Jedziemy. Nie wiemy dokładnie gdzie. Gdzieś. Na kemping. Pierwszy raz od 3 lat (ja), pierwszy raz od niepamiętnych lat (Tomek), pierwszy raz w życiu (Natalka). Przez chwilę była wizja, że buso-kamperem się nie uda, więc szybko kombinowaliśmy wizytę w decathlonie, żeby jakiś namiot prorodzinny kupić.
— Tylko szkoda, że stolika nie będziemy mieli.
— Oj. Będziemy jeść na trawie.
— Jak kupimy drogi namiot, to będziemy jeść trawę.
Witaj, przygodo!
6 komentarzy
Jestem pelna podziwu, ze w zaawansowanej ciazy i z roczniakiem przy boku wybierasz sie na kemping! Ale to pewnie dlatego, ze ja na kempingu w zyciu nie bylam… 😉 Maz (ktory zreszta tez nie byl, ale lubi nowe wyzwania), namawia mnie na wycieczke w przyczepce kempingowej i to za rok, kiedy dzieci beda juz mialy 3.5 oraz 5 lat, ale nawet to jakos mnie nie przekonuje. 🙂
Podziwiam, bo ja w ciąży bym się nie zdecydowała chyba pod namiot:) Inna sprawa, że mi po prostu było wiecznie niewygodnie i kokosiłam się w łóżku jak księżniczka na ziarnku grochu:D Tym bardziej trzymam kciuki i życzę duuużo wypoczynku!
Trawa też jest dobra
Podziwiam! Ale życzę Wam udanego wypoczynku 🙂 Chyba na następny rok też gdzieś tak pojedziemy… Namiot mamy maluchny, uzbieramy na taki prorodzinny… Tylko potem kemping prorodzinny by się przydał 🙂 – mam nadzieję, że się pochwalisz, gdzieście byli 😀
Mam nadzieję, że wreszcie odpoczniesz!
Zazdroszczę:) Ja pierwszy porządny urlop zaliczę może w przyszłym roku;/