Niewątpliwie najważniejszym wydarzeniem 11. tygodnia było spotkanie Natalki z jedyną prababcią. Prababcia mimo sędziwego wieku ogarnia wiele spraw, których nie ogarniają dzisiejsze matki i babcie (taka generalizacja!). Pochwaliła na przykład nasze stosowanie pieluszek wielorazowych, bo w pampersach tyle chemii, i oświeciła mnie, że to słynne niegdysiejsze prasowanie tetry związane było z bardzo żrącymi proszkami do prania. No przecież.
Natalia
Jak pani doktor tydzień temu powiedziała, że rączki słabe i że główkę za mało podnosi i przytrzymuje, i że jak sobie nie poradzi, to do neurologia… no to wkroczyłam do akcji. Ćwiczyłyśmy sobie do tej pory, ale zupełnie lajtowo. Teraz wzięłyśmy się w garść. Z dnia na dzień Natalka coraz bardziej lubi leżeć na brzuchu i coraz dłużej na nim wytrzymuje. Coraz wyżej trzyma głowę. I w ogóle jest coraz bardziej „coraz”.
Ja
Płaczę, odkładając kolejne ciuszki do torby. Bo za małe. Ten pajacyk, w którym topiła się w dniu wyjścia ze szpitala za krótki jest od kilku tygodni. Torba zapełniona na 75%. Ona wyrasta, ja ubolewam.
Wracam do dawnych niezdarności, które dziwnym sposobem w miarę minęły w ciąży. Większości dziewczynom robią się jakieś sklerozy i spadki zręczności ciążowe, a u mnie odwrotnie. Widać, gorzej być nie mogło, więc zrobiło się lepiej. Ale teraz witajcie z powrotem oparzone ręce i pocięte nożami palce. Tęskniłam.
Kobieto, ćwiczcie głowę i będzie dobrze. Wiem, co mówię, bo mój Fran leniwy i z głową było ciężko (jeszcze miodu nie ma), ale po 10 dniach widziałam mega efekty. Najlepiej motywowało go podnoszenie głowy na moim brzuchu, a jeszcze lepiej buzia siostry w tle 🙂 Ale, ale – tak myślę, a ciężka Natalia jest? Bo to ma duże znaczenie, oświeciła mnie mądra pani pediatra. Fran ma ponad 8 kilo (no i to sporo ponad), rozmiar 74, a w porywach do 80 i to niestety tak będzie, że będzie wszystko robił później (ja nawet twierdzę, że będzie miał zwolnienie w WF-u 😉 ). Pani dr powiedziała, że to 4-miesięczny chłopiec z wagą dziecka dwukrotnie starszego i ciężko mu się dźwignąć. Oczywiście ćwiczyć (obecnie na tapecie mamy przewroty na bok i podciąganie do siadu; oczywiście głowę też na brzuszku), ale nie martwić się jakoś bardzo. Nie wiem, czy to Was dotyczy, ale w razie czego mówię, może akurat i u Was waga ciut wyższa (skoro są te wałeczki z niedożywienia 😉 ).
Coś w tym jest, bo córka była drobna i wszystkie ruchowe sprawy robiła szybciej niż przeciętne dzieci. Ten z kolei później. No cóż, średnia wychodzi mi dobra 😉
Tradycyjne pozdro dla Natalii! 😉
Właśnie cały czas mam w pamięci, jak ładnie wyćwiczyliście z Franiem tę główkę.
Ćwiczymy, ćwiczymy. Natalka nie należy do "klocków", tylko bardziej "klusek" (sorry, taka typologia doraźna, ale to z czułością wypisywane określenia) – 10 tyg. = 5300 g, więc raczej taki średniaczek. Chyba dobrze nam idzie. Na moim brzuchu to od dawna wywija garnkiem, bo ma niżej środek ciężkości i jej łatwiej. Dlatego na płasko jest trudniej.
Jakie ona ma piękne oczyska!
Mówi się "jakie ona ma piękne oczyska TFU TFU TFU" – tak mi wczoraj pani w poczekalni powiedziała 😉
Dziękujemy :*
Można bez "tfu tfu tfu", jeśli dziecko ma gdzieś przypiętą czerwoną wstążkę, która chroni o uroku 😛
A wiesz, że miałam czerwoną wstążkę? Skądś mi się ona napatoczyła jeszcze w ciąży i nie mając co z nią zrobić, przywiązałam do wózka. Mówię, a niech się odczepią 😉 Ale z wózkiem prawie nie chodzimy. Wstążka odpadła sama.
A tak ogólnie to uważam te wstążki za obciach 😉
A właśnie, my z Lenką też musimy spiąć poślady i wziąć się ostro za ćwiczenia, bo jak ją kładę na brzuszku, to cieniutko z tym unoszeniem ramion, cieniutko…
Natalka jeszcze czasem robi foczkę – głowa wysoko, ręce coś tam podpierają, nogi wyprostowane całe w górze.
Nie ma lekko, wf od pierwszych tygodni 😉
Franuś zaczął podnosić główkę już chyba w 3 tygodniu życia, więc się cieszyliśmy, później się okazało, że to nie dobrze i ma za duże napięcie mięśniowe i musieliśmy chodzić na rehabilitacje bo owszem główkę trzymał ale rączkami za bardzo nie operował.
A ubranka już chyba ze 4 razy chowałam, a gdy ostatnio wyjęłam jego pierwsze ciuszki, które nosił w szpitalu, to wydawały mi się takie malutkie i też mi się łezka w oko zakręciła. Wtedy nosił rozmiar 50/56 teraz jest już 68/74, wielki chłop z niego ;).
Hmm, muszę bacznie poobserwować ją w takim razie.
Ech, czyli to nie tylko ja tak lamentuję nad tymi ubrankami 😀
A macie jakieś ćwiczenia czy tak po p[rostu kładziecie się na brzuszku?
Ja polecam metodę bobath- takie bardzo delikatne ćwiczenia, ale fajnie inspirują dziecię do pracy:) Antek miał tą metodą rehabilitacje w OWI.
A co do ubranek- miałam ostatnio okazję powyciągać pierwsze Antkowe ubranka, żeby przygotować dla drugiej dzidzi- Jeeeezu, kiedy on był taki malutki? 🙂
Wiesz, szukam tych bobathowych, ale chyba muszę dokładniej. Szkoda, że mam przerwę w studiach, bo tam mam dziewczynę świeżo po kursie bobathowym. Na razie więc kładę Natalię na brzuszku i obserwuję rozwój wypadków (+ wspomaganie książeczką, sową i nieskromnie acz najskuteczniej – moją facjatą ;)).