Tata mnie dziś spytał, czy Leon staje przy szczebelkach łóżeczka. Nie. Nie mamy łóżeczka. Praktykujemy dalej współspanie, wolimy komodę z szufladami, a nie komodę zrobioną z łóżeczka. Kończy się to tak, że jak już się kładę spać, to często karmię Leona na śpiocha. Że to ja śpię to znaczy. I tak było dzisiejszej nocy.
Nagle czuję kłucie na brodawce.
— Ale nie ząbkami! — przypominam Natalce.
Nie. Przytomnieję. Odmykam pół oka. To Leona karmię!
Rano wymacałam pierwszego dolnego siekacza.
Kurtyna.
6 komentarzy
🙂 Cudnie!
O sukience za zęba nie zapomnij! 😉
Sceduję sukienkę na chustę, o! Ostatnią pewnie 🙂
To jest żałosne
Hmmm. Ach.
Errare humanum est.
Ale dziękuję. Doceniam swój pierwszy w historii „hejtowy” komentarz.
Hahaha!!! Padlam ze smiechu!!! Takiej historii jeszcze nie slyszalam! 😀
Mi zdarza sie nagminnie mylic glosy dzieciakow, kiedy piszcza albo rycza. Nie raz wrzeszczalam z lazienki „Bi, o co ty znowu placzesz?!”, a ona oburzona odkrzykuje „To nie ja, to Nik!”. I tak przynajmniej 2-3 razy dziennie… Pewnie bedzie trwalo az Nik przejdzie mutacje glosu. 😉
Ooo czuję, że u mnie będzie podobnie. Na razie ćwiczą się w płaczu synchronicznym, łapią wspólne metrum 😉