No i znowu nie zdążyłam tydzień temu napisać o dziewiątym tygodniu, więc będzie post łączony. Dużo się dzieje, to i czasu mniej. Tak zupełnie dla siebie zostają nam wieczory, kiedy panna odpłynie w dalekie krainy snu.
Chyba że są upały, to wtedy też śpi na potęgę, a ja wtedy na przemian się martwię, czy wszystko OK i ogarniam co się da na czas (efektów nigdy nie widać).
Natalia
Zaczęła chyba nas rozpoznawać. Uśmiecha się, gdy się nad nią pochylam ja lub Tomek. A to jest taki promienny uśmiech, że serce rośnie. Udało mi się Natalkę nawet odwieść od płaczu w samochodzie (w samochodzie!!!) poprzez samo nachylenie się nad nią. Zobaczyła moją twarz i już nie chciała płakać, tylko się uśmiechać. Wtedy z kolei mnie się chciało płakać. Z radości.
Ja
Miało już o mnie nie być, ale będzie.
Pracuję i nie czuję się z tego powodu wyrodną mamą. Wyrodna jestem dla siebie, bo zamiast się przespać jak normalna zmęczona matka dwumiesięczniaka, ja odpalam laptopa i zatapiam się na kilka nocnych godzin w robienie książek. A co, jak dają, to biorę, lekko nie ma.
Obiecuję sobie, że się będę wysypiać w dzień razem z Natalką, bo przecież nikt od nieodkurzonej podłogi nie umrze. Ale jakoś tak się schodzi, że nie drzemię, tylko odgruzowuję mieszkanie. Widocznych efektów, jak wspomniałam, brak.
Nowości
Zaliczyliśmy pierwszy nocleg poza domem. Weekend u rodziców Tomka, gdzie mieliśmy opiekować się psami. Problemu ze spaniem nie było. Zwyczajna pora, brak kąpieli, różowy otulacz i oczywiście niezastąpiony myster cyc. Spała razem z nami, przy dźwiękach telewizora (bo w domu tego nie ma).
Odbyły się pierwsze większe odwiedziny u nas. Nareszcie! Przybyli: ciocia Karolajna z nową porcją pięknych kreacji (jeszcze bez premiery), ciocia Luczija z bodziakami mocno jeszcze za dużymi, ale doczekać się ich użycia nie mogę („Don’t grow up”) oraz wujcio Patryk z zapasem karmi.
Ponieważ od kilku dni nie ma Tomka, a upały nieziemskie, musiałam nauczyć się samodzielnie kąpać własne dziecko. Do tej pory robił to wyłącznie Tomek i chwała mu za to, bo podpatrzyć mogłam, jak to zrobić, żeby nie było awantury. Ja za to stałam na pozycji podawacza ręcznika. Teraz trzeba było wykombinować całą logistykę od nowa. Niezbędna okazała się podłoga, na której leży mój poskładany ręcznik, na którym leży Natalkowy rozłożony i gotowy na przyjęcie mokrego dzidzia ręcznik z kapturkiem. Jestem z siebie dumna.
Nieobecność Tomka to także wyzwanie, jeśli chodzi o wizytę u lekarza. Postanowiłam poradzić sobie sama. Załatwiłyśmy sprawę w 3 godziny. Użyłyśmy komunikacji miejskiej (autobus + tramwaj i z powrotem tak samo, tylko odwrotnie) i chusty. To niesamowite, ale mam teraz większe fory niż w ciąży. Ledwo kupiłam i skasowałam bilet, odwracam się, a tu panie (60+) wstają i wskazują miejsce, gdzie będzie najwygodniej usiąść.
U lekarza usłyszałam co prawda, że chusta to nie bardzo. Ja już wyskakuję z argumentami od fizjoterapeuty, a to się okazało, że to o mnie chodzi. Że przez pół roku nie mam dźwigać, bo mięśnie dna miednicy nie dadzą rady. Coś ktoś na ten temat? Chustujące mamy?
Tak czy siak jestem bardzo z siebie dumna. Spodobało mi się i będziemy częściej się odważać na samodzielne eskapady.
![]() |
Etam, I want to break free |
My się za bardzo rytmem dnia nie przejmujemy 🙂 Przecież dorosły człowiek nie chodzi jak w zegarku, więc też nie oczekujemy tego od dziecka. Godzina wieczornego chodzenia spać jest tak jak u Was między 20-22, ale reszta dnia różnie, tak jak nam akurat wygodnie.
Ta długość karmienia to Cię pewnie jeszcze zdziwi 🙂 Zosia od ok. 4 miesiąca potrafi opróżnić 1 pierś w 5 minut, czasem szybciej. Oczywiście jak jest tylko głodna, a nie głodna i śpiąca.
Ja też się nie przejmuję, dlatego mam problem z określeniem godzin, kiedy co się dzieje. Raczej to ja się dostosowuję do Natalki.
Wow, pierś w 5 minut. Ale siła ciągu się zwiększa? Bo ja na razie nie zauważyłam tego. Ewentualnie większą koncentrację na zadaniu – stąd pewnie i szybsze zjadanie.
Ja się naczytałam i nasłuchałam o tych mięśniach dna miednicy i olałam sport póki co i staram się jednak oszczędzać mimo wszystko- w sensie wysiłku stricte fizycznego. Boję się powikłań za jakiś czas. Szczególnie, że ja jestem po naturalnym porodzie i to naprawdę nielekkim. 1,5 h parcia to z pewnością nadwyrężyło mi wszystko. Ale sama ciąża naprawdę osłabia te struktury. Nie wydaje mi się, aby 6 kg Natalki w chuście to było dźwiganie, szczególnie, że wiązanie przecież jest tak pomyślane, by odciążyć mamę. Ale to chyba musisz sama ocenić czy to jest wysiłek czy Ci się napinają mięśnie, czy odczuwasz ich zmęczenie. P.S. Ja z uporem maniaka dziecko kąpię o 19 i kładę spać, a ona z uporem maniaka jeszcze większego zasypia mi dopiero ok. 21-22, po kolejnym karmieniu…
Robiłam tak samo. Punkt 19 kąpiel. Bo rytm to rytm. był problem z zasypianiem i Maks zasypiał zawsze przed 21. Od kilku dni kąpie go o 20, 20:30 w zależności jak spał wcześniej i jaki jest zmęczony, zasypia od razu po kąpieli!
Wychodzę z założenia, że ciężar dziecka jest akurat odpowiedni dla jego mamy. Dziecko rośnie, mama nabiera sił.
Wszystko na pewno się nadwerężyło podczas ciąży. Po porodzie naturalnym są jedne zagrożenia i dolegliwości, po cięciu inne (było nie było mięśnie brzucha miałam przecięte, tłocznia brzuszna zaburzona)… No nic, obserwuję siebie.
A usypianie według mnie zdecydowanie lepiej dopasować do dziecka (a nie odwrotnie). Można ułatwiać mu zakumanie, że to już przez kąpiele, masaże i inne obrządki, ale przecież nikt nie ustanowił "19.00" międzynarodową godziną kąpieli. 🙂
No właśnie po cięciu to też jest cienko, ale z drugiej strony jakoś trzeba pomału się rehabilitować, a wiązanie z przodu chyba brzucha bardzo nie obciąża. A z tym kąpaniem to sama już nie wiem, bo mała robi się marudna już po 18 i wydaje mi się, że jak się tak położymy po kąpieli o 19.30 razem to ona się wycisza, ale z drugiej strony to całe "usypianie" zajmuje mi czas od kąpieli o 19 właściwie do 21-22, więc cały wieczór, a chciałabym mieć też chwilę dla siebie.
U mnie też ostatnio dwa wieczory trwały od 19 do 21:30. Przyzwyczaiłam się, że chwilę dla siebie mam w godz. 22-3 😉
U nas tez podobnie. Karmienie przed 20, zasypia o 22. Wczesniej przez 1,5 godziny bawi sie sam, bo raczej bedzie indywidualista;) a ny w tym czasie jemy kolacje. Kapie go z rana, bo wieczorem bigdy nie moge znalezc czasu i sily na to
O tak, pierwsze uśmiechy potrafią chwycić za serce.
U mnie funkcję kąpielowego ja pełnię. Mąż spełnia się w roli czesacza czupryny.
haha, u mnie sir mąż jest polewaczem wody na brzuszek 🙂
Hehe, trzeba sobie do cv wpisać takie stanowiska. Bo przy kąpaniu każde pół ręki jets na wagę złota 😉
U mniej jak już jestem przekonana, że mamy rytm to nagle jest kryzys i wszystko się zmienia. Teraz przez upały mały nie chce spać w nocy jak kiedyś. A powiedz jak to z tą chustą jest, Twoja Natalka jest przytulasem i ciągle chce być u mamy na rękach, nie lubi leżeć sama? Pytam bo jednak chyba plecy bolą jak tak cały dzień z nią śmigasz.
Dlatego nie przywiązuję się specjalnie do tego rytmu, raczej luźno go traktuję i obserwuję Natalię. Podążam za nią.
Natalka jest zdecydowanie przytulasem. Jesteśmy na etapie prób wózkowych, kilka razy byłyśmy na spacerku. Jest lepiej, ale nie odważę się na miasto tak ruszyć. Nie zaśnie. Patrzy na mnie, a po kilkunastu minutach już płacz. W domu podobnie. Kilkanaście minut wytrzyma sama i już woła. Więc chusta. Od chusty nie bolą plecy, bo wiązanie rozkłada ciężar dziecka na ramiona, plecy i brzuch. Ja jej prawie nie czuję! 🙂
Mojego za bardzo intersuje swiat. Bardzo sie rozglada i juz nawet podnosi glowke, a urodzil sie 5 maja. Wiem wiem, przechwalam sie, ale nie moge sie powstrzymac takiego mam fajnego synka haha
Chwal się, chwal!
A najlepiej pochwal się nam –> czekamy na blog 😛
Hmmm, ja po cc zaczęłam w chuście nosić dziecko po jakimś miesiącu, ale raczej sporadycznie to robiłam, bo jeszcze wtedy nie byłam przekonana do tego. Tylko że mój mały chudziutki i drobniutki był.
A z tą regulacją to u nas tak jak u Izabeli Prońko:))) Co się człowiek zaczął cieszyć, że dzieciak się uregulował, to zaraz była masakra znów;) Tak na stałe to się koło pół roczku dopiero uregulował.
Zobaczymy, jak to z tą regulacją będzie. Sama jestem mało wyregulowana, więc może być ciężko. 😉
No moje dziecię jest anty-rytuałowe do tej pory;) Jak tylko próbuję mu wprowadzić jakiś rytuał, żeby dać mu do zrozumienia, że pora spać, to działa góra tydzień… a jak tylko faktycznie zajarzy, że to chodzi o to, że pora spania, to już nie chce się kłaść;) Jedyny sposób, żeby go bez płaczu położyć, to poczekać aż sam zachce;) Ale mniej więcej o stałych porach to robi, choć ostatnio sobie bardzo "wydłużył" dzień bo długo jasno jest i chodzi spać nie szybciej niż 22. A w ciąży tyle się naczytałam, jak to dzieci lubią te rytuały, jakie to im daje poczucie bezpieczeństwa, jak dobrze śpią itd… Jednak nie u wszystkich to tak działa. Ogólnie to i BLW (że to niby sposób na każdego niejadka, że każde dziecko sobie potrafi wyregulować ile ma zjeść i czego itp) to największe chyba zaskoczenia mojego macierzyństwa, bo to jednak nie u każdego dzieciaczka się sprawdza, byłoby za prosto… 😉
Ale łobuziak 😀
Magda Natalka jest prześliczna i podobna do Ciebie???A te prace domowe z odkurzaczem są the best:D
Na razie jest głównie podobna do siebie. Ale chyba będzie bardziej córunia tatunia 😉
Ja to słaba byłam, nawet chusty zawiązać dobrze nie umiałam, a co dopiero nosić w niej ciężar, dziecko znaczy się.
Ja się zawzięłam jednak. Za pierwszym razem jednak nie wyszło najlepiej (jak dziś wspominam). Duuużo praktyki potrzeba. A jak się zawiąże dobrze, to i ciężaru niemalże nie czuć. 🙂
Mi nikt o przeciwwskazaniach do noszenia dziecka w chuście nie wspominał, a najwięcej nosiłam w chuście właśnie jak Zosia miała jakieś 2 miesiące (korygowanego).
Co do samodzielnych wypraw to popieram w 100%. My w upały jeździmy wózkiem. Zazwyczaj w konfiguracji autobus+metro+coś tam w zależności od tego gdzie się wybieramy. W ramach tych wypraw zaliczamy codziennie spacery, a przy okazji załatwiamy inne sprawy jak wizyty lekarskie, zakupy, czy też spotkania towarzyskie:)
Ćwiczyłam wózek ostatnio właśnie na wypadek upałów. No muszę powiedzieć, że dochodzimy do 30 minut bez płaczu. Natalia nie zasypia w wózku. Do autobusu jednak się nie odważę na razie.
I tak sobie myślę, że takie pojedyncze szarpnięcia przy wkładaniu / wyjmowaniu wózka z komunikacji miejskiej może być groźniejsze niż stabilne noszenie dziecka w chuście.