Za mną prawie 30 miesięcy karmienia Natki. I 14 miesięcy karmienia Leona (czyli że tyle samo karmię w tandemie). Dziś to niebo a ziemia w porównaniu z początkami, ale zdarzają się sytuacje nieco uciążliwe. W każdym razie wprowadziłam do naszych rozmów z Natalką pojęcie takie, że mianowicie istnieją na świecie dzieci, które nie piją mleka od mamy.
Niedowierzanie.
Podałam za przykład 5-letnich sąsiadów, bliźniaków, bo akurat ich widziałyśmy, jak szli do domu na kolację, a potem na kąpiel, a potem spać. Tak, bez mleczka! Bo są duzi.
Czasem więc zaczepnie poruszam temat, zwłaszcza kiedy córka przychodzi do mnie i najsłodszym pod niebem głosem przymila się [ja hcem toszeczke mleczka… tak toszeczke… malutko].
No i bywa tak.
— Natkaaaa, a kiedy przestaniesz pić mleko?
— [bende duża] — odpowiada bez zastanowienia. Tam oczywiście brakuje przyimka „jak”.
— A kiedy będziesz duża?
— [bende dośengać]. — Znowu brakuje przyimka, a ja na wszelki wypadek nie drążę, do czego będzie dosięgać, bo może i wzrostu imponującego nie mam, ale szacuję, że do mleczka na stojąco to gdzieś w wieku 10 lat dosięgać będzie. No to ja tak nie bardzo.
Tymczasem wyjaśnia się to kilka dni później. Patrzę na nią z rana i jakaś taka duża mi się wydaje.
— Natka! No ty chyba urosłaś tej nocy!
Natce oczy się zapalają, nadzieja w nich płonie. Biegnie. Staje pod drzwiami i wyciąga do góry rękę. Do klamki brakuje jakichś pięciu centymetrów.
— [ńe urosłam] — ze smutkiem i zgaszoną nadzieją odpala.
A ja już wiem, ile brakuje nam do końca!
5 cm.
😀 😀 😀 Wydaje się proste – w nocy obniżyć klamkę! 😀
Haha rzeczywiście najwięcej sugestii dotyczyło klamek. Cóż, negocjacje trwają. Raz jest „jak będę miała ci lata, dobrze?”, raz „jak będę trochę urosła” 😀
Haha, urocze! Ja mam takie zdanie, że ograniczenie karmienia wcale nie wyklucza się z samoodstawieniem. Ja mam w ogóle takie podejście, że wszystko jest kwestią dogadania się. A z dzieckiem w wieku 2-3 serio można się już całkiem fajnie dogadać. Z roczniakiem takie negocjacje raczej skazane są na porażkę. Domyślam się jednak, że z uwagi na małą różnicę między dziećmi i fakt, że Leon ma na pewno wciąż nielimitowany dostęp i że Natka taki miała długo- na pewno Twoja pozycja w tych negocjacjach jest słabsza :)) Ale może warto spróbować.
Pozdrawiam serdecznie całą mleczną ekipę!
Kejt, jestem strasznie ciekawa jak Tobie idzie! 🙂
Pewnie, że można się dogadać i to całkiem sensownie. Ogólnie nie jest źle, nawet jest dobrze. Moja pozycja faktycznie jest słabsza, ale jak sobie przypomnę siebie sprzed roku… toż to jakieś więzienie było!
😀
Leo dosięga do klamki, ale na jakąkolwiek delikatną, mikrą sugestię, że kiedyś może by tak skończył z tym mleczkiem reaguje wręcz histerycznie. Teraz, gdy karmienie sprawia mi fizyczny ból, staram się odwracać jakoś jego uwagę od dekoltu i chodzę w golfach (dobrze, że jesień). Mam dużo obaw – co to będzie, jak to będzie jak się Nowy wykluje. No tak, pewnie znajdziemy sposób, nauczymy się nowej rzeczywistości i poradzimy sobie jak zawsze. Ale to nie przeszkadza mi się zamartwiać 😀
Jest spora szansa, że się w ciąży odstawi. Nie zaprzepaść tego (jak ja haha)!
Haha, no widzisz, u mnie mialabys latwiej! Mamy nisko klamki i stajac na paluszkach, Potworki dosiegaly ich majac zaledwie 10 miesiecy. 😉 Na szczescie, wowczas nawet nie myslaly o pozegnaniu cycka. 🙂
Ja moich w koncu odstawilam sama i to zupelnie bezbolesnie (Bi miala 15 mies., a Nik 20). Po prostu, ktoregos dnia, zamiast przystawic ich do piersi, przeczytalam im ksiazeczke na dobranoc. Pierwszego wieczoru patrzyli zdziwieni, nastepnego juz sami wybierali lekture. Ja to przezylam gorzej niz oni. 😀
Ja od pół roku nareszcie czytam Natce na dobranoc! Jakie to cudowne (nawet kiedy sama zasypiam pierwsza :D). Ale nie ma to tamto. Najpierw mleczko. Czasem położy się po zgaszeniu światła w akwarium, ja nie komentuję, tylko zaczynam pospiesznie szukać stron do czytania. Ale wtedy następuje odkopanie spod kołdry i „pecież zapomniałam mleczka” 😀
„ja hcem toszeczke mleczka… tak toszeczke… malutko”
Zmiękłabym w sekundę 😀
A co ja robię?! I jeszcze ten dziubek z buzi, gdy to mówi. I ten głosik. I oczy… 😛
:)))
cześć Magda,
Z tej strony Agata, mama 2,5 letniego Julka z Łodzi 🙂
Zaglądam na Twojego bloga od dłuższego czasu i śledzę poczynania Natalii i Leona.
Proszę o podpowiedź w temacie nieco innym niż karmienie, ale równie ważnym 🙂
Zastanawiam się nad wyborem przedszkola dla Julka, bliska jest mi filozofia nauczania Montessori. Wiem, że niejako „doktoryzujesz” się 🙂 w tym temacie i zastanawiam się czy poza publicznym przedszkolem nr 220 przy ul. Jaracza w Łodzi mogłabyś polecić jakieś inne np. prywatne przedszkole Montessori w Łodzi. Obawiam się, że z uwagi na publiczny status placówki nr 220 mamy małe szanse żeby się „dostać”.
Co myślisz o przedszkolu demokratycznym? http://demokratycznajedynka.pl/o-nas/ jako alternatywa dla Montessori?
Zależy mi na powolnym procesie adaptacji Młodego (np. kilka godzin dziennie, w obecności rodzica).
Będę wdzięczna za wszelkie info i podpowiedzi 🙂
pozdrowienia dla Ciebie, Natalki i Leona 🙂
Cześć, Agata!
Ciężko byłoby mi polecić jakiekolwiek przedszkole poza tym, które znam osobiście. Podobno w Łodzi oferta jest skromna. Oprócz tego na Jaracza jedno jest gdzieś na Chojnach (??) Jedno (też na Chojnach) ma grupę Montessori, choć z zasłyszenia wzięłabym to raczej w cudzysłów, bo wielu podstawowych warunków nie spełnia.
Placówki Montessori z prawdziwego zdarzenia są otwarte dla ludzi, do pewnych granic rzecz jasna, ale jeśli bardzo Ci zależy, możesz umówić się na kilka godzin obserwacji w takim przedszkolu. Zawsze jakiś pogląd na miejsce będzie.
Czy przedszkole demokratyczne to dobra alternatywa? To zależy, czego oczekujesz. Ujęłabym to tak, że przedszkole Montessori to „przedszkole demokratyczne + ściśle dopracowany system edukacji”, czyli że oprócz całej tej otoczki wolności, motywacji wewnętrznej, podążania za dzieckiem, braku kar i nagród — jest jeszcze świetnie pomyślana linia nauki oparta na samodzielnej pracy dziecka. Próbuję rozgryźć, jakim systemem idą „placówki” (także szkoły) demokratyczne, ale nie bardzo wiem. A z ciekawostek — fajną opcją są przedszkola leśne, obiło mi się o uszy, że jakieś w Łodzi się otworzyło (??)
Jeśli masz ochotę, pisz maile. Co wybierasz, jak Wam idzie. Wkrótce przede mną podobne dylematy (może bardziej zero-jedynkowe, ale zawsze :D) mag.wasil[at]wp.pl
Pozdrawiam!
To już chyba wiem, jak to będzie wyglądało z moim cycoholikiem… 🙂