Czy ten cały szpital był potrzebny?
Nie, bo jedyne, co mogłam dla Natalii zrobić, to pić dużo wody. W ciągu dwóch dni ilość wód zwiększyła się z 7 do 9 (parametr AFI, czyli indeks płynu owodniowego) i już nie było małowodzia. Nie dostałam na to żadnej magicznej tabletki ani nic.
Nie, bo wróciłam chorsza, niż tam poszłam. A poszłam zupełnie zdrowa. Wróciłam natomiast z katarem, bólem gardła i nieco podwyższoną temperaturą. Drugiej nocy prawie nie spałam, próbując przypomnieć sobie, czy to z Króla Leara czy skąd* było o tym królestwie za konia, bo byłam skłonna oddać jakieś królestwo za pastylkę na gardło.
Tak, bo nie darowałabym sobie, gdybym uparła się, że nie idę i basta, a tam w środku działoby się coś złego.
Tak, bo przy okazji diagnostyki małowodzia sprawdzono, czy nie ma hipotrofii (nie ma) i czy w związku z III stopniem dojrzałości łożyska prawidłowe są nadal przepływy (prawidłowe).
Tak, bo miałam okazję przekonać się, czym jest KTG i jak równiutko bije serce Natalii i jak przyspiesza, gdy Mała zaczyna się ruszać. Przy okazji upewniłam się, że nic się za szybko i niespodziewanie nie zaczyna, a macica uprawia sobie plażing. Pełen relaks, poziom napięcia w okolicach 9–11%, linia niemal ciągła.
Przy okazji też zapoznałam się ze szpitalem, przekonałam, że położne to nie jakieś wampiry i większość przejawia oznaki empatii. Żywię nadzieję, że 2 piętra wyżej będzie podobnie.
Miałam też możliwość podziwiać z łóżka obok działanie żelu z prostaglandynami, który sprawił, że z poziomu „zero objawów” koleżanka urodziła w 20 godzin. Serdecznie zachęcam więc zniecierpliwione mamy do szukania naturalnych źródeł tych hormonów (zapewniam, że to przyjemne poszukiwania). Moje odwekowanie (czyt. odpessarowanie) zbiegło się z odesłaniem do szpitala, więc nie miałam za dużo okazji ani czasu na takie przyjemności, ale za to teraz — wszelkie hamulce puszczone, dusza hula. I nie tylko dusza.
Z drugiej strony zaś widziałam dziewczynę, która spędziła 10 dni na porodówce, po czym odesłali ją z powrotem na patologię ciąży, by na drugi dzień wypuścić do domu. A myślałam, że z porodówki się już w całości nie wraca.
Nade wszystko jednak utkwiła mi opinia położnych z piątkowej porannej zmiany, które podczas codziennego ważenia i mierzenia ciśnienia orzekły, że ojej, ale mam duży brzuch. Wybaczam im, albowiem w ich głosie usłyszałam nieco uznania i ogólnej sympatii. Nie mam w zwyczaju przejmować się takimi opiniami, bo pozostają one zawsze gdzieś poza mną. Ja wiem, że mój brzuch jest idealnie i dokładnie taki, jakiego potrzebuje moje dziecko. Odparłam jedynie z szerokim uśmiechem, że nie wiem, nie znam się, ale ja z góry tego nie widzę.
Ale mimo wszystko to zastanawiające, że kto jak kto, ale takimi komplementami i to szczerze zdziwione raczą mnie osoby z co najmniej kilkunastoletnim stażem w oglądaniu ciężarnych brzuchów i które zapewne niejedno widziały.
Zaskakujące jest też moje zakrzywione postrzeganie swojego ciała. Jak bum cyk cyk patrzę w lustro i nie widzę tego, co widzą wszyscy dookoła. Dopiero na zdjęciach widzę. Z czego to wynika?
Z tej okazji poniżej mała sesja z pandą, czyli sweterkiem, który musiał poczekać kilka miesięcy, by ukazać w pełni pucołowate oblicze misiaka z przodu.
Ale dopiero na tym zdjęciu poniżej dostrzegam to. Tu ten brzuchol wręcz wydaje mi się czymś, do czego mój rozum się nie przyznaje w schemacie ciała. Jedno wielkie WOW.
Poza tym fajnie jest mieć na tyle duży brzuch, że nogi wydają się nawet chude.
* A jednak cytat pochodzi z Ryszarda III.
Kochana brzuszek robi wrażenie, ale masz rację że jest on taki jakiego potrzebuje Natalia 🙂 i tak ma być. A Ty pięknie patrzysz na siebie i super podejście. Komentarze położnych mnie zdziwiły.. ich chyba wielkości brzuchów już nie powinny dziwić ani zaskakiwać w żadną ze stron..
http://rodzice-plus-dziecko.blogspot.com/
Brzuch faktycznie konkretny moj pierworodny ważył 4100 ale mojemu brzuchowi daleko do twojego. Choć teraz w 32 tc mąż mowi ze mam wiekszy niz w dwoch poprzednich ciazach.
Heh, a Natalii na USG (dwóch niezależnych, dzień po dniu) wychodziło 2700-2800, czyli do wielgachnych należeć nie będzie raczej.
Brzuch mi się wydaje w sam raz 🙂 W końcu to już lada dzień, więc ciężko spodziewać się małej piłeczki.
III stopień dojrzałości, czyli że pojawiły się zwapnienia? U mnie na ostatniej wizycie gin o nich mówiła, ale że to normalne na tym etapie. Ale jutro dopytam, coby się nie martwić.
W ogóle ciekawa jestem, co mi jutro powie. Mam nadzieję, że triumfalnym głosem oznajmi "Pani Małgosiu, jedziemy rodzić!" 😉
PS A nie odczuwasz żadnego pobolewania podbrzusza? Bo ja w sumie co wieczór czuję i wnioskuję, że to właśnie skurcze.
Zwapnienia pojawiły się gdzieś w 32 tc i wtedy lekarz określił to na II stopień. A teraz takie coś pomiędzy II a III (i on, i w szpitalu tak określili), no ale teraz to już normalne.
Powodzenia na wizycie, ciekawe, ciekawe, co triumfalnie oznajmi :)))
Nie odczuwam żadnego pobolewania. Oprócz ciągłego pobolewania odmięśniowo-więzadłowego, choć i tu jakaś dziwna ulga do mnie przyszła od powrotu ze szpitala. Jakoś mi tak ze wszystkim wygodniej. Raz jeden w nocy po szpitalu bolały mnie plecy tak, że miejsca nie mogłam sobie znaleźć (obstawiam, że nie ominą mnie bóle krzyżowe), ale rano jak ręką odjął. Cicho, głucho.
Świetną masz tę piłę plażową! Natalii na pewno w niej wygodnie. 🙂 A jak wyjdzie, to i Tobie będzie trochę wygodniej, a i plecy odpoczną. Promieniejesz! 🙂 Ścisk!
Właśnie dziwne, ale JUŻ mi jest wygodniej niż ostatnio. Zmalała liczba stęknięć w ciągu doby i jak zwykle nie wiem, czy to dobrze czy niedobrze 😀
OJ OJ OJ 🙂 my miałyśmy 3600, a brzusio malusi 🙂 Ale Twój zdecydowanie przoduje 🙂 I dobrze, przynajmniej widać, że ciążowy. Mi nie chcieli miejsca w autobusie darować 😛
Ha, muszę przeprowadzić szturm na komunikację zbiorową, żeby mieć coś od życia jeszcze! Ale tak ogólnie to nie mam roszczeń do ustępowania mi miejsca. Chyba że nadejdzie moment, że nie będę potrafiła wytrzymać i złapie mnie jakiś wkurw – to wtedy klękajcie narody 😉
Ja jeździłam pracować na budowę, w 8 miesiącu, maj … około 15 w pełnym autobusie, gorąco… Warto było przysiąść…często musiałam się prosić…
Dobrze, ze wszystko ok 😉 Ja jestem w 28tyg i mam 100cm w pasie wiec Cie gonie 🙂
Ciekawe, czy dla mnie jeszcze starczyłoby jakiegoś centymetra do zmierzenia obwodu 😀
Gońcie mnie, gońcie i rośnijcie w siłę!
Jesteś boska!:))))) A brzuszek masz cudowny.
Rumienię się i dziękuję :*
Czyli dziewczyny jeszcze nierozpakowane 🙂
Kurcze blade, jestem na etapie, kiedy po przeczytaniu każdego jednego zdania wybucham szlochem 😀 o zdjęciach już nie wspomnę 😀 a o brzuchu i jego wielkości to chyba skrobnę coś u siebie 🙂 Odpoczywajcie!
Etap szlochów znam, przechodziłam, pewnie jeszcze wrócą 😀
A skrobnij coś u siebie, ku pamięci i do wiadomości tych co bardziej wścibskich 😉
To niesamowite:) Kiedy byłam w ciąży w 6 miesiącu obcy ludzie zagadywali czy lada dzień będę rodziła 🙂 Brzuch jest dokładnie taki jaki ma być, kiedy kobieta jest w ciąży. W sam raz. Powodzenia!
Samo sedno. Komentarzy się nie uniknie, więc warto popracować nad ich własnym odbiorem (jeśli kto ma z tym problem).
Cudny brzusio!! Tęsknie za swoim 🙁 A szpital nie jest taki zły. Ja czułam się bezpiecznie leżąc w szpitalu kilka dni przed porodem. I chwałą Bogu, że tak wyszło. Jedne złe ktg i błyskawiczna cesarka. Nawet nie chcę myśleć co by było, gdybym była w domu. Trzymajcie się!
To sobie powtarzałam: przynajmniej jesteśmy pod kontrolą. Na szczęście nie było żadnego "w razie co".
Przyjdzie czas, to pomyślicie o kolejnym brzusiu 😉
Brzuch faktycznie duży i przez to piękny 🙂 Ja słyszałam w drugą stronę – że mam mały.
No tęsknię za nim trochę…
No masz. Nie dogodzisz ludziom ;)))
Za ostatnie zdanie masz plus 100 punktów do zajeb*stości! ;D
😀
Pamietam ze zdjęć z 2 trymestru, wtedy Twój brzuszek był duży i jednocześnie pamiętam, jak pisałaś, że jesteś z niego dumna 🙂 I bardzo Ci się podoba 🙂 I jak mi się wydaje, że mój jest duży to właśnie to sobie przypominam 🙂 A szczerze powiedziawszy teraz masz niewiele większy niż wtedy – spodziewałabym się większego hihi. A panda pierwsza klasa!!!
Tak po prawdzie, to on był duży na kilka lat przed ciążą 😀 Wtedy nie byłam z niego dumna, więc teraz nadrabiam i noszę się legalnie z ogromnym balonem. I cieszę się, że można sobie przy nim humor poprawić 😀
A ja dla odmiany wyrwę się z pytaniem botanicznym – co to za roślinność w tle widoczna na fotkach? 😉
Papirus. Bardzo szybko rośnie i łatwo się mnoży. Mamy szczepki do ogarnięcia 😉