Wracamy wieczorem z apteki. Ja, Natalka i Leon. Sama obskoczyłabym w 15 minut łącznie z przeliczeniem dawki przez zdezorientowaną farmaceutkę, bo musiałam zamiennik kupić. A tu mija już godzina. Wiadomo.
Natka potyka się.
— Bam!
— Tak, bam, przewróciłaś się. Chcesz, żeby pomóc ci wstać?
— Pam.
— Pan — hmmm… jaki pan, jaki pan? Szybko skanuję, o co chodzi. No nie wiem, co za pan i gdzie on jest, i czy w ogóle chodzi o jakiegoś pana.
— Nianiom.
— A! Przewróciłaś się tak jak pan w książce, który poślizgnął się na skórce od banana!
— Tak.
Gorąco polecam: Na ulicy Czereśniowej. Niekończąca się skarbnica opowieści.
Właśnie przechodzimy na wyższy poziom rozwoju myślenia. Oprócz tego, co się dzieje w danej chwili, niezwykle ważne stało się opowiedzenie tego, co zdarzyło się w przeszłości. Bliższej lub dalszej. Naprawdę lub w książce. Że w parku drzewo zrobiło bęc. Że zjeżdżalnia była mokra. Że misio wpadł do rzeki. Że trzeba kupić jabłka.
Ponadto myślenie zaczyna przybierać kształtów werbalnych. Myśli zaczynają być słowami. Jest dialog wewnętrzny (uzewnętrzniony, wypowiedziany). To nadal głównie pojedyncze słowa. Ale doszło mnóstwo czasowników, a one opowiadają.
Ja wciąż szaleńczo zafascynowana tym procesem (rozwoju mowy). Cieszę się każdą jego chwilą, każdym przejawem. I żal mi odchodzących w niepamięć form. Że kiedyś [bibu] to był plac zabaw w ogóle i każda jego część z osobna — a dziś jest zjeżdżalnia [dźamdźam], karuzela [tańći] i huśtawka [huś huś]. Że bańki mydlane nazywają się od dwóch tygodni pospolicie [bańki], a nie jak kiedyś [bikum]. Że ryba to [jiba], a nie gest otwierania i zamykania ust.
Półtora roku temu żal mi było pierwszego odłożonego ubranka w rozmiarze 56, a dziś tęsknię za tym, że świnia zamiast uroczo marszczyć nos — robi [hłum] .
Natko, rośnij. Ale nie aż tak!
To chyba zboczenie zawodowe, bo mam podobnie 🙂 Cieszę się jak wariatka, jak tylko zaobserwuję nowe osiągnięcie językowe Lenki, m.in. właśnie czasowniki (w trybie rozkazującym, a jakże), np. cytaj! daj! gilaj! iiiiś! (tłum. idź!). Albo tak samo jak Natka opowiada, co wydarzyło się w przeszłości. Z lubością wypytuję, co robiła z nianią, czy była na spacerze i kogo na tym spacerze widziała (hau! pan! dzidzi!). Uwielbiam to 🙂
Czasowniki rozkazujące są rewelacyjne! Natka ćwiczy głównie na Leonie „puść” (jak ciągnie za włosy), „zobacz” (jak czyta książkę) etc… I na nas – „dziemy” (idziemy!) – na spacerach np.
To cudowne tak obserwować dziecko i starać się je zrozumieć w tych rozmowach i opowieściach. Niesamowite jest to ile taki człowieczek może spamiętać. Jeśli chodzi o rozwój mowy, to u nas z kolei (nie wiem czy po kolei) zamiast uczyć się nowych rzeczowników, to codziennie jest nowy zaimek. Mamy więc już, tu, tutaj, taka, tam. Nie wiem czy to dobrze 😉 ale lepszy rydz niż nic 🙂
Ps. Ja również polecam ulicę czereśniową )
O tak, zaimki u Natalki wszystko rozpoczęły. Najpierw było TO, potem TU itd. Mój ulubiony to TUTAM <3
Osiągnięcia i postępy dziecka to jedno, ale że Ty po „pam” i „nianiom” rozszyfrowałaś historię z panem, który poslizgnal się na skórce od banana, to jestem pod wrażeniem… 😀 😀
To moja codzienność. Natka rzuca hasło, a ja werbalizuję to, co chciała o-powiedzieć. Przyznam, że szare komórki mają niezłą siłownię. Trzeba reagować szybko i trafnie, bo Ci się dziecko zirytuje, że nie wiesz, o co chodzi. Oczywiście jest to pole mnóstwa porażek. Np. dziś nie udało mi się połączyć rury z babcią 😉
A ja mam pytanie, moja córka ma ok. roku, a mnie już od miesięcy marzy się Czereśniowa, czy jest szansa, że ją to zainteresuje?
Elu, nie wiem, na jakim etapie jest Twoja córka. Jak się bawi książkami? Natka w tym czasie przestawała je dopiero zjadać 😉 Trochę szkoda Ulicę Czereśniową rzucić na pożarcie 😉 Ale jeśli dacie radę zorganizować się tak, żeby przetrwała, to spróbuj, jasne! Po pierwsze przekonasz się sama. Po drugie napiszesz mi, czy zatrybiło (prawda?). Po trzecie – chociażby dla samego widoku entuzjazmu i pokazywania palcem „to to to to” – warto 😀 A dla Ciebie to będzie niezłe pole do popisu oratorskiego i świetna stymulacja rozwoju mowy dla Małej 🙂
Dzięki za odpowiedź. Basia jest całkiem książeczkowo zaangażowana, przy mocniejszych kartach wytrzymują z nią nawet niekartonówki. Lubi sobie pokartkować, a na widok nowej książeczki piszczy jak kiedyś nastolatki na widok The Beatles. Powoli zaczyna pokazywać też paluszkiem różne elementy na obrazkach, ale przede wszystkim słucha. Dam znać co i jak, o ile sama nie zapomnę…
Fran jest także wielkim fanem Ulicy Czereśniowej (szczególnie ceni „Lato” 🙂 ).
Przyznam, że i Łucja ukradkiem „podczytuje” 😉
Pozdro dla Natalki i Leona!
Jupiiii!!!!!! Mam internetyyyy!!!!! NIgdy więcej remontów! NIby człowiek nie uzalezniony od informacji, ale przeciez dzieci rosną! 😉
Bardzo mi na rękę Twój brak czasu, dzięki niemu miałam do nadrobienia jedynie trzy posty 😉
Czy Natka też gada przez sen? Uwielbiam jak Leo zaczyna nagle w środku nocy nawijać o dżwigach, betoniarkach, walcach i koparkach 😀 Codziennie tyle się zmienia, dochodzą nowe słowa, stare przechodzą transformację, zwierzęta otrzymują własne nazwy, przestają być swoimi odgłosami 😉 Na to wszystko przychodzi babcia: „Gada już? Eeee, nic nie gada….”
Ściskamy z własnego mieszkania!
Kurczę, a u nas Czereśniowa ciągle nie jest takim hitem o jakim piszą całe internety 🙁 Jak to, oj jak to jest możliwe?! (Za to ma obsesję na pinkcie piosenki '5 little monkeys…' Tym samym 'Monkey! Bed! Head! Bump! NO NO NO NO! Guz!' słyszę jakieś sto tysięcy razy dziennie. I oczywiście że wiem o co chodzi 🙂