Odstawiłam chusteczki nawilżane. Ciążowe założenie było takie, żeby nie używać ich w ogóle lub tylko podczas wyjść. Nakroiłam sobie flaneli i… tyle. Miałam kilka razy przebłyski i używałam wody z oliwą, ale jakoś się odwidziało.
Aż tu nagle się pupa zepsuła. Nic nie zmieniłam. Pieluchy te same (wielorazówki, głównie na tetrze). Płyn do prania ten sam. Chusteczki te same. Tylko dieta się zmieniła. Tak, problemy zaczęły się po rozszerzeniu diety. Przez pierwsze tygodnie walczyłam linomagiem (jak uwielbiam tę maść, tak w tym wypadku kompletnie nie zadziałała). Kąpaliśmy w krochmalu (ledwie widoczne efekty, podobnie jak z linomagiem). Poszedł w ruch nawet sudocrem (którego myślałam, że nie użyję nigdy… teraz znów tak myślę — równie nieskuteczny). Dla ulżenia Natalce zasypywałam pudrem, co przy okazji trochę łagodziło problemy.
Zapytałam w końcu znajomą, czy coś zna godnego polecenia. Nie ma jak doświadczona mama. Jako ostateczna ostateczność: tormentiol. Ale najpierw spróbować z korą z dębu.
Tormentiol najlepszego piaru nie ma. Postanowiłam dać szansę naturze i kupiłam korę dębu. Stosowałam dwojako: dolewaliśmy do kąpieli napar w ramach pielęgnacji na noc. Za dnia maczałam w takim naparze płatki kosmetyczne i używałam zamiast chusteczek. Efekty były widoczne od razu, choć nie było super. Ale po 3 tygodniach potwierdzam, że to działa.
Tym sposobem ofuknęłam się ostatecznie na chusteczki. Używałam fitti z biedry. Nasz problem zbiegł się w czasie z wycofaniem kilku partii ze sprzedaży. To nie były nasze partie, ale wiecie… niesmak pozostał. I rozplenił się na wszystkie chusteczki świata.
Teraz nawet na wyjścia wlewam napar w słoik, pakuję waciki i mam swój zestaw higieniczny. W domu dla ułatwienia życia kupiłam w ikei takie coś:
Zdjęcie rzeczy z ikei pochodzi ze strony ikei. Zdjęcie opakowania kory dębu pochodzi ze strony apteka.sc.
O popatrz, to zupełnie odwrotnie niż u nas – Mill się pupa całkowicie naprawiła po rozszerzeniu diety:) i Ja też nie używam raczej chusteczek, tylko psikacz taki kosmetyczno-samolotowy (dużo lepsza opcja na wyjscia niż słoik, btw), płatki i heja… Choć od powrotu z Anglii jakoś znów zaczęłam używać chusteczek (rossmanowskich baby dreamów różowych) bo kurcze, one są taaaakie wygodne…:) Pupce życzymy szybkiego powrotu do zdrówka xxx ps. Niemowlęcym odpowiednikiem Tormentiolu, który ma kwas borny i według zaleceń Unii (i producenta) nie powinien być stosowany u dzieci poniżej trzeciego roku życia jest Tormentalum. Daje radę, choć jak nic nie działa… To nic nie działa:/ Ale u Mill się sprawdził lepiej niż antybiotyki więc i tak polecam:)
Och! Psikacz muszę nabyć. Gdzie to? Gdzieś widziałam kiedyś. No ba, że dużo lepsze niż słoik 😀
Właśnie pamiętam, że u Was po rozszerzeniu diety jest jak ręką odjął. Tym mocniej się zdziwiłam naszym problemem. Przekazuję "xxx" pupce i odwzajemniam 😀
Psikacze na pewno masz w Sephorze (w zestawach samolotowych – drogie), (chyba) w Rossmannie (tzn. na pewno mają te małe pojemniki, ale nie pamiętam, czy akurat psikacz…) na Biochemii Urody, którą wielbię od lat (ale tam cena za przesyłkę jest jedna, więc jeśli weźmiesz tylko psikacz, to się nie opłaci; ale polecam Ci z Biochemii w sumie wszystko ;)))). Na Allegro też na pewno będą.
A nie masz starej po jakimś swoim psikaczu? Wyparzasz i tyle.
Ja tak używam kosmetyków, że wszystko w połowie pełne :/ Gdzieś widziałam te psikacze i nie było to nic typu sephora czy rossman, bo jestem tam rzadko. Myśl kobieto, myśl….
(ja w sensie)
Empik?
Kiedyś takie były (cały zestaw jakieś 8 zł)
http://1.bp.blogspot.com/-n1VX5OvbbU8/UlvqNAIn-3I/AAAAAAAADgY/UX2pP7gwMn0/s1600/DSC_0120.JPG
Na przecenie 8 zł 🙂 Bo tu widzę, że dwa razy tyle 🙂
Potwierdzam, że u nas na Leonową pupkę, rany wręcz wyżarte kwaśną kupą, Od drugiego tygodnia życia do prawie końca drugiego miesiąca – Tormentalum w trzy dni zagoiło… Substancją czynną jest w nim wyciąg z Pięciornika. Kora dębu – zanotowane!
U nas Kacperek aż tak dużego problemu z odparzeniami nie miał a jak już się pojawiało to sudocrem pomagał od razu. Co do chusteczek to one ratują mi życie jednak jak bardzo jestem za Dada z Biedronki tak te, które ty wybrałaś są okropne. Kiedyś kupiłam 3 pak i zuzylam tylko kilka sztuk-nawet moje dłonie były po nich wysuszone
U nas było odwrotnie. Dla mnie Dady były okropne.
Na takie odparzenia podobno dobry jest roztwór z nadmanganianu potasu. Sama nie stosowałam, ale obiło mi się o uszy, że stara sprawdzona metoda. A chusteczki oczywiście stosuję, bo ja w tych kwestiach bardzo leniwa jestem 😉 Na szczęście pupa Lenki dzielnie to znosi.
Dzięki, dobrze wiedzieć. Choć brzmi groźnie hehe 😉
To są takie kryształki, kupuje się w aptece za kilka groszy. Podobno jest świetny na wszelkiego rodzaju problemy skórne u niemowląt 🙂 A nazwa tylko strasznie brzmi, zresztą każda nazwa chemiczna strasznie brzmi 🙂
W słoik na wyjście! Genialne! 😀 A wstawisz zdjęcie jak masz to zamocowane na komodzie?
Wstawię, jak znajdziemy ładowarkę do aparatu wrrr 😉
Chusteczki od początku stosujemy sporadycznie, ale mimo to, od rozszerzania diety czasem bywa różnie. Pomaga wtedy doraźnie sudocrem.
Fajnie piszesz, dodaję do ulubionych 🙂
Taaaaak, rozszerzenie diety bywa punktem zwrotnym. Jednym pomaga, innym uprzykrza. A sudocrem też: jednym pomaga, innym nie. Weź tu nadąż.
Rozgość się 🙂
Korą dębu wyleczyłam kiedyś Łucję z (na szczęście jedynego w życiu) zapalenia pęcherza. Obyło się bez antybiotyku i furaginy.
PS. Ja akurat nie mam problemu z chusteczkami, ale moja znajoma ma bardzo silnie reagującą alergiczkę i jedyne chusteczki "gotowe", jakie im obu (bo obie są alergiczkami) służą to takie z Netto. Nie czytałam składu, ale a) Sroka chwaliła b) znajoma mówi, że w skład bardzo ładny, niemal sama woda.
Ale stosowałaś zewnętrznie czy wewnętrznie? Też dobrze wiedzieć. O tym nie napisali 😛
Właśnie nie namierzyłam netto w swoim pobliżu, a teraz… teraz to już pozamiatane, bo jak mnie ten foch ogarnął, to nie odpuszcza i przestałam uważać, że potrzebuję chusteczki gotowe.
Zewnętrznie – gorąca woda i nasiadówki. Było wesoło, bo musiałyśmy nocnik odszukać (to było w zeszłym roku) 🙂
Ja tych fitti używam na przemian ze zwykłą wodą i wacikiem, ale nic nie słyszałam o jakichś wycofanych partiach:/ a odparzenia Adaś ma ostatnio okropne, walczymy czym się da :/
U nas na szczęście rozszerzanie diety nie sprowadziło dupnej masakry na Zo, ale za to jak skończyły mi się niedawno chusteczki tak do tej pory używam wacików i wody zmiękczonej sodą oczyszczoną (dosłownie szczyptę dodaję na małą miseczkę). Wcześniej używałam babydreamów i hippów, ale po tym jak dobrze się sprawdza zwykła woda nie zamierzam do nic wracać chyba że na wyjściach:)
Nie słyszałam o korze dębu, ale teraz będę już wiedzieć. My o ile używamy wielorazówek, to nie mamy problemów z pupą. Przerabialiśmy je raz w szpitalu, ale tam nie było warunków, ani do wielorazówek, ani do kąpieli w krochmalu. Pomogła maść tormentile, którą mi przyniosły pielęgniarki.
Na co dzień Huggies Natural Care lub Pure, są naprawdę świetne.
Ja chciałąm kupić nawet myjki cheeky monkey ale jakoś nie podrodze mi i są chusteczki lub wilgotna pocięta tetra/flanela. Do gęstęj zawartości jednaj jadę na chusteczkach.
A korę dębu używam czasme przy infekcjach intymnych. Jest super i naprawdę przynosi ulgę
To ja mam jeszcze inny patent na wszelkie odparzenia: mleko (Twoje! Moje! Matczynne 😉 ) – napsikać, wklepać, chwilę odczekać i dopiero pielucha.