Czasem dopada mnie leń. Nie mam kiedy usiąść i przegrzebać internet w poszukiwaniu fajnego przepisu. Albo znajdę, a nie mam wszystkich składników, a w biedrze to już w ogóle ich nie ma. Czasem kombinuję po swojemu, a czasem razem z leniem odpuszczamy. Wtedy sięgam po porcję mrożonego (zawczasu) królika. Do tego warzywo, garnek do gotowania na parze et voilà. I wczoraj był królik + marchewka + ogórek kiszony (ostatnio nie lubi, ale może akurat?; ogórek mój z lata jeszcze, nie jakaś kwaszona octem podróba).
Byście musieli zobaczyć te okrzyki pospieszające mnie, żebym szybciej kroiła, szybciej studziła, szybciej dała. Królik bezprecedensowo zjedzony w całości. Ogórki skrupulatnie odłożone na tacę obok talerza. Marchewka dziabnięta, tym razem szału nie zrobiła. Ale myślę sobie: tyle tego zwierzaka zjadła, to najedzona.
I się zaczęło. To. To. To. To.
Palec nieubłaganie wskazywał winogrono. Dołożyłam na talerz. Zjedzone.
To. To. To. To.
Jabłko? Proszę bardzo. Zjedzone. Kawałek został.
To. To. To. To.
Kasza jaglana (gotowana i odłożona dla Tomka w woreczku)? Ale że chcesz, córko moja, taką suchą?
TO!
Wyłożyłam łyżeczkę. To.
Wyłożyłam drugą. To.
Trzecią. To.
Chcesz całą torebkę? Taaa!
I zjadła tacie pół (pół!!!) torebki kaszy jaglanej na sucho, zagryzanej kawałkiem jabłka.
Oto nasze BLW (poziom wyższy).
.
U nas ostatnio risotto, a w osobnej misce na środku stoły żółty ser starty na grubych oczkach do posypania tegoż risotto – dla nas, Zosia miała bez sera. Zosia: TO, TO, TO! No i… zjadła prawie całą miseczkę startego żółtego sera, aż jej się uszy trzęsły 😛 Jak dziecku odmówić, kiedy ono dokładnie wie, czego chce? 😉
Dobrze, że skończyła na połowie kaszy. Jeszcze wyjadlaby wszystko z lodówki 🙂
A tak serio, to cieszy matkę widok jedzacego dziecka, dziecka z apetytem!
Aaaa! Zapomniałam, że jeszcze był grejpfrut! Cały, z błonkami, wyrwany z ręki podczas obierania z tych błonek 😀
Heheheh, wcina aż miło. Cudna jest!
U nas falami – albo całkiem podobnie z zaimkiem 'to' sponsorującym obiad sześciodaniowy niemalże albo wystawianie języka i plucie wszystkim czym popadnie. Wróć, poza piersią. Piersią nigdy nie pluje.
PS (bez kropek!) Jakie włoooooosy! Ta grzywaaaa! Ach ach! <3
A, i jak Wam się ten fartuch (ikeowy?) sprawdza? Bo ja już nie wyrabiam z vanishem :/
Fartuch jest super. Nieidealny, bo nie jest wodoodporny, ale uchronił wiele ubranek. Nie wszystkie, bo czasem pod rękawem albo kołnierzem przeszło. Tyle że ja się nie przejmuję i olewam wanisze… (leń)
Fajnie jak dzieci jedzą 🙂
Wiem, co mówię! 😉
😀 😀 😀
u nas przy jedzeniu ostatnio wszystko….BAM!
Taki mały głodomorek 😀 Alicja też pochłania wszystko, ostatnio najbardziej lubi chusteczki higieniczne… ech.
Az przyjemnie poczytac! Moje od poczatku byly wybredne. Pasowalo im tylko kilka wybranych smakow i nic innego nie chcialy sporobowac. I tak im juz zostalo. :/