Stworzyłam bardzo suchy tekst o badaniach prenatalnych, USG genetycznym, trisomiach i przeziernościach karku. Ale go nie opublikuję, nie teraz.
Nie wiem, zastanawiam się, na ile konieczne są te badania, choć pani doktor na zajęciach mówiła, że niezwykle. Wyniki mnie uspokoiły, owszem, ale i tak najważniejsze było to, że zobaczyłam, że wciąż jest wszystko w porządku. Że serce szybko bije, że je słychać, że są stópki i ręce. Że widać pęcherz moczowy i pępowina jak się patrzy.
Nie będę się nawet zastanawiać, co by się działo, gdyby szacowane ryzyka wystąpienia wad wyszły wyższe. Nie skorzystam z dalszej diagnostyki. Zaczynam wierzyć, że się uda.
PS Zostało mi po tych badaniach mnóstwo zdjęć, ale na prawie żadnym nic nie widać poza obmierzonym jak się da fałdem karkowym (1,63 mm).
Uda się 🙂 Trzymam kciuki.
😉
Jeśli mama należy do grupy ryzyka (np. wiek powyżej 35 lat, otyłość) to takie badanie jest jak najbardziej potrzebne, po to aby wykluczyć bądź wykryć ewentualne nieprawidłowości rozwojowe u dziecka.
Tak mniej więcej i jeszcze trochę bardziej 😉 miał brzmieć ten post i cały blog. Ale w obliczu emocji towarzyszących i badaniu, i całej ciąży – nie brzmi.
Ale dzięki za przypomnienie 😉