Leon leży na puzzlach. Na macie. Natalka krząta się nieopodal. Idę do kuchni rzucić mięsem do marynaty, czas start.
Cicho coś.
Za cicho.
Pozabijali się.
Zaglądam niepostrzeżenie.
Natalka dorwała butelkę z prawie zużytym olejkiem ze słodkich migdałów, który używałam do masowania Leona. Leon leży na brzuchu. Ona siada przed nim (nie widzi mnie). Nalewa sobie kropelkę oleju na dłoń. Rozciera. Zaczyna masować Leona. Delikatnie masować jego policzki. Mówi coś do niego.
Po chwili przykłada butelkę do jego ust.
Reflektuje się.
— Nieee! — dźwięcznie i melodyjnie zaprzecza. — Miko! — bo przecież dzidziusie mogą jeść tylko mleko, wiadomo.
Wycofuję się i zbieram szczenę z podłogi. To znaczy żuchwę.
***
Dorastamy wszyscy do tego. Żeby zostawić ich samych. Leon — coraz bardziej stabilny. Natalka — coraz bardziej opiekuńcza i oswojona. Ja — coraz bardziej ufna.
Serce mi się szarpie w piersi ze wzruszenia i.. i pragnienia 🙂
Wspaniałe takiemomenty dumy. Poczekaj jeszcze chwile… Mnie ich wzajemna troska wzrusza do łez… Jagódka zawsze jak coś kupujemy czy coś dostaje pyta: a dla Różyczki? A Róża zawsze bierze dwa chrupki i jednego zanosi Jagodzie… Jagódka wyciera Róży nosek, i zawsze kupę chcą w tym samym czasie, więc nawet nocniki mamy dwa identyczne, ale widze wielka miłość i początek wspaniałej przyjaźni, bo coraz lepiej sie dogadują nawet w kwestii zabawek… Cudnie miec taka dwójkę, co?
Cudnie, naprawdę cudnie. Jak się już człowiek wygramoli z chaosu 😉
Na marginesie: z zabawkami u nas też jest ciekawie. Natka dba cały czas o to, żeby Leon miał się czym bawić. Jak płacze, to sama szybko wyszukuje jakąś grzechotkę i mu zanosi. Albo swoje poważniejsze też. Ale czasem zabiera, a co, nie wszystko wolno!
:)))
Samych? Oj, ja nie wiem… Dopiero niedawno dojrzalam, zeby zostawic moja dwojke sama w innym pokoju, a i tak kiedy robi sie podejrzanie cicho, to pedze przez dom na wariata. Na szczescie teraz, kiedy siostra torturuje brata, ten podnosi wsciekly wrzask. Ale i tak kilka dni temu jak go szarpnela (w zabawie), to polecial centralnie do tylu i rabnal potylica o podloge. Az scierplam…
Natomiast jesli chodzi o maluszki, to zawsze przypomina mi sie historia dzieci mojego szwagra. Najmlodszy spal w gondoli na podworku, a obok bawily sie starsze siostry. Mama musiala po cos wejsc na doslownie minutke do domu. W ktoryms momencie mlodsza z dziewczynek przechylila wozek chcac zajrzec do srodka, wozek sie przewrocil, a niemowle wylecialo i zarylo glowka w chodnik. Na sygnale wiezli Malego z Zakopanego do Krakowa…
Na szczescie ta historia skonczyla sie na strachu, ale to tylko przyklad tego jak nieprzewidywalne sa male dzieci… Najlepiej nie spuszczac ich z oczu nawet na sekunde. 😉
Wiadomo, że z dziećmi to nic nie przewidzisz. Ja po prostu odnoszę wrażenie, że im mniej patrzę, a więcej daję przestrzeni i swobody, tym Natalka jest delikatniejsza. Ale na razie też mam wąskie swoje możliwości i zaglądam ukradkiem co kilkanaście sekund hehe.