Z uwagi na moje zaprzątanie sobie głowy dość monotematycznymi sprawami w ostatnich tygodniach i dniach, przed Wami seria postów ciążowo-porodowych i pokrewnych.
Termin porodu. Oznacza przewidywaną datę zakończenia ciąży. Wyliczono, że ciąża trwa u kobiet 280 dni, licząc od pierwszego dnia ostatniej miesiączki. To jest 40 tygodni. To jest 10 miesięcy księżycowych. To jest lekko ponad 9 miesięcy kalendarzowych.
To nie oznacza, że zawsze trwa tyle samo. Przyjęto, że od tej spodziewanej daty 2 tygodnie wcześniej i 2 tygodnie później są równie dobrymi, prawidłowymi, fizjologicznymi i odpowiednimi momentami na powitanie dziecka. A co się dzieje? Co obserwuję?
Od 38. tygodnia większość już chce rodzić. Już, już, szybko, bo można.
Od 38. do 40. tygodnia jest wielkie oczekiwanie. No szybciej, wyłaź.
Przychodzi dzień wyznaczonego terminu. Nic. Panika. Wkurzenie. OK, rozumiem, zwłaszcza w te upały, co są teraz i co zaraz będą (aaaa! jaki rekord wszech czasów?!).
Od 40. do 41. tygodnia lekarze nieśmiało grożą paluszkiem. Jak to nie chce wyjść?
Od 41. do 42. tygodnia patologia, zapraszamy na oddział, zapraszamy na cięcie, w ogóle zapraszamy stanowczo.
Po 42. tygodniu — chyba już się w Polsce nie zdarza.
Tymczasem do ukończenia 42. tygodnia nie ma co bez potrzeby siać paniki. Proszę, sprawdź na USG stan łożyska, przepływy krwi. Proszę, kontroluj dla spokoju akcję serca pod KTG. Ale żeby od razu dzień po terminie kłaść się na patologię? Żeby na siłę wywoływać? Ciąć?
Jeśli nic złego się nie dzieje, to czemu nie pozwolić dziecku zadecydować o gotowości do narodzin?
Się wszyscy uczepili tego jednego dnia, podczas gdy termin porodu to 4 tygodnie. 28 razy więcej dni.
Ciąża między 40. a 42. tygodniem nie jest przenoszona!
Natalka urodziła się dokładnie w dniu, w którym ktoś to wyliczył. 280 dni po pierwszym dniu ostatniej miesiączki. No akurat tak u nas się udało. Zmieściliśmy się w 3–5% przypadków.
Z Leonem tak łatwo nie będzie. A to dlatego, że Leon ma 2 tygodnie opóźnienia w stosunku do kalendarzowych wyliczeń. Potwierdziło to każde USG (w: 9., 11., 21., 34. i 37. tygodniu).
Jakie to mogłoby mieć konsekwencje?
Na przykład. Trafiam w wyznaczonym przez USG dniu w szpitalu na lekarza, który wie lepiej. Nie prowadzi mojej ciąży, nie zna historii poczęcia, nie wykonywał ani jednego USG, ale on wie lepiej, że terminowo powinnam była urodzić 2 tygodnie temu! Czyli właśnie przenosiłam ciążę.
Już to widzę. Zamęt, panika, kroplówka. Nie, stop, jaka kroplówka, przecie kobita po cięciu. Na stół od razu, ratować.
Właśnie dlatego na ostatniej wizycie u pani doktor poprosiłam o jednoznaczne wskazanie daty porodu wyznaczonej przez USG. Pani doktor skreśliła datę kalendarzową, podpisała się, przybiła pieczątkę i podkreśliła nową datę. I nie dam sobie wmówić, że nasz czas minął, gdy jeszcze w rzeczywistości nie minie.
A dodam, że przy podejmowaniu próby porodu naturalnego po cięciu powyższe procedury i paranoje sięgają zenitu w wielu szpitalach. Cyrki.
Piszę dziś. Gdy kończę 38. tygodni ciąży, zaczynam być w terminie. Przede mną jeszcze miesiąc lub mniej. Chociaż ze względu na upały nie obrażę się na mniej, aczkolwiek chętnie zaczekam na powrót pani doktor z urlopu (za 2 tygodnie, akurat w ten magiczny dzień „terminu”). Ach dylematy. Ach, myślenie życzeniowe.
BTW Dziewczyny na działalnościach gospodarczych. Jeśli nie wiecie, to uprzejmie donoszę, że macie przywilej. Ha! Od przewidywanej daty porodu do 6 tygodni wstecz możecie ogłosić przed urzędnikiem ZUS-u, że chcecie już macierzyński zasiłek (co za słowo). Musicie tylko z wnioskiem dostarczyć zaświadczenie od lekarza o spodziewanej dacie rozwiązania. Na zaświadczeniu muszą być Wasze dane: imię, nazwisko, adres, PESEL. Bez PESEL-u to ciężko, oj ciężko, pani urzędniczka może nie uwierzyć, że to o Was chodzi (ja nie miałam, ale jakoś uwierzyła). I nie dajcie się zbić z pantałyku pytaniem „a akt urodzenia może pani już ma?”.
Oj, nasłuchałam się się też o tym sianiu paniki, że już czas. zwłaszcza przy rozbieżnościach pomiędzy USG a termin z OM. Ale póki co nikt się tego u mnie nie czepia, mam nadzieję, że kiedy zbliżać się będzie termin porodu, też nikomu nie wpadnie to do głowy. Jestem teraz dopiero po 17 tyg., ale cykle mi się w swoim czasie mocno wydłużyły i gdyby liczyć z OM byłoby już po 23 tyg. Dlatego tego terminu z OM położna nawet nie wpisywała w kartę ciąży, podobnie lekarz na pierwszym USG w 7 tyg. zapisał tylko datę porodu z usg. No nie ma szans, nie dam nikomu wmówić, że jestem po terminie, jak będę 5 tyg. przed;)
Powodzenia w te upały:) Leon to świetne imię:)
Huh, to bardzo duża rozbieżność, raczej nie do przeoczenia, omylenia się. Ale zdarza się, zdarza.
Na upały mam jeden sposób: przetrwać dzień i doczekać do 23.00, żeby pobujać się na chustohamaku na balkonie (i kimnąć ewentualnie), co za nagroda!
Ja miałam w obu przypadkach termin wyliczony z daty owulacji. Miałam bardzo nieregularne cykle i różnica między terminem z OM a z owulacji przy Antku była dwa tygodnie- czyli, wg OM, właściwie jak się urodził 36 tc wg owulacji, byłby terminowym dzieckiem – co nie było prawdą bo miał typowo wcześniacze objawy.
A no właśnie. Czyli taka sama rozbieżność jak u mnie. Tylko u Ciebie liczenie działało jakby w drugą stronę. Ale też było kluczowe dla dalszego postępowania. Na szczęście neonatolodzy potrafią ocenić wiek ciążowy już na podstawie obserwacji dziecka 🙂
A wiesz dlaczego sieją panikę? Bo ryzyko zgonu wewnątrzmacicznego dziecka w mocno przenoszonej ciąży jest ogromne, podobnie jak niedotlenienie (właśnie przed lub przy porodzie) itd. A później płacz, że porażenie mózgowe itd… Do tego duże ryzyko komplikacji okołoporodowych. Wiedza książkowa /internetowa swoje, a praktyka pokazuje swoje. Czasami warto wierzyć lekarzom.
Ale trzymając się medycznej terminologii ciąża przenoszona, o której tu nie pisałam, zaczyna się po 42 tygodniu. Do tego momentu można monitorować dziecko, nawet kilka razy dziennie, jeśli ktoś ma życzenie położyć się w szpitalu. Ale wywoływanie porodu 2 dni po terminie, bo jest 2 dni po terminie?
Co do lekarzy masz rację, czasem warto im wierzyć. Moja wiara jednak została mocno zachwiana… obecnie znam jedną lekarkę, której ufam, i jest nią moja ginekolożka.
Jackie Chan (aktor) publicznie deklaruje, że jego matka chodziła z nim w ciąży 12 miesięcy! Można? można. Oczywiście to ekstremalny przypadek, jednak trzeba brać pod uwagę, że niektóre dzieci potrzebują więcej czasu i nie należy każdej ''przenoszonej'' ciąży traktować jak patologii, bo niektórzy mają taką ''urodę'' poprostu. Polecam ten artykuł http://www.theguardian.com/lifeandstyle/2010/oct/01/pregnant-for-10-months
Super że coraz wiącej tak świadomych kobiet jest, które potrafią zawalczyć o siebie i dziecko, a nie jedynie stawać się bezwolną i bezbronną wobec szpitalnych procedur.
Pozdrawiam i trzymam kciuki 🙂 Mi
to dobrze, że masz zaufanego lekarza, to bardzo ważne. Jeśli ona Cię bada i mówi, że jest okej, to znaczy że tak jest i wywoływanie byłoby żartem… 😉 Masz rację, do 42 tygodnia jest to poród w terminie, jednak niektórzy lekarze panikują, bo boją się właśnie niewłaściwych wyliczeń wieku płodu (dziecka). Jeśli masz ciągle jednego dobrego lekarza, to nie ma się czego bać 😉 Życzę Ci szczęśliwego rozwiązania i samych pięknych chwil /anonim z poprzedniego postu.