Ten post miał powstać w sierpniu, bo wtedy się we mnie zagotowało po wizycie u lekarza. Ale powstaje teraz i na chłodno.
Było to tak, że gdy Natalia skończyła 13 tygodni, byłyśmy na kontroli u pediatry. Okazało się, że przybrała na wadze w ciągu 4 tygodni 400 gramów. Dynamika niewątpliwie siadła, bo do tej pory wychodziło nam jakieś 200 gramów na tydzień — a teraz 100. Do tego doszła mała pomyłka pani doktor, którą odkryłam później. W książeczce wpisała, że Natalia ma skończone cztery miesiące, zamiast faktycznych trzech. Bardzo się przejęła wolniejszym przyrostem naszej córki i dała na to radę. I nie było nią dokarmianie mlekiem modyfikowanym.
Lekarze potrafią zaskoczyć, nie ma co. Człowiek szykuje się na batalie, wytacza w myślach kontrargumenty, układa plan rozmowy, a lekarz jak nie palnie, jak nie wyskoczy z czymś niespodziewanym…
I tak pani doktor doradziła, a raczej upomniała, że Natalce należy się już zupa. Taka warzywna zupa. A za chwilę należy rozpocząć podawanie słoiczków. Takich kupnych słoiczków. Wtedy właśnie mnie zatkało.
— Ale jak to? Już?
— No już, już. Trzeba podawać coś więcej, żeby kalorii dodać.
— Ale ja chcę samą piersią jeszcze…
— Tak, tak, mamy piersiowe zawsze mają ten problem.
— Ale WHO przecież zaleca wyłączne karmienie piersią przez 6 miesięcy.
— Wytyczne dziś są takie, a zaraz się zmienią. Nie warto się nimi kierować.
— Aha.
Wyszłam z opadniętą koparą. Nie, nie zastanawiałam się ani chwili nad tym, czy rady usłucham. Nie, nie sądzę, że marchewka ma więcej kalorii niż moje mleko. Tak, rozmyślałam, na podstawie czego pani doktor mi to zaleciła, skoro wszelakie zalecenia nie są nic warte. Tak, zaczęłam się zastanawiać nad kompetencjami pediatrów w ogóle.
Nie wierzę w wiedzę medyczną dotyczącą laktacji zdobytą standardowym programem studiów. „Kwartalnik laktacyjny” rzucił na fanpejdżu pytanie do osób studiujących lub już absolwentów kierunków medycznych o wiedzę dotyczącą karmienia piersią przekazywaną im w toku studiów. Czytaliśmy to z przerażeniem. Przyszli lekarze o laktacji i karmieniu piersią nie dowiadują się prawie nic, nawet na takich przedmiotach jak ginekologia czy pediatria. Położne piszą o 6 godzinach na ten temat (w tym zero o problemach). Ktoś wspomniał o nauce przygotowywania mleka modyfikowanego w laboratorium. Kto się sam nie dokształci, będzie przekazywał bzdury i zasłyszane głupoty.
Mnie w tej chwili pozostaje samodzielne szukanie rzetelnej wiedzy o laktacji, o rozszerzaniu diety, o ewentualnym wprowadzaniu glutenu lub rezygnacji z ekspozycji. Za chwilę się jednak wkurzę i jak skończę temat chustowo-instruktorski, to się zabieram za doradczo-laktacyjny.
W sytuacji gdy na dziesięciu pediatrów (hipotetycznie) każdy ma zupełnie inne pomysły na moje dziecko, biorę sprawy w swoje ręce i sama decyduję. Czekam. Czekam na gotowość Natalki, na zainteresowanie jedzeniem, na jej siedzenie.
Będzie BLW, zdecydowałam, klepnęłam. Chwalę się, że konkretnie nasze BLW będzie tematem mojej pracy dyplomowej.
Ale pani pediatrze o tym nie wspomnę.
PS Gdy we wrześniu byliśmy na kontroli, prosiłam Tomka o skłamanie w moim imieniu, że tak, że dieta rozszerzona, że wióry z marchwi po kuchni latają, a zupy leją się strumieniami. Bo mnie przez gardło by to nie przeszło. A tu znowu wzięli mnie z zaskoczenia i pielęgniarka podczas zachwycania się Natalką i w ogólnej atmosferze pochwał, zapytała, czy karmię samą piersią, na co ja bez zastanowienia przytaknęłam (z dumą, rzecz jasna). I w łeb wzięło całe kłamanie, bo pielęgniarka pochwaliła mnie przed panią doktor. A pani doktor nie skomentowała. I dobrze.
PS 2 W kwestii gotowości Natalki do jedzenia. W weekend chciałam mamie udowodnić, że gotowa nie jest. Bo choć patrzy ogromnymi oczami na mnie, gdy jem i odprowadza każdy kęs do ust, to nie wyciąga po jedzenie rączek ani nie żuje razem ze mną. Pokazałam jej więc bliziutko swoją kanapkę. Natka się do niej dossała, łapczywie jak nocą do piersi. Obiema rączkami ją zagarnęła. Zdziwiła się. Na razie tyle. No nie liczę ulotki, którą dziś mi zabrała z ręki i wyciamkała. I chyba kawałek połknęła. W każdym razie czekamy teraz na powrót taty (khe khe) i… zobaczymy.
I bardzo dobrze! Nie ma co przyśpieszać! A BLW polecam, właśnie kończę czytać książkę Mamani i BLW już od dawno jest u nas! 😉
Kacper tez ma taka wyrodna matke,ktora tylko o piersi go trzyma;) 3 maja skonczy 6 miesiecy i mam nadzieje, ze cos tam sobie wciagnie, bo juz sie doczekac nie moge. Brakuje nam tylko stabilnego siedzenia, nie ma wprawdzie chlopak zbyt wielu okazji zeby sie nim wykazac, ale mysle, ze za te 2 tygodnie u mamusi na kolankach bedzie OK.
Na warsztatach BLW tylko On bidulek nic nie jadl, byl najmlodszy i podpatrywal starszych kolegow i kolezanki a ja bylam zachwycona jak sobie dzieciaczki radzily:) No i strachu nie ma jak to nie Twoje dziecko laduje sobie brokula do paszczy;)
Mój Grześko od niedawna dostaje jedzenie, zaczęłam na 2 tygodnie przed skończonym 6 miesiącem ale dopiero teraz widzę, że ma ochotę na jedzenie. Karmię dalej piersią choć mam troche stresów ostatnio i niestety mleka coraz mniej co gorsza pielęgniarka na ostatnim szczepieniu "załatwiła" mi laktację. Kazała małego przystawić do piersi, bo łatwiej zniesie ukłucie. Może byłby to dobry sposób dla maluszków a mój Grześ tak się przestraszył, że teraz nie chce jeść z tej piersi. Zmieniłam pozycję karmienia, żeby go zmylić. Tak więc nie ma co patrzeć na pielęgniary, lekary tylko samemu decydować.
P.S. Ty jesteś tak mądrą i obeznaną kobietą/mamą że nie wierzę że mogłabyś podjąć złą decyzję 🙂
Mnie żaden z pediatrów nigdy nic na temat rozszerzania diety nie mówił 🙂
Zaczęłam (jako mama butelkowa – czyli zasady wg polskiego schematu ciut inne niż na piersi) w 5 miesiącu.
Zaczęłam bez spiny (miałam straszną spinę w córką, która kompletnie przestała jeść w 4 mż. W sensie mleko. I tak naprawdę jedzenie inne niż mleko ją ratowało – a lekko z nią nie było…). Jak będzie chciał, zje. Jak nie, spróbuję później.
Dostał zwykłą, ugotowaną marchewkę (nie stosuję BLW). Okazało się, że je z ochotą i smakiem. I krzyczy na mnie, żeby dać mu więcej 🙂 A matka się boi, bo każą zacząć od pary łyżeczek 😉
Okazało się, że lubi wszystko, a naprawdę wiele już spróbował. Gotuję mu sama.
Z mojego punktu widzenia: naprawdę istotna jest gotowość dziecka. Nie wiem, czy moja córka wtedy była? (a tak wtedy kazali, nawet mamom na piersi). Synek zdecydowanie był.
Zatem fajnie, że czekasz na odpowiedni czas.
Zgodzę się też z tym, że pediatrzy zwykle średnio znają się na dietach… Ja dostrzegam już różnice choćby w podejściu, co jest zapierające a co rozwalniające 😉 Niby oczywiste, ale jednak nie 😉
Ale z jedną sprawą zgodzę się z Twoją lekarką. We wszystkim są mody. Nawet w karmieniu niemowląt. I to się wciąż zmienia. Zalecenia są wciąż nowe i inne.
Między moimi dziećmi jest 6 lat różnicy i zmieniły się m.in: czas ekspozycji na gluten, podawane witaminy (wtedy w modzie była C, teraz D3 – 6 lat temu w ogóle nie podawano D3 tak po prostu), czas wprowadzania pokarmów stałych (mamy kp również po 4 miesiącu), i wiele innych.
Nie sugeruję się żadnymi zaleceniami, nawet WHO 😉 . Owszem, z grubsza na pewno, żeby nie popaść w absurdy i skrajności, ale prawda jest taka, że trzeba wszystko sprawdzić na swoim dziecku. I naprawdę różnie wychodzi.
A zalecenia i tak się niebawem znów zmienią 😉
Bardzo chętnie przeczytałabym tą Twoją pracę dyplomową o BLW 🙂
W Katowicach ma być niebawem darmowe szkolenie pt."Wprowadzanie pokarmów dla prawidłowego rozwoju dziecka. Możliwości współpracy dietetyka i logopedy" – tak mi się składa, że może poruszać tematykę BLW. Może się na nie wybiorę…
Zalecenia WHO zmieniły się w oparciu o badania. Jeśli znów się zmienią, to sądzę, że raczej wydłuży się zalecany czas karmienia wyłącznie piersią, niż się skróci.
BLW jest super, ale jeśli mowa o gotowości dziecka to może być jeszcze tak, że na nowe pokarmy już jest gotowe, ale na BLW niekoniecznie. Miałam tak z Zosią, zresztą pisałam o tym. Dopiero jakoś po 8 miesiącu powróciliśmy do prób BLW i teraz bardzo fajnie jej to idzie. Ale oprócz tego dostaje też kaszkę łyżeczką i w razie czego (jak zostaje z babcią albo tatą, a ja jestem na uczelni) potrafi zjeść zupkę na obiad, karmiona łyżeczką.
Ja młodego na piersi trzymałam na maksa długo tylko gluten zaczęłam wprowadzać ciut wcześniej. Mały dopiero gdy skończyładnie 7 miesięcy zaczął się interesować bardziej jedzeniem czegoś innego, ale dalej z jego karmieniem jest różnie, człowiek się na robi na gotuje i przecierać i nic młody potrafi zjeść 2 łyżeczki a innym razem całą miseczkę. Ech niestety od tej nieregularnościany nabawiładnie się anemii no cóż chyba jednak 8 miesięczne niemowlę powinno jeść coś poza piersią 😉 także staram się jak mogę urozmaicamu dietę ile wlezie. Teraz najchętniej wcina chrupki kukurydziane i chlebek 😉 ewentualnie gruszkę i marchewkę.
My z jedzeniem wystartowaliśmy dopiero jak Julka miała 5 i pół mies. wcześniej były próby jednak szło trochę opornie, nie chciał po prostu, więc nic na silę. Teraz ma 7 mies. i wcina chętnie wszystko co jej podam, także na wszystko jest czas moim zdaniem.
I bardzo dobrze że jej nie rozszerzasz, awe (celuloza jako początek rozszerzania diety to mój hit 🙂 ! Pediatrycznie też mogę Ci przybić piątkę, a jak – przecież jak to ona ma SKOŃCZONE pół roku i jeszcze dostaje mięska/jajka (żółtka i białka osobno, nieważne że według najnowszych zaleceń nie ma tego podziału, no ale kiedy pediatra ma czytać nowe zalecenia jak cały czas przyjmuje pacjentów, no kiedy?!)? Ojej… U nas BLW działa, ale nie jestem ortodoksem, papki też dostaje, bo luksus 24/7 bycia z dostępem do cyca skończył się wraz z moim częścioetatowym powrotem do pracy, a jako że odmawia picia z czegokolwiek (btw, dzięki za rady pod Twoim postem, próby trwają… ale idzie opornie!) jeść coś musi… Na szczęście lubi wszystko 🙂 A Ty się nie stresuj pediatrą, karm jak myślisz że jest najlepiej dla Twojego dziecka i pamiętaj, że nic na siłę! Buzia!
Witki opadają…
Tak to już jest z tymi pediatrami. Każdy mówi coś innego… Dobrze, że jesteś mądra babka:)
Tez mam plan isc z BLW 🙂 oczywiście w swoim czasie 😉
To jest śmieszne ze każdy lekarz potrafi powiedzieć cos zupełnie innego niż drugi. Ale bardzo dobrze ze potrafisz zachować w tym zdrowy rozum i nie kierujesz sie na oślep tym co powiedział lekarz. Niestety cześć tak robi. Tez bym zrobiła tak jak Ty ! I stwierdzenie ze 'mamy piersiowe maja z tym problem' troche przesada. Brzmi wręcz negatywnie a przecież od zawsze wiadomo ze pokarm mamy jest najlepszy dla dziecka !
Też by mnie zatkało. Jestem mało asertywna i dlatego szcześliwa, że nasza pediatra tematu jedzenia nie poruszała, a kp chwaliła. My rozszerzałyśmy w 8 miesiącu… Ufam sobie, obserwuję dziecko, kolejne może okazać się zupełnie inne 🙂
No mi pediatra też właśnie zapronowała rozszerzanie… koniecznie słoiczkami, ale (uwaga) narazie takimi od 4 miesiąca 🙂