Z powodu ogromnego braku czasu i chronicznego spóźnienia dotarliśmy do moich rodziców o 23:30. Chwilę przetrzymałam niczego niepodejrzewającą mamę do momentu, aż wróci tata, chwilę pożartowaliśmy, pomartwiliśmy o remont i inne takie, a potem nastąpiło oznajmienie z objawieniem zaprezentowanych już tutaj fotografii.
Nastąpiło krótkie milczenie przerwane maminym „jesteś w ciąży?”. Potem tata-przyszły-dziadek wzniósł oczy swe ku niebu i w akcie dziękczynnym wyszeptał coś na podobieństwo „czyli dożyję!”.
Mama natomiast wyznała, że poprzysięgła sobie, że gdy nadejdzie czas, że będzie miała zostać babcią, to rzuci fajki.
Trzymam oboje za słowo!