Doczekałam się nareszcie jakichś konkretów, bo do tej pory z braku mdłości i innych ciekawych przygód pierwszego trymestru musiałam uwypuklać drobnostki, żeby dodawać sobie ciążowego animuszu. Bo umówmy się, chodzące za mną przez 4 dni kotlety mielone i pryskające pod wpływem jednego pączka (no dobrze: dwóch) są słabe. Na razie miałam bardziej odechcianki niż zachcianki. I to się zmieniło.
Wszystko odbyło się podręcznikowo. W sobotę zakosztowałam prawdziwej, ukiszonej w domowym zaciszu, kapusty i się rozpłynęłam. Miałam cichą nadzieję na dokładkę w niedzielę podczas obiadu u rodziców Tomka, ale nic już nie zostało. W poniedziałek już snuliśmy plany zakupu dużego garnka glinianego, żeby przygotować sobie mały zapas. Już chciałam dzwonić i popędzać moją rodzinę, żeby w tym roku szybciej udeptała coroczną porcję (niektórzy mieli okazję zakosztować, bo u mnie w domu kisimy kapustę od zarania moich dziejów). I wtedy coś we mnie pękło. Musiałam mieć jakąś niecodzienną moc w głosie, gdy mówiłam, że naprawdę potrzebuję tej kapusty, bo Tomek od razu kazał się ubierać i pędem przez pola i wsie pojechaliśmy do małego sklepiku pośrodku niczego, w którym pan przygotowuje swoją kapustę i nie zalewa jej octem, jak czynią dostawcy marketów.
I wtedy już było wszystko dobrze.
Nawet teraz, gdy to piszę, zaczyna cieknąć mi ślinka, więc sorry, ale lecę do lodó
oj tak, mnie też strasznie ciągnie do dwóch rzeczy: kiszonych ogórków i kiszonej kapusty. słodycze mogą dla mnie nie istnieć, ale kwaśne rzeczy muszą być i basta! 🙂
oj tak! kapusta, ogórki, ryby w occie, wszelkie kwaszonki to było to!:) innych tak wielkich jak te zachcianek też nie pamiętam:)
A ja pamiętam frytki. Ale po ich zjedzeniu szybko wiedziałam, że to zachcianka-pułapka uwieńczona zgagą. :/ No i niestety czekolada, ciastka i cukierki szły w dość zastraszjącym tempie, stąd 14 kg przybyło. Dziś jadłabym tylko warzywa, owoce do 12:00 i piła soki, też najlepiej warzywne, bo 4 kg uporczywie zadomowiły się w moim ciele. Ale mówię to nie pod wpływem hormonów ciążowych, a rozumu. I tu jest pies pogrzebany.
U mnie ciąża zadziałała odwrotnie – zamiast zachcianek, które przed ciążą były normą, teraz nie mam ochoty nawet na wcześniej uwielbiane potrawy, przekąski itp. Na razie bilans +4 kg (30 tydzień). Chociaż Natalia wspomniała o frytkach i tak mi po głowie chodzą 😀
Też chciałabym tak spokojnie bez ekscesów przetrwać pierwszy trymestr 😉
http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/
A ja nadal bez zachcianki…
Ale za to mdłości mnie nie ominęły 😉
Wiem, wiem, kiszonki są takie oklepane. Ale ta chęć identyfikacji w grupie… 😉
Natalio, jak śmiałaś się przeciwstawić odwiecznym przepowiedniom, że na słodkości będzie dziewczynka?
To Cię wzięło! 😛 Ja nie mam takiego "hitu", ale raczej sięgam po słodkie… Co jest nieco dziwne przy opcji "syn"…
No tak, a ja zarzekałam się, że w tym roku kiszenie zbojkotuję. I co mam teraz uczynić? Tata też przeczytał i chyba popędzi na "Górniak". Mamunia