Od początku podkreślałam, że dla nas BLW oznacza to co po angielsku. Czyli proces odstawiania się od piersi, tyle że w tempie dziecka, a nie moich życzeń i preferencji.
Przez moją ciążę poszło nam błyskawicznie. Gdyby nie upór Natalki i zamiłowanie do ciumkania maminych piersi, pewnie proces dobiegłby zupełnie końca jeszcze przed narodzinami Leona. Mleka było jak na lekarstwo, dosłownie kropelki.
Nie powiem, mocna dynamika tego procesu przydała mi się w pracy dyplomowej. Mogłam ukazać na przykładzie własnym, jak proces przebiega od A do jakiegoś powiedzmy T.
Zostawiałam Natalię bez siebie na czas pobytu w szpitalu zupełnie spokojna. Poradzi sobie beze mnie.
Poradziła.
Nie odstawiła się w tym czasie do końca. Nie zapomniała.
Jakieś 15 minut po tym, jak wróciłam z Leonem ze szpitala, jak się już na brata napatrzyła, przybiegła do mnie i tym swoim słodkim „TU” oznajmiła, że napiłaby się mleczka.
Bardzo jej się spodobała nowa dostawa.
W związku z tym obserwuję:
- Częstsze karmienia. Nie tylko na spanie (nocne, drzemkowe).
- Grymaszenie przy jedzeniu.
- Zmianę proporcji posiłków mlecznych do niemlecznych.
![]() |
W czasach nie tak zamierzchłych, gdy jeszcze jadła wszystko i wszędzie |
Tego się boję. 🙁 Ja proces trochę wspomagałam bo moja córka mając 15 miesięcy ssała co pół godziny w dzień i w nocy nie jedząc zupełnie nic innego. Byłam bardzo zmęczona. Boję się jednak, że jak zobaczy za kilka miesięcy że jej brat może zawsze i wszędzie to będzie bardzo ciężko. 🙁
Nie ukrywam, może być bardzo ciężko. Pocieszenie: ciężkość ustępuje z czasem. Rada alternatywna: jeśli będzie opcja odstawienia (samoodstawienia np.) w ciąży, to nie przeszkadzaj 😉
Mi się zdarza usmażyć naleśniki na 2 dni, dla Lenki z jogurtem/twarożkiem. Pałaszuje, aż miło patrzeć. Albo takie placuszki kefirowe z jabłkiem. Nie tak dużo roboty, a właśnie można na 2 dni zrobić więcej. Choć wiadomo – smażone, więc też nie za często. No i oczywiście zupy na kilka dni 🙂
Naleśniki tak tak tak. Ale czasem zupełnie nie 😉
Tomek wymyśla coraz fajniejsze ciasta naleśnikowe. Ostatnio poczęstował w ZOO swoim naleśnikiem jakieś dziecko (za zgodą rodziców ofkors), a ono do swojej mamy niefrasobliwie rzekło: "Mamo! One są smaczniejsze niż te, co ty robisz". I foch rodzinny.
A to są różne rodzaje ciasta naleśnikowego? 🙂 O, ja, ignorantka kulinarna 🙁
Różne dodatki smakowe. A to olej kokosowy, a to cynamon, a to gałka muszkatołowa. Tomek po prostu MUSI ulepszać. Ulubione zdanie Tomka? "Ale ja bym to udoskonalił" 😉
U nas nic na kilka dni się nie sprawdza. Moje dzieci wybredne:( Nie będą jadły dwa razy pod rząd tego samego:|
Uu Pani. Lekko nie ma. Natalka jeszcze nie umie liczyć do dwóch (dni), więc zdarza jej się dojadać wczorajszy obiad.
W kwestii jedzenia dla Antka odciążyło mnie przedszkole. Obiady tam jada:) A na kolacje on akurat jest mało wymagający: tosty z serem, tosty z serem, tosty z serem, a jak nie ma sera, to tosty z masłem:D
Gorzej Adaś. Czasem w ciągu dnia ledwie co udziubnie jedzenia. Póki jest na piersi, to wiem, że mlekiem doje, ale… w zasadzie zaczyna mi to coraz bardziej przeszkadzać:|
U nas dobre parówki na ciepło to hit. Duży garnek zupy na 3 dni. Pulpety też na 2-3 dni. Makaron z sosem wchodzi jak złoto, maślanka miksowania z owocami przez rurkę, ryż z jabłkiem i jogurtem aka domowe cele ISO. Gulasz duży gar na tydzień.
Dobre parówki też były hitem. Zjadała za całą rodzinę. I tu też nastał foch. Zje pół i nie.
NE! 😉
Co za zupa? Natka nie lubi zup kurde.
Pulpety dobry pomysł, bo faktycznie robi się tego dużo za jednym zamachem. Polecam kotlety mielone kurczakowo-jaglane też.
Makarony są spoko. Ooo tak, to można jeść garściami. Jakie sosy? Bo u nas głównie pomidorowy (czyli głównie spaghetti).
Dzięki moja skarbnico przepisów. Miałam dziś iść na spotkanie autorskie alaantkowych dziewczyn, ale dziecka mi się pospały (zwłaszcza to duże ghrrr).
Cele ISO= belriso
LOL 😀
Cele ISO= belriso
Jakim cudem mnie jeszcze u Ciebie nie było???
W temacie jestem zielona, ale Twój synek ma najpiękniejsze imię na świecie 😀 (moje marzenie, jeśli syn mi się trafi:))
A bo wiesz. W pewne miejsca się trafia, gdy jest się na nie gotowym 😛
Żebrowa, a ja ciągle Ci mówiłam, że Magda jest fajna;P
Poczułam się obgadana hahaha
Czuj się, bo nie ona jedna.:D Ale coś musi być z tą gotowością, bo blogi o dzieciach szerokim łukiem omija(ła)m z reguły (chyba że znałam kogoś "sprzed dziecka"), więc to pewnie dlatego. 😀
hm. czuję się zaszczycona bo mam wrażenie, że znasz mnie tylko "z dzieckiem na blogu" 😉
ps. Mój telefon mnie pokonał, sorry za spam !
Spoko. Podbijamy sobie liczbę komciów 😀
No Leon to raczej taki mleczny. Niby się cieszy na jedzenie, ale poskubie, pokruszy, podziaba "dziaba dziaba!", porozlewa, porozsypuje i woła "menio menio". Że mlenio. I jeszcze nigdy nie utrafisz. Jednego dnia kradnie gruszki ze straganu, trzy dni potem nagle, że nie-e, że gdzie ja z grusza do niego. Marchewka kilogramami, a tu nagle jednego dnia na widok marchewki ryk wielki. Jogurcik niedajbożeżebycośwnimpływało codziennie, ale akurat w trzecią środe dziewiątego miesiąca roku to raczej nie. Tak to u nas na chacie 😀 Ale co to ja miałam – na zapas robie buraczane burgery i w ogóle wszelkie twory kotlecikopodobne. Czasami wytrzymają niezjedzone. I jak dziewczyny pisały wyżej – zupy. Krupniczek, ogórkowa, pomidorowa, barszcz ukraiński, grochóweczka, rosołeczek warzywny – czyli tradycyjnie. I do tego troche wymyślnych, czasem kremy warzywne. A sosy do makaronu polecam ze zmiksowanych warzyw – mozecie dodac sobie potem dowolnego mięsa. Np z pieczonej dyni, brokułowe pesto, marchewkowy, pietruszkowe pesto, z soczewicy czerwonej, z pieczonych warzyw – papryka, bakłażan. Najwazniejsze, że prawie samo się robi 😀
Oooo podoba mi się motyw warzywnych sosów do klusek 😉 Jutro próba!
A na zupy jest FOCH. F.O.C.H.
Wiesz co, etapu focha na zupy to chyba każde dziecko przechodzi. Ostatnio Lenka miała tak samo. Jadła, jadła, jadła, aż nagle pewnego dnia nie chciała nawet spojrzeć, i tak przez ok. 3 tygodnie. A teraz wyobraź sobie nie spojrzy na drugie danie, tylko musi być zupa 😛 I weź tu ogarnij.