Co ja robiłam przez ostatnie 2 tygodnie? Najpierw przytargałam z uczelni jakiś wirus, który mnie nie wziął od razu, za to Natalkę tak.
Natalia
Po prostu pewnego poranka bez ostrzeżenia i zupełnie niespodziewanie zakasłała bardzo mokro. Ani kataru, ani poprzedzającego suchego kaszlu. Dziwne, ja tak nie miałam. Żadnej gorączki, nic. W końcu dotarliśmy na pomoc świąteczno-nocną, o czym wspominałam przy okazji rosołu. Dostaliśmy diagnozę: wirusowe zapalenie oskrzelików, skierowanie do szpitala na w razie czego i przykaz inhalacji solnych z NaCl 3% + zakup na szybko inhalatora — czyli przepłacenie, czego nie cierpię, ale rady nie było (miałam wystarczająco dużo czasu, żeby uwierzyć, że kiedyś będzie konieczny). Po 3 dniach na kontroli u naszej pediatry okazało się, że dziwne to zalecenie z inhalacjami. A 3% soli to już w ogóle wymysł. Ale jak pomaga, to stosować. Stosujemy — bo pomaga odkrztusić (o tym, jak przekonać dziecko do inhalacji tym groźnie brzmiącym urządzeniem i doprowadzić do snu w 6,5 minuty, pisałam na Niesiesie). Nic groźnego się z tego nie zrobiło na szczęście.
Natalia doskonali swoje umiejętności stawania. Staje na podłodze przy niskich sprzętach, jak futerał od gitary (w podrasowanej pozycji niedźwiedzia). Przy wyższych meblach jeszcze się trochę boi, choć coraz mniej. Powoli zaczyna wspinać się na nas. Jakie to cudowne: biegnie na czworakach w moim kierunku, ja wyciągam ręce, żeby złapać ją w ramiona, a jej ani w głowie przytulanie — tylko wspinanie. Ponadto poranki to już standard. Otwieram oczy, a Natalia już sobie stoi przy ramie łóżka za głowami. Lub przy kaloryferze. Dzisiaj na przykład obudziłam się, gdy jedną ręką się trzymała, a drugą położyła mi na twarzy pluszowego Kubusia Puchatka i jasiek.
Zdecydowanie wyklarował się znaczeniowo podział głosek i sylab. Gdy jest wszystko cacy, to lecą serie z karabinka: dadadadadadada, tatatatatatatata (i różne wiariacje fonetyczne). Ale gdy się wszystko wali i pali i natychmiast daj mi mleko rajt nał, to jest jedno wielkie MAMA (i MAM). Nie, nie, to nie jest mama = ja. To jest rozkaz, błaganie, wołanie o pomoc.
Powtarzamy z Natalią jej słownik bierny i próbujemy przemycać nowe wyrazy. Ale stare na razie królują. Lampa, ryba, kwiatek, pies. Za to niemal idealnie wskazuje na nie palcem (palcem, nie ręką!).
![]() |
I spontaniczny wyjazd 230 km do basenu z kulkami (pozdrawiamy sprawczynię) |
Ja
Mnie po tygodniu dopadł też ten wirus. Katar lał się strumieniami. Na szczęście tylko tyle. Tomka wzięło mocniej, powoli wychodzimy. Śmierdzimy czosnkiem, ale wychodzimy.
Poza tym wszystko w porządku, robię badania, wkrótce wizyta u dr ginekolog.
Jak tak patrzę na to zdjęcie… to faktycznie Twoja Natalka ma w oczach samą łagodność, a moja Lenka to ma w oczach błysk chęci robienia ciągłej rozpierduchy ;))
W rzeczy samej. Masz super chochlika, nie będziesz się nudzić 😀
(nie żebym ja się nudziła czy coś, ale tego… ;))
dobrze, że wirusy już sobie poszły 🙂
A wiesz że Adaś lubi inhalacje? Uspokaja się przy nich jak przy szumie suszarki:) Tylko maseczki nie lubi i robię mu bez maseczki:) Czasem ot tak, żeby się uspokoił właśnie:) Póki co wszystkie katary inhalacjami przeganialiśmy. Odkąd odkryłam ten wynalazek, to dla mnie cudo, sama moje zatoki też tak wyleczyłam, a że karmię i niewiele leków mogę, to inhalacje były jak znalazł!
A Antek też lubi, jak widzi że inhalujemy Adaśka, to od razu woła: dym! dym! I też chce:) Tylko jemu brak cierpliwości, chwile poniucha i biegnie dalej:)
Właśnie mam wrażenie, że ten szum też usypia Natkę… no tyle, że musi być w chuście. Ale nigdy wcześniej nie zasnęła mi w kółkowej!
Byliście w kulkoladni 😀 jak się podobało ?
Szczerze mówiąc, bez szału. Była trochę oszołomiona i wystraszona 😉
No to przede wszystkim zdrówka!
U nas też smarki, ale to już norma, zaczynam się przyzwyczajać 🙂
Dobrze że się Natalka uporała z wirusem! Zdrówka!!
Uojojooooj, trzymajcie się zdrowo! Cała czwórka.
Hmm…ja tak właśnie się zastanawiam, czy zaopatrywać sie na zapas w inhalator… nie chce kusic losu, ale z drugiej strony pewnie nie ustrzegę dziecioka.
Bajko, dla mnie inhalator to był chyba najbardziej udany zakup. Nawet nie do jakiś silnych choróbstw, ale właśnie przeziębień. Na początek infekcji, katarek, kaszelek. Moje dzieciaki nie dają sobie fridą ani innymi paskudztwami nic z nosków wyciągnąć, a inhalacja super nochalki czyści. Nawet ja używam przy przeziębieniach:)
A czym inhalujesz katarki i kaszelki? Solą fizjologiczną?
Bajko, ja czekałam, odkładałam i przepłaciłam. A tego nie cierpię 😛 Jest szansa, że kiedyś tak czy siak trafisz na kogoś, jakiegoś lekarza, który to zaleci. Ale oby jak najmniej po lekarzach się włóczyć!
No właśnie tak sobie myślę, że przy najbliższej lidlowej promocji (podobno sensowne te lidlowe inhalatory) się zaopatrzę, najwyżej będziemy wypozyczać bardziej potrzebującym 😉
Magda, to Ty pewnie na chusty fachowo polujesz 😀 jak podglądam czasami te walki o ogień..;)
Magda, tak, solą fizjologiczną:) Wiem że można też solą hipertoniczną, ale nie wiem na jakich zasadach, inhalacje hipertoniczną Adaś miał ostatnio zlecone w szpitalu bo trochę pokasływał;)
Tak, czosnek jest najlepszy! Jak byłam w czwartym miesiącu dopadła mnie grypa z gorączką, masakrycznie się czułam, Andrzej wyjechał. Mama zabrała mnie do siebie i faszerowała czosnkiem właśnie, po 3 dniach byłam zdrowa. A z tym inhalatorem, to nie wiem czy lekarze nie przesadzają. Odkąd się pojawiły na rynku inhalatory, nagle każdy rodzic musi wydać te 100-200 zł na taki sprzęt. Jeszcze kilka lat temu tego nie było i też dało radę się wyleczyć… No, sama nie wiem…
Mam nadzieje, ze juz zdrowko do Was powrocilo! Bo cisza tu juz od dluzszego czasu…
Tak, wiele (chyba wiekszosc) dzieci, kiedy rozpaczaja, wydaja z siebie "mama". I mnostwo kobiet odczytuje to za wolanie mamy, bo zazwyczaj dziecko w takich sytuacjach biegnie do rodzicielki wlasnie. Moje tez tak robily, ale prawdziwym, pierwszym slowem u syna byl "tata", a u corki "da" (w sensie "daj"). Mala materialistka. 😉
Czosnkiem się pachnie a nie śmierdzi 😉 Chyba, że się człowiek nie myje, to śmierdzi 😉 Zdrówka 🙂