie trzeba się martwić o idealnie ciepłą wodę. Bo z kąpieli wodnej będzie za ciepłe, bo sterylizator nieporęczny, bo w termosie za szybko się studzi.
- Mleko mam zawsze ze sobą. Na spacerze, w gościach, u lekarza. Brak dodatkowych bagaży. Nie zabraknie.
- Mleko nie kosztuje. Nie żebym dziecku żałowała. Ale zbędnych wydatków nie lubię. A i o zapasach nie muszę pamiętać.
- Do mleka nie trzeba akcesoriów. O ile nie używamy laktatora, nie potrzebujemy też wydawać masy pieniędzy na butelki, smoczki, podgrzewacze, sterylizatory i inne cuda, o których może nawet nie mam pojęcia.
- W nocy — o ile śpimy z dzieckiem — można nie zauważyć karmienia. Ergo: wyspać się.
Wygoda karmienia mlekiem modyfikowanym
- Nie trzeba stosować diety. Można napić się wina. (OK, wina mi brakuje, ale jest karmi, do meczów wystarcza. Diety specjalnej nie stosuję, na szczęście nie muszę).
- Mama może zostawić dziecko z tatą lub babcią na dłużej. (Tak, to by się przydało na studiach. Ale na nowy rok akademicki zaopatrzę się w laktator i obejdzie się. A może w ogóle się obejdzie bez laktatora).
- Dziecko je regularnie i przesypia dłużej niż po mleku od mamy. (Regularność jest nie dla mnie. I tak by się skończyło na „żądaniu”. W nocy nawet do 6 godzin Natalia potrafi spać. Mało? Ja się wysypiam).
A jakie Wy macie argumenty?
35 komentarzy
Z doświadczenia mogę powiedzieć, że na pewno najmniej wygodne jest karmieniem mlekiem odciąganym ;))
Kochana, Ty to jesteś poza konkursem. Dla mnie to hardkor, a Ty jesteś WIELKA 😛
Oj tak! Ja bym nie wyrobiła… Podziwiam.
I u mnie tak było przez wiele miesięcy, zdecydowanie wygodne to nie było, ale warto! 🙂
I u mnie tak było przez wiele miesięcy, zdecydowanie wygodne to nie było, ale warto! 🙂
Ja wyrobiłam z odciąganym tylko 4 tygodnie więc podziwiam cię:)
Ja w 100% jestem za cycem ale co jak "obciągnie" oba i jest mało? Dobrze mieć je w odwodzie.
Ja zaczynałam kolejkę od nowa. Dzień wytrzyma, a rozhula produkcję. 😛
Hej, zgadzam się z poprzedniczką, że karmienie odciąganym jest najgorsze 🙂 Przechodziłam i z ulgą zakończyłam (serio), choć biłam się do ostatniej kropli.
Mnie przygotowywanie mleka modyfikowanego akurat nie męczy i uważam, że proste. Wino piję, fakt 🙂 I to super sprawa akurat. Diety stosować nie musiałam, nawet gdy odciąganym karmiłam, więc tu akurat też nie problem dla mnie. Podobnie z tym spaniem. Tak samo spał po mm jak po moim.
Myślę, że wygoda na pewno z cycem jest. Niby nie jest dla mnie problemem spakować sprzęt, no ale jakbym go nie musiała pakować, byłoby jeszcze fajniej 😉
Ale mam pytanie, czy jak się karmi piersią odpadają schizy typu "ile wypił?" i czy nie za mało? Bo ja takie mam regularnie 😉 Czy na cycku ich nie ma, czy dochodzą jakieś inne?
O to ważne, te schizy. Ja ich nie mam i zaklinam, kobity, nie patrzcie na mililitry, bo to pierwszy gwóźdź do trumny laktacji! To tak z obserwacji na bieżąco. Jak się zaczynasz zastanawiać, ile mililitrów wypiło dziecko z piersi, to następnym razem sprawdzisz laktatorem, potem uznasz, że to za mało, potem dokarmisz mlekiem modyfikowanym, potem laktacja zacznie zanikać (tak w uproszczeniu). A nie wiesz na pewno, ile zjadło dziecko.
Spokój i opanowanie.
mądrze prawisz. Ja karmię nadal tylko piersią. Mimo to mam mleko na kryzysowe sytuacje bo moje dziecko nie uznaje ssania pustej piersi. Odciąganym też karmię kiedy mam nawał albo muszę gdzieś wyjść. Szczerze powiedziawszy to wszystkie metody są dla mnie na równi trudne Najważniejsze, że mój mały ssak je wszystko i w każdej formie, byle zapełnić brzuszek 🙂
Heh, wszystko jest łatwe, kiedy jest…łatwe. Kiedy ma się wprawę i jest się pewnym tego, co się robi. Wierz mi, że kilka tygodni temu, gdy w środku nocy po omacku szukałam nakładki na pierś i musiałam szczypać się mocno w rękę, by nie usnąć, gdy mała ssała po 45 jedną pierś, a trzeba było karmić z obu, to miałam ogromną pokusę, by iść do kuchni, zrobić butlę i załatwić sprawę w 15 minut. To było dla mnie wtedy łatwiejsze. Dziś jest inaczej, ale dla mnie to wielki paradoks ludzkości, że coś naturalnego, coś FIZJOLOGICZNEGO jest dziś dla kobiet trudniejsze nić podawanie mleka w proszku. A wiesz, ostatnio, od kiedy jest ciepło widuję mnóstwo kobiet karmiących butelką publiczne- w restauracji, na ławce na deptaku, w parku. A karmiącą piersią w ciągu ostatnich kilku lat widziałam moją koleżankę w restauracji i siebie- w przychodni zdrowia. Prawdziwy outdoor jeszcze przede mną i z jednej strony nie wstydzę się i nie boję, ale mam stres, bo nie wiadomo, jak ludzie zareagują. Ostatnio w telewizji widziałam reakcje na piękne zdjęcia kobiet karmiących- i byłam w szoku, że ludzi to oburza. I to jest też jakaś trudność.
Właśnie nie do końca rozumiem stwierdzenie, że karmienie MM jest wygodniejsze.. mimo iż nie karmię piersią wstawać w nocy muszę i moje zadanie nie tylko polega na wyciągnięciu cyca i karmienia na śpiąco, muszę iśćdo kuchni przygotować mleko w odpowiedniej temperaturze, trzymać butelkę, później ją umyć wyparzyć etc. ponadto mm jest drogie, potrzeba do tego sporo asortymentu, problem w podróży i wiele wiele innych. Przy drugim dziecku chciałabym karmić piersią, bo jest to zdecydowanie bardziej wygodne niż mm no i lepsze dla dziecka;)
Podpisuję się obiema łapkami pod wygodą kp. Tylko " dziecko krócej płacze z głodu"? Wcale nie musi płakać, najpierw chrząka i szuka 😉
Przy kp też można napić się wina/piwa, etc. tadam chociaż upić się już raczej nie (aczkolwiek można zawsze odciągnąć "na specjalną okazję" :p ).
Po 3. miesiącu moja Córa je (znów) jak w zegarku: co 4 godziny – mogłabym Ją zostawić, ale nie chcę 😉
Niestety po mm dzieci dłużej śpią, bo mm jest ciężkostrawne…
Mm się bardzo zmieniło i już nie jest "ciężkostrawne" 🙂
Skąd taka informacja?
Hehe moje od razu głośno płakało przy każdej możliwej okazji, takie temperamentne dziecko mam do tej pory 🙂
Nie wydaje mi się, żeby mm mogło zmienić się aż tak 😉 Jakby nie było jest to mleko przystosowane, ale do naturalnego mu daleko i nigdy nie będzie tak dobrze przyswajalne.
Od pediatry 🙂 To nie te mleka co kiedyś były. Nawet nie ma już zaleceń, by karmić mm np. co 3 godziny, ale po prostu na żądanie dziecka. Z synkiem byłam na karmieniu mieszanym i nie było różnicy w wołaniu o posiłek po mm czy moim mleku. Spał też podobnie. Jedynie kupy się zmieniły, gdy przeszłam całkowicie na mm, no ale to w sumie dość typowe.
I żeby nie było, że mój pediatra jest jakiś ekscentryczny i tylko on tak mówi 😉 Widzę, że inne dziewczyny karmiące mm dostały podobne zalecenia.
http://www.potworispolka.blogspot.com/2012/11/karmienie-mm.html
"Mleko podajemy, gdy dziecko jest po prostu głodne i nie zmuszamy do wypijania całej porcji. Na początku będzie się to wiązało z wylewaniem części mleka(…)" to nie jest żaden dowód na to, że mm nie jest ciężkostrawne, przykro mi. Tak samo to, że synek "wołał" tak samo często – skąd wiesz ile przyjmował mleka z piersi? Może np. 2 razy więcej…?
Za to kupy są pięknym dowodem na to, że mm nie jest "cudownym zastępstwem" dla kp.
Pogooglowałam – wszędzie znajdziesz info o tym, że mm JEST ciężkostrawne. Chyba, że przemawia do Ciebie slogan konernów pt "ciężkostrawne białka zastąpiliśmy serwatką"… No tak, coś z tą nadwyżką, która jest produkowana przez przemysł mleczny trzeba zrobić… Najlepiej sprzedać;)
Ale masz rację – mm BARDZO się zmieniło. Zacytuję moją znajomą: "Moja mama jest farmaceutką i doskonale pamieta sklad mlek sprzed 20-30 lat i sporo się one różniły od dzisiejszych.
Nie było syfiastych tłuszczów roslinnych, tauryny, mleka nie były dosładzane.
W ogóle 30 lat temu typowe mm bylo tylko na receptę, głównie dla wcześniaków"…
Pozdrawiam
"Jest rzeczą oczywistą, że mleko sztuczne to całkiem inna substancja niż mleko matki, między innymi dlatego, że nie zawiera żywych komórek ani nie dostosowuje się do zmieniających się potrzeb dziecka. Bazę jego stanowi najczęściej mleko krowie, ale nie dlatego, że jest najbardziej odpowiednie (mleko szympansa lub konia byłoby lepsze), ale dlatego, że jest najtańsze i najłatwiej dostępne.
Niektórzy mogą chwalić firmy produkujące mieszanki za to, że informują o wyższości karmienia piersią na opakowaniach produktów, jednak dzieje się to tylko dlatego, że wymaga tego prawo.
Wkrótce potem koncerny odkryły że mogą zmienić informację, że mleko matki jest najlepsze na sformułowanie sugerujące, że ich produkt jest bliski mleku kobiecemu lub nim inspirowany. Niestety, jak wynika z ankiet, wiele kobiet wierzy, że mleko sztuczne jest równie dobre lub lepsze niż mleko matki. Dla mamy, która ma kłopoty z karmieniem piersią (a większość kobiet ma na początku) i martwi się o odpowiednią ilość pokarmu, opakowanie mieszanki oferuje niezmiernie pocieszające zapewnienie, że jest „bliższa niż kiedykolwiek mleku matki”. I faktycznie, sztuczne mleko może w takiej sytuacji wydać się wystarczająco bliskie, dlatego wiele matek decyduje się na karmienie sztuczne na tym etapie". (całość: http://www.thealphaparent.com/2011/10/15-tricks-of-formula-companies.html
1. Jest różnica między słowem "ciężkostrawne" a "wolniej się trawi", przynajmniej dla mnie.
2. Bardziej wierzę pediatrze niż internetowi (innym też polecam).
3. Nigdy nie twierdziłam, że mleko modyfikowane jest lepsze czy tak samo dobre jak kobiece. Bo nie jest. Ale bardzo nie lubię, jak ktoś próbuje za wszelką cenę pokazać, jaką "krzywdę" robi się dziecku, podając mleko sztuczne. Kampania zachęcająca do karmienia naturalnego zrobiła dużo dobrego, ale niestety przy okazji też złego. Skupię się tylko teraz na jednym aspekcie – niedawno zagłodzono dziecko, bo matka nie miała pokarmu i BAŁA się podać mu mieszankę (wszak mm to największe zło! cytat z internetu), tylko podawała "naturalne" mleko kozie i krowie, a gdy dziecko go nie trawiło – nic. Pomijam fakt, że rodzice byli idiotami jak dla mnie, ale przywołuję przykład, bo on pokazuje też jak złą sławą cieszy się mm. Ludzie, to mleko dla dzieci! Tak, przetworzone. Tak, gorsze niż mleko z piersi, ale to nie trucizna.
4. Wiem, ile synek wypijał mojego mleka, bo nie pił z piersi, ale wyłącznie mleko odciągnięte do butelki. Nie było żadnej różnicy w spaniu czy wołaniu o jedzenie.
Aha, i doczytałam, że mamy córki o tym samym imieniu, zatem pozdrawiam imienniczkę mojego skarba 🙂
Juti ja nie chciałam Cię w żaden sposób obrazić, oczywiście, że mm – podane w razie konieczności – jest dobrodziejstwem, ale mydlenie oczu typu "ciężkostrawne białka mleka krowiego zastąpiono serwatką" wywołują u mnie dreszcze.
Do lekarzy mam ograniczone zaufanie: często bywa tak, że mają skrajnie różne poglądy, a przecież nie mogą mieć tak czy siak…
Co do tego przypadku zagłodzenia też byłabym ostrożna, bo sprawa jest co najmniej dziwna. Skoro byli tacy "eko" to czemu matka nie karmiła piersią albo mlekiem z banku…?
A cytat, który podałam został przetłumaczony przez Fundację Mleko Mamy… Słowem też przez ekspertów, w tym lekarzy.
Dużo zdrowia
Ja się jeszcze w kwestii tego zagłodzenia tylko odezwę, bo się dość tym interesowałam, czytałam, szukałam. Z tego co wiem, byli eco i skrajny weganizm. Babka karmiła piersią. Straciła pokarm. Jestem w stanie w to uwierzyć, bo podejrzewam, że dietę miała beznadziejną. Nie wiem, jak z mlekiem z banku, czy brali to pod uwagę, nie wiem. Potem był ten znachor i mleka kozie itd.,
Zdrówka i dla Was! :
EDIT: co 3 h, nie co 4.
No i brak miesiączki i martwienia się o antykoncepcję (do 6 miesiąca).
Ehm, ehm. Brak miesiaczki w czasie karmienia piersia nie jest rownoznaczny z nieplodnoscia 😮
I tymi 6 miesiącami też bym nie szastała 😉
:)))
Zgodzę się z dziewczynami. Położna mnie ostrzegała, żebym nie wierzyła w takie bzdury, że karmienie piersią chroni przed ciążą… Co do tego braku miesiączki przy karmieniu to też średnio, bo ja już dostałam 😉 Wprawdzie nie karmię bezpośrednio z piersi, ale skoro mam pokarm, to raczej odpowiednie hormony się wydzielają, więc chyba na jedno wychodzi…
Wszystko zależy od częstotliwości karmień etc. Poczytajcie o LAM. Choćby u Searsów. Jest "ryzyko" zajścia w ciążę poniżej 2proc., jestem tego świadoma.
Nie potrafię chyba zrozumieć tej wygody karmienia butelką.
Czasami się zastanawiam gdzie są te mityczne "nieprzespane noce", które wróży się młodym rodzicom – gdybym karmiła mm to pewnie bym wiedziała. Obecnie normą jest już dla Zosi przespanie w nocy ciągiem 5-6 godzin (raz zdarzyło się nawet 8), a i bez tego na karmienie się raczej nie rozbudza.
Zostawiałam Zosię z babciami i fakt, że kilka razy dostała wtedy mm, ale odkąd opanowałam laktator dostaje wtedy moje mleko. Czasem też zdarzyło mi się ją zostawiać tak, żeby na następne karmienie wrócić.
Karmienie piersią poza domem zdarza mi się odkąd jest na tyle ciepło, żeby to robić (zimą chodziliśmy po prostu na krótsze spacery), ostatnio nawet w kawiarni i nikt nigdy nie zwrócił na nas uwagi.
Dietę trzymałam niecały tydzień, tylko ze strachu i na wszelki wypadek, ale okazało się to niepotrzebne, więc już od dawna jem wszystko to co zwykle.
No i moje dziecko nie płacze z głodu (poza wyjątkowymi syt. typu nagle zgłodnieje w samochodzie i nie mam jak ją nakarmić). Kiedy zaczyna marudzić po prostu ją karmię, nie musi czekać na przygotowanie mleka.
Na dzień dzisiejszy nie potrafię sobie wyobrazić jak wyglądałaby nasza codzienność (która wbrew temu co się mówi o życiu z małym dzieckiem jest naprawdę prosta i przyjemna), gdybym musiała karmić mm, zwłaszcza w nocy. Ani jak wyglądałyby nasze wydatki.
Wydatki, to Ci mogę powiedzieć 😉 Około 160 zł na miesiąc.
moje dziecko ma 10 msc i jest na mm i jakos do tej pory nie przesypia calych nocy. wiec nie zawsze jest tak ze dzieci po mm od razu przesypiaja cale noce. wiem to nie tylko z wlasnego doswiadczenia.
ano pierwsze 3 miesiące życia Zosieńki były koszmarnością karmieniową – przez cały ten antylatozowy system: czyli brak całej cudnej wyluzowanej otoczki karmienia piersią, a za to stale pod ręką laktator i kropelki, a potem jeszcze leki od refluksu przed i po karmieniu…. pełny serwis, że uch. Więc wtedy wyspać się totalnie nie dało i zazdrościłam "wygody" butelkowej 😉
Ale po tych 3,5 miesiącach? Bajka!
<3