Wpis sponsoruję sobie sama, żeby nie było. Chociaż udało się załapać na darmową przesyłkę.
Jak zdążył się Czytelnik zorientować, raczej stronię od gadżetów dziecięcych. Na niektóre się tam skuszę, ale większość z nich uważam za zbędne. I tak postanowiłam, że moje dzieci (przyzwyczajam się do liczby mnogiej) nie będą pić z niekapków. Nie zalecam ich innym rodzicom, to dlaczego miałabym zalecić sobie?
Co złego w niekapkach?
Choć nie jest to post o niekapkach, to nadmieniam tylko, że:
- Mechanizm picia z kubka niekapka nie różni się od picia z butelki. Udział biorą te same partie mięśni. I te same partie co przy butelce nie biorą udziału, choć by mogły (powinny). Czyli to trochę oszukiwanie siebie, że nareszcie pozbyliśmy się butelki.
- Ustnik znajduje się między dziąsłami, a później zębami. I zapewniam, że nie jest to naturalne dla rozwoju zgryzu i pracy mięśni warg i policzków. Ani dla pracy języka. Nie jest to oczywiście proste równanie, że używanie niekapka powoduje wady zgryzu lub wymowy, ale znacznie zwiększa możliwość ich wystąpienia. Zwłaszcza gdy dziecko cały dzień biega z tym kubkiem przy sobie.
- Pozycja głowy przy piciu z niekapka jest niefizjologiczna dla połykania. Najłatwiej połykać, zwłaszcza płyny, w lekkim przodopochyleniu głowy.
Normalny nienormalny kubek
Całe życie na niekapku nie da rady. Nauka picia z kubka czeka każdego, trudno i darmo. Ja wybrałam moment pt. „czemu by nie od razu?”. Stosujemy BLW, po każdym posiłku tak czy siak trzeba się przebrać i żadne kaftaniki z IKEI nie poradzą (choć jest coraz lepiej). Wykorzystałam więc ten fakt i za jednym zamachem uczę Natalkę pić wodę z normalnego kubka. To znaczy z nienormalnego, ale w normalny dorosły sposób. Wierzę, że przy okazji niweluję możliwość przetrwania niemowlęcego sposobu połykania, który mógłby się utrzymać przy długim karmieniu piersią (przy butelce, niekapkach i smoczkach według mnie szanse drastycznie rosną — ale obiecałam sprawdzić co z tą piersią, to sprawdzam) i który pokrzyżuje moje logopedyczne szyki.
Zaczęłam więc od kubeczka do pojenia Medeli — gdy zaczynałam rozszerzać dietę. Przyznam, że szału nie było. W grudniu kupiłam 2 kubki Doidy. BLW-owcy, logopedzi polecają, więc postanowiłam zmierzyć się z ich fenomenem.
Od razu uczulam, że to nie jest tak, że dziecko zobaczy kubek, złapie za rączki i wypije z niego wodę. Nasza nauka wciąż trwa, a mijają 4 miesiące. Efekty widzę każdego dnia.
Co jest dobrego w Doidy Cup?
Po pierwsze: samoregulacja. Jestem gorącą orędowniczką tego, aby dziecko miało możliwość samodzielnie regulować swoje potrzeby fizjologiczne. Najpierw umożliwia to karmienie piersią, potem BLW, wkrótce odpieluchowywanie. I picie z normalnego kubka też. Daję Natalce możliwość regulowania sobie i dozowania wody. Gdy sobie nie radzi — asekuruję. Nigdy nie wlewam w nią (choć dokoła wszystko zalane). Z tego punktu widzenia (samoregulacji) ważne, żeby zapamiętać, że picie podawane i dozowane przez rodzica nigdy nie jest tym samym piciem dozowanym sobie przez dziecko. Chyba nietrudno wymyślić do tego eksperyment? Poproście kogoś, aby Was napoił. Obojętnie: z butelki, z kubka. To nigdy nie będzie takie samo, jak wtedy, gdybyście zrobili to sami.
Doidy ma dwa uchwyty, takie akurat na rączki małego dziecka i na szczęście za małe na ręce rodzica. To bardzo ułatwia samodzielne dozowanie.
Po drugie: pochylenie. Ten kubek jest dziwny, bo jest przechylony. Obserwowałam Natalkę, jak z niego pije i zachodziłam w głowę, o co chodzi. Po co to. Olśniło mnie, gdy dałam jej do picia wodę w szklance. Aby w razie nagłego zamachu w sensie wymachu nie doszło do zalania sufitu sąsiadom, nalewam tej wody około centymetra. I tyle nalałam do szklanki. I zaczęły się schody. Jak się napić, nie odchylając głowy (prawidłowa pozycja), skoro trzeba odchylić głowę, żeby poleciało?! Otóż to: Doidy umożliwia picie przy zachowaniu bezpiecznej pozycji.
Co mogłoby być lepszego w Doidy Cup?
Cena. Ja wiem, patenty, certyfikaty. Jednak 28 zł u źródła (i ponad 30 zł np. w Smyku) odstraszy rodzica, który stwierdzi, że za taką kasę, to kupi porządny niekapek.
Przezroczystość. Nie dopatrzyłam się i chyba nie ma kubków przezroczystych. Szkoda, bo w ten sposób łatwiej na początku kontrolować ilość płynu i jego dozowanie.
Podsumowanie
Kubek, mimo ceny, polecam. Wiem, że nie u każdego się sprawdzi, dlatego nie namawiam i nie straszę niekapkami. Uświadamiam jedynie, że niekapki święte nie są i żeby sobie nikt nie myślał. Jeśli ktoś nie lubi się babrać w wodzie czy innych soczkach, to niechaj pozostanie przy tym, co jemu odpowiada. Ale zaklinam: obserwuj dziecko i nie przegap momentu.
Nauka picia z Doidy zabiera dziecku chwilę. Ale gwarantuje lepszą pracę mięśni, samoregulację i w końcu samodzielność. To wszystko oczywiście można osiągnąć, używając zwykłego kubka. Ale ta pozycja… Ta pozycja z pochyloną do przodu głową do mnie przemawia!
Mnie ten kubek osobiście nie przekonuje dziwny jest:P Mieliśmy kubek 360 i super się sprawdzał, a co dla mnie było ważne, to właśnie to że nic się nie rozlewało, mogłam go brać na spacery, zostawiałam przy łóżku Antka i mógł pić z niego na śpiocha, sięgać po niego samemu, nic się nie stało jak go przypadkiem przewrócił itd… jedyna wada to że jest koszmarny do mycia;P A Antek i tak bardzo szybko załapał picie z najzwyklejszych szklanek i butelek
Właśnie słyszałam, że koszmarny w myciu i że trzeba często wymieniać uszczelki (??), co mnie z kolei odstrasza, bo znam siebie, zaraz rnęłabym w kąt i tyle byłoby zabawy.
Jak byłam u koleżanki, to dała mi kiedyś wodę w tym kubeczku doidy dla Antka i od razu matka oczywiście na siebie wylała:| Więc jak ja się nie umiem tym posługiwać, to dziecka z tym kubkiem nie widzę;P
Uszczelki czy często trzeba wymieniać… jak ktoś chce mieć barzo szczelny ten kubek to tak….My mieliśmy go po innym dziecku i ani razu do tej pory nie wymieniałam. Chociaż fakt, że już sporo cieknie. Teraz planuję to zrobić. żeby Adaś miał już szczelny kubek:)
Adaś raczkuje<3
Ja to mam to zboczenie, że widzę to tak: szczelność zapewniana przez kubek = szczelność NIEzapewniana przez wargi hehe. Dobra, mam bzika w głowie :/
Adaś!!! <3
Też mamy Doidy, wg mnie cena jest oczywiście wygórowana jak na kawałek plastiku, ale jak na kubek, który będzie się używało ze dwa lata to tragedii nie ma. Ja za to nie widzę tego fenomenu. Jakość picia z Doidy i z kubka prostego (niekapek z Ikei, ale ze zdjętą górą) jest u nas identyczna. Tak naprawdę zwykła szklanka sprawdza się u nas identycznie. Doidy używamy tylko do picia czegoś gęstszego (kasza, zupa), wtedy faktycznie można to lepiej przechylić. Moja Rózia tez pije tylko z otwartych kubków, chociaż chciałabym żeby poza domem przekonała się do czegoś mniej kapiącego, ale odmawia. 😛
U nas widać było tę różnicę w pozycji głowy. Albo może ja jestem przeczulona na tym punkcie. W każdym razie podczas terapii połykania jest to kluczowy element (a naukę potraktowałam trochę jak terapię, no co zrobię ;)).
Zresztą Natalka wszystko teraz by piła z głową w przód, z butelek (takich zwykłych z wodą) też hehe, co łatwe nie jest.
U nas doidy jeszcze czeka na swój czas. Przyznam bez bicia, że głównie z mojego lenistwa. Bo łatwiej mi jest dać Lence picie w bidonie, niż uczyć picia z kubeczka. No ale, kiedyś trzeba będzie 🙂 I to fakt: cena doidy może odstraszać. W sumie to kawałek plastiku, tyle że w nietypowym kształcie.
No, a niekapki są bardziej skomplikowane, mają więcej elementów, zmyślnych rozwiązań, a jeszcze są tańsze 😉
Ja z kolei teraz do bidonu się przymierzam, tylko zapominam go kupić cały czas 😉 Jak jest ciepło, to nie ma problemu na spacerach, daję w otwartym. Ale jak nie jest ciepło, to to nie jest fajne (np. oblanie).
My mamy lovi 360 stopni i jest super. Cena też wysoka, ale było warto. Antek dobrze sobie radzie a przy okazji nie oblewa otoczenia, nie muszę go pilnować z tym kubeczkiem. Ale nie powiem, bo zastanawiałam się nad doida
Ja też nie mam przekonania do Doidy… Niby jest lepszy, ale już prędzej dam mu się napić z normalnego kubeczka. Unikam gadżetów i zbędnego wydawania pieniędzy, ale może jeszcze się przekonam… 😉
Zdecydowanie popieram unikanie gadżetów. 🙂 U mnie to trochę zawodowe testowanie przy okazji (#dzieckodotestowania co poradzę). A Ignaś rzeczywiście pije z normalnego kubka? Od razu? 🙂
Magda, a jak jest z rurką- w sensie, jak buzia tu pracuje? A taki bidon z dziubkiem (podobne dziubek nie-ptasi piszę się przez "U") wyciąganym? (taki sportowy wiesz, co ma takie okrągłe wyciągane cuś)
Rurka jest fajna do pracy buzi, głównie warg. Zwłaszcza dla dzieci, które przez szalone matki zostały pozbawione możliwości jedzenia łyżeczką 😉 W bidonie jest super pozycja, bo głowa w przód. W tych takich butelkach trzeba się odchylić do tyłu. Czasem dawałam Natalce taką butelkę (z biedrze są 0,33 l) i się cieszyła, że może jak mama z gwinta 😛 ale żeby jej to szło, to nie powiem 😉
No i wiadomo, całe życie na bidonach się nie pociągnie. Ale jestem na tak, zwłaszcza że są rewelacyjną alternatywną dla niekapków na wyjścia!
Racja, racja, z tym odchylaniem, teraz to widzę. Kurde myślałam o tym wyciąganym bidonie, bo nam te z rurką przeciekają, wyobraź sobie! Miałam ostatnio w torbie i się przechylił i wylało się..także na dynamiczne wyjścia słabo. Chyba, że jakiś egzemplarz nieprzeciekający się znajdzie.
Łeee to kicha 🙁 To trzeba chyba osobno brać wodę w butelce i do tego kubek. Ja tak jeszcze robię, bo tego bidonu nie mam.
O, o odchyleniu głowy bym nie pomyślała! Dzięki za ten wpis!
My Lu poimy z butelki szklanej, zwykłej i Ona wymyśliła świetny sposób dozowania – pakuje jęzor do środka. A w ciepłe dni daję Jej do łapek zwykły, metalowy kubek i niech się zalewa 😉
Ale to pochylenie głowy… Przegadam z Mężem i może zainwestujemy 😉
Hehe u nas też jęzor w środku był, w kubku też.
A to prawda, że jak się ciepło zrobiło, to ze wszystkim łatwiej. I do jedzenia można rozebrać, i oblać się wodą nie jest straszne!
Zwłaszcza, że my nadal bez krzesełka… 😉
A co z kubkami treningowymi? Nie jest to niekapek, ale tez trzeba go przechylić, aby się napić. Dużo osób poleca go jako pierwszy etap nauki picia z normalnego kubka.
Alicjo, jeśli chodzi Ci o kubki typu Reflo Smart, to tak, znam je. Pojawiły się dużo później niż mój artykuł, dlatego o nich nie pisałam. Idea tych kubków jest świetna (mały strumień wody). Ale nadal wymuszają odchylenie głowy w tył, co w zestawieniu z Doidy jest na minus. Kwestia wyważenia plusów i minusów oraz obserwacji dziecka. 🙂