Dla poprawy kondycji, chwili dla siebie, powrotu do ulubionego zajęcia wróciłam w listopadzie na basen. Któregoś dnia, jak zwykle o niedoczasie, jak zwykle w wariackim pośpiechu wpadłam do łazienki celem błyskawicznego ogolenia nóg, co by opory wody zmniejszyć, a i innych miłośników pływania nie wystraszyć bujnym owłosieniem. Zajęłam pozycję strategiczną, wzięłam do ręki równie strategiczne przybory i… zamarłam. Golić nie było czego. I wtedy już wiedziałam. Wiedziałam, że boleśniejsze karmienia to nie przypadek ani że senna po chałupie snuję się nie bez przyczyny. Ani nawet że brak kolejnej miesiączki nie jest zwykłą pociążową anomalią. Przez kilka dni nie wyrosły mi włosy na nogach i to dawało pewność. Pewność po tygodniu (dla uwiarygodnienia) potwierdzoną testem. I po miesiącu (bo ja zawsze z tym zwlekam) przypieczętowaną lekarsko. W moim wciąż niezadbanym od porodu brzuchu rośnie rodzeństwo Natalce. Taki Orzeszek.
Tak też właśnie, nieoczekiwanie spełniam sen o dziecku po dziecku, rok po roku, a przypominam, że nowe chciałam robić dzień po porodzie — tak mi się Natalka podobała (i podoba nadal, rzecz jasna), że twierdziłam, że skoro takie piękne nam wychodzą, to aż żal nie robić. Tośmy zrobili.
I jest trochę inaczej.
Czas płynie inaczej. Po urodzeniu się Natalki myślałam, że to niedorzeczne, żeby tyle czasu czekać na dziecko. Patrzyłam na nią, patrzyłam wstecz na ciążę i to był taki rozwleczony czas. Najcudowniejszy, ale koszmarnie długi. A teraz myślę, że nie zdążę się nacieszyć tą drugą ciążą. Ledwie się obejrzałam, a weszłam w drugi trymestr. A sierpień to przecież zaraz.
Podejście mam inne. Nie pozwolę znów traktować się jak chodzącą patologię. Doktorek był sympatyczny i zawadiacki, ale dość tego. Żadnego badania, żadnego zabiegu, żadnych czynności ze względu na przeszłość położniczą. Znalazłam panią doktor, która myśli o mnie w kategoriach normalności, fizjologii, cudu i piękna. I nie — nie trafiłam do niej przypadkiem. Przypadki zostawiam daleko za sobą.
Jedynie dolegliwości są podobne. A raczej ich względny brak. Dwa pawie wiosny nie czynią. Jedyne co, to mam fazę na twarożki w ilości hurtowej, przez co Tomek ma fazę na zbieranie kubeczków po mieszkaniu. No i raz musiałam, ale to już i natychmiast sernik na zimno (z twarożku, a jak) zagryźć kiełbasą z musztardą.
Reszta się nie zmieniła. Nadal karmię Natalkę piersią, nadal noszę ją w chuście (choć już głównie na plecach). Brzuch zaczyna żyć swoim życiem. Jako tako dotrwał do tłustego czwartku, kiedy to ogłosiliśmy nowinę wszystkim naszym rodzicom naraz (bo się zjechaliśmy w jedno miejsce). Ale słowo daję, od piątku wywaliło go na całego. Kilka tygodni temu żaliłam się Tomkowi, że czuję się tak jak w połowie poprzedniej ciąży (gabarytowo).
— No przecież jesteś w połowie.
— A nie w ćwierci? Zobacz, nie widzę już stóp.
— To przecież stopy ci zmalały!
I tak to jest. Od piątku jednak już nie mogę udawać, że to jeszcze brzuch po ciąży z Natalką, no nie przejdzie.
A poza tym to całkiem niezły wynik. Jedno dwuletnie studium podyplomowe i dwie ciąże? Jeśli wszystko pójdzie zgodnie z planem, to będę się bronić na przełomie 8. i 9. miesiąca. I w największe upały.
Gratuluję!! Ale fajnie;) Niech Orzeszek zdrowo rośnie i nie daje mamie popalić;)
Ewelina Malina
Zgodnie z prawem Murphy'ego, statystyką i moim szczęściem – da popalić (w brzuchu i poza nim) 😛
Łaaaaał! Nigdy jeszcze u Ciebie nie komentowałam, ale taka okazja naprawdę tego wymaga. Gratuluję!! 🙂 Dziecko rok po roku to naprawdę duże wyzwanie. Mi natomiast za kilka miesięcy marzy się taka niespodzianka, a nie znowu wieloletnie starania.
I włosów na nogach, a w zasadzie ich braku zazdroszczę. Niestety w mojej ciąży nic takiego nie miało miejsca. 🙁
Każda okazja jest dobra hehe.
Życzę, żeby przydarzyła Ci się szybko niespodzianka. U mnie bywało źle przed Natalką, za to teraz – sama widzisz 😉
Kurcze, ale Ci gratuluję!!! 😀 Super! Ech, też bym tak chciała, drugie Maleństwo, w podobnym wieku, okropnie tęsknie też za ciążą. Ze względów zdrowotnych muszę jednak poczekać, jeszcze co najmniej kilka miesięcy. Niech Ci zdrowo rośnie ten Nowy Brzuszek! 😉
Ja też okropnie tęskniłam za ciążą. Cieszę się, że znowu widzę ten brzuchol i to już tak wcześnie. Haha, ostatnio podobno był ogromny, to teraz strach się bać 😛
Życzę szybkiego uporania się ze zdrowotnymi sprawami 🙂 i do dzieła 😉
ojacie! Super, gratulacje 🙂 Strasznie się cieszę z Waszego szczęścia i po cichu zazdroszczę bo u mnie na ten moment nawet jeśli bym chciała to zbyt dużo zawirowań i problemów, za duży chaos panuje. Gratki raz jeszcze
Szybkiego odwirowania i poukładania Waszych spraw. Na pewno niedługo będzie lepiej :*
:))))) No, czekałam, aż się ujawnisz 😛
Powiem Ci, że jedyne, co mnie teraz powstrzymuje przed drugim dzieckiem jest konieczność zarobienia na kolejny macierzyński ;))
Oooo czyli jakaś zmiana w nastawieniu jest 😛
Ech, dobrze Cię rozumiem. To chore i głupie, że _trzeba_ myśleć o takich pierdołach i przyziemnych sprawach :[
Aaaach, co za nius! Gratulacje Śliczna! I wszystkiego dobrego dla Orzeszka też xxxx
Dziękujemy :*
No Kochana pięknie! U nas 19,5 miesiąca różnicy. Jest naprawdę dobrze, tylko dziś nam ta pogoda dowaliła. Nam się rok po roku nie udało, ale to nie ważne… My nie mogliśmy w tym samym roku się postarać 😀
Ja fizycznie wymiękłam – karmiłam Zosię do jej 14 miesiąca, mojego 1 7 tygodnia. Nie dałam rady… No i odpoczywaj dużo, nawet na zapas. Organizm troszkę w "dupę" dostaje, dopiero teraz po ciąży to zauważyłam. Jak bardzo byłam zmęczona… Dbaj o siebie i korzystaj z tego pięknego czasu <3
Ja mam nadzieję, że się Natka nie odstawi, nie teraz przynajmniej (nie zapowiada się hehe).
U nas będzie mniejsza różnica, ale już podpatruję, jak to ogarniasz 😀
Aaaaaaa gratulacje !! Ale Wam fajnie 🙂
Dziękujemy :*
No, nareszcie o tym piszesz, czekałam na ten wpis 🙂 Teraz już oficjalnie gratuluję! I przyznam szczerze, że podziwiam za odwagę 😛
Jaka dokładnie będzie różnica wieku w miesiącach?
Hehe Pani Detektyw 😛
Jeśli pójdzie zgodnie z planem (natury), to 15,5 miesiąca 🙂
Jak ostatnio napisałaś o "niespodziewanym chudnięciu" to aż się przestraszyłam i już miałam pytać co z Twoją ciążą 😉
Niespodziewane tym bardziej, że w ciąży. Tego jeszcze nie grali!
Tak coś czułam, że się coś święci 🙂 Gratulacje i niech orzech (wraz z mamą) ma się dobrze! 🙂 Dużo pięknego spokoju!
Siódmy zmysł jajnikowy? 😉
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!!!!!!!!! 😀 😀 😀 Jak ja się cieszę!!!! :*:*:*:*
Ja też 😀
Gratuluję:D
I podziwiam, mi Zo tak daje w kość, że będzie jedynaczką;P
Chyba że z małżem zaliczymy jakąś spektakularną wpadkę;)
Przyjdzie czas, że przestanie dawać w kość – i zatęsknicie 😀
Podczytuje od dluzszego czasu, ale nigdy (chyba) nie komentowalam. Ale jakbym mogla pominac milczeniem taka wiadomosc? 😉
Gratuluje! Niech orzeszek zdrowo rosnie! 🙂
Czytam, ze roznica bedzie nawet mniejsza niz miedzy moimi Potworkami. U nas jest dokladnie 19 miesiecy i 8 dni. A poniewaz cora urodzona w maju, a synal w grudniu, to tez sa teoretycznie rok po roku. 🙂 Coz, latwa taka roznica nie jest, ale zawsze powtarzam, ze jesli MY sobie poradzilismy – pozbawieni jakiejkolwiek pomocy ze strony rodziny, to wszyscy rodzice sobie poradza! 😉
Musi być dobrze. Bo jak nie my, to kto?
Już sobie zapisuję Twoje blogowe miejsce, trzeba się uczyć od doświadczonych 🙂
Haha, nie wiem czy na cos sie przydam, bo moje wywody z tych pierwszych wspolnych miesiecy to jedno, wielkie smecenie… Jak to teraz czytam, to sama sie zastanawiam, czy az TAK zle bylo? Bo serio nie pamietam… 🙂 No i moje Potwory sa sporo starsze bo maja juz dwa lata oraz niemal cztery.
Ojejejejej, Jezu, ale wspaniała wiadomość! Gratuluję! Strasznie się cieszę! 🙂 Wszystkiego dobrego dla Was i dla Orzeszka! :****
Ale radość i entuzjazm! Dziękuję 😀
Bo ja to się cieszę ciążami innych bardziej niż swoimi:)) tzn nie żebym się swoimi dziećmi nie cieszyła, ale u mnie ta radość zawsze była przyprawiona strachem. Więc odbijam sobie na ciążach innych, bo wtedy mogę się cieszyć zupełnie bez strachu:)))
Ja już gratulowałam, to nie będę sie powtarzać. Najbardziej zazdroszczę tego, że teraz ze świadomością TEGO WSZYSTKIEGO możesz tyle rzeczy zrobić fajniej. Ja czasem myślę, że drugie urodzę w domu, albo, że przynajmniej skontaktuję się z doulą. Ogólnie dajesz do myślenia, a zdradzę, że od kilku dni, wiem, że mój organizm już się ocknął z letargu:)
P.S. W sumie Twoje dzieci to na upartego będą mogły iść do jednej klasy:)
Ja właśnie rozmyślam, z kim się skontaktuję, co zrobię i komu zaufam. Moja ginekolog jest mamą douli, która urodziła w domu (przypadkiem sama ;)). Ech dużo by gadać (a nie pisać).
Ale to długo byłaś w letargu! No to uważaj, ja wytrzymałam 2 cykle i hop 😛
Ech. Wydawalo mi sie ze czytam wszystkie posty. Ale jednak przeoczylam ;( wiec grataualuje teraz 🙂 dolaczenia do podwojnie zadzieciowanych przede wszystkim :)) do tej pory czytajac Ciebie przygotowywalam sie na to jak bedzie z synkiem. Bo zapomnialam juz troche o wszystkim co dzialo sie przy corce. No a teraz bede z zaciekawieniem czytac jal radzisz sobie z tym co ja przechodze. Czyli z dwojka 😉 choc ja czasu na pisanie mam malo..
Hmm ja chyba też przeczytam, co pisałam rok temu, żeby się przygotować. Bo chyba nie uwierzę, że tak było i będzie. Niby rok, a taka przepaść.
Szkoda, że masz mało czasu na pisanie, jak sobie z dwójką radzisz 🙂