Tekst ten chciałam napisać 20 tygodni temu, ale dobrze, że tego nie zrobiłam. Połowa ciąży, połowa prawdy. Z każdym dniem, każdym tygodniem dochodziły nowe obserwacje i zaskakiwały kolejne etapy. Ale od początku.
Czy można karmić piersią w ciąży?
Jeżeli nic się nie dzieje, nic nie niepokoi, nie ma plamień, bólu brzucha i innych objawów, a mama i dziecko sobie tego życzą, to można karmić w ciąży. Ale oczywiście najpierw trzeba się przedrzeć przez lekarza, ginekologa, położnika. A ci — jak czytam historie i żale wielu kobiet — standardowo po potwierdzeniu ciąży zalecają odstawienie starszego dziecka.
Bo tak.
Bo to powoduje skurcze macicy. Bo się poroni. Bo w mleku są od tej chwili szkodliwe hormony. Bo teraz będzie lecieć trująca siara. Bo dziecko karmione piersią zabierze temu w brzuchu wszystko co najcenniejsze. Bo z mamy nic już nie zostanie, sucha plama, ot co.
Serio, takie powody wyczytałam przez ostatnie 8 miesięcy, kiedy temat uważniej śledziłam. I teraz tak. Można uwierzyć, można sprawdzić. Ja sprawdzam i szukam sama informacji, od pewnego czasu przynajmniej. Wiedziałam więc, że jeśli będzie wszystko w porządku, to karmić nie przestanę. Natalka miała 7 miesięcy, gdy na teście ciążowym wyszła druga kreska. Wszystko było w porządku.
Pozostało zmierzyć się z lekarzem. Opcji jest kilka.
- Niektóre dziewczyny posłusznie odstawiają (bywa, że później mają do lekarza lub do siebie o to żal).
- Niektóre walczą. Zapowiadają, że będą karmić i co mi doktorku zrobisz.
- Niektóre się nie przyznają. Nie pyta, to się nie chwalę.
- Niektóre szukają przyjaznych matkom karmiącym lekarzy.
Ja na oszustwa i walki sił ani ochoty nie miałam. Łatwiej było mi zmienić lekarza. Podejrzewałam, że mój Natalkowy doktorek zaraz by zawadiackim tonem zaordynował odstawienie. Chociaż nie sprawdziłam, to na pewno tego nie wiem. Przez 3 tygodnie szukałam lekarza „pro-kp”. Gdzieś na grupie fejsowej dla karmiących mignął mi wątek, wpadło jedno nazwisko. Zadzwoniłam, umówiłam, okazało się, że wizyty na NFZ. Na pierwszej byliśmy we trójkę (plus Orzech oczywiście) i pani doktor widząc Natalkę, od razu spytała, czy karmię ją piersią. Na moje tak, dopowiedziała, że ciąża nie jest przeciwwskazaniem i nie muszę przerywać. Czyli tak jak się spodziewałam po riserczu. Ulżyło.
Jak to więc wygląda u nas?
Trochę czytałam o różnych sytuacjach, jakie mogą się zdarzyć podczas karmienia w ciąży. Przyjmowałam do wiadomości, ale nie nakręcałam się. Czasem nawet lekko nie dowierzałam. Jakie zmniejszenie produkcji? Przecież doskonale panuję nad swoją mleczną produkcją.
Co się może wydarzyć, co się wydarzyło?
1. Bolesne brodawki.
Tak. Jeszcze zanim test okazał się pozytywny, a okazał się już w 4. tygodniu, odczuwałam bolesność podczas karmienia. Zbiegło się to z pierwszymi zębami Natalki i jej eksperymentowaniem, ale to była także taka zwyczajna bolesność. Dla niektórych dziewczyn jest to nie do przejścia i rezygnują z karmienia. Jestem w stanie to zrozumieć, bo i ja momentami gwiazdy widziałam.
2. Zmiana smaku mleka w 15. tygodniu ciąży.
Tego akurat nie wiem, ale bacznie w tym czasie przyglądałam się Natalce. Nawet jeśli smak się zmienił, nie dała po sobie poznać nic a nic. A niektóre dzieci w tym właśnie momencie dziękują mamie za wspólną mleczną przygodę. Do akcji włączają się hormony ciążowe, dzięki którym nawet w pierwszej ciąży od tego 15. tygodnia można zauważyć laktację (tak było u mnie). Od tej pory też mleka może być coraz mniej. Widzę tu niekonsekwencję, bo jak hormony startujące produkcję mleka mogą hamować produkcję mleka? Ale widać jakaś mądrość natury w tym jest.
3. Zmniejszona laktacja.
Ciężko jednoznacznie mi ten moment ustalić, bo był to intensywny okres naszego BLW. A BLW z karmieniem piersią, laktacją, regulacją ilości, odstawianiem jest przecież ściśle powiązane. Fakt jest taki, że produkcja zmalała, a ja przestałam mieć nad nią kontrolę. Gdy podczas tzw. kryzysu laktacyjnego wystarczy się położyć z dzieckiem i dać mu ssać do woli, a wszystko się rozhula i unormuje na nowo, tak teraz nie było sposobu na zwiększenie mlecznej produkcji. Tym sposobem roczna Natalka miała niemal zakończony proces rozszerzania diety. Mleko zostało do usypiania głównie.
4. Koniec laktacji.
Nie wiem, jak to zinterpretować u nas. Prawdą jest, że po 32. tygodniu zaczęłam obserwować siarę, a przestałam widzieć mleko. To koniec czy nie koniec? Bo o ilości nie wypowiem się w ogóle, gdyż nigdy tego nie sprawdzałam i sprawdzać nie zamierzam. Zwłaszcza że nie ma dobrego na to sposobu. Wystarczy mi, że Natalce smakuje i się domaga. Oj, jak słodko się domaga.
Ominęła mnie jednak możliwość zróżnicowania produkcji. Czasem dziewczyny pod koniec ciąży jedną pierś zostawiają w spokoju, żeby przygotowała się na noworodka, a karmią tylko z drugiej. I obserwują, że w tej używanej płynie wciąż mleko, a w drugiej robi się siara. Cóż, u mnie nie zadziałało.
5. Karmienie piersią może spowodować przedwczesny poród.
Powtórzę regułkę obowiązującą na początku ciąży: jeśli wszystko jest dobrze, to nic złego stać się nie musi. Karmienie piersią wyzwala oksytocynę. Oksytocyna powoduje skurcze macicy. O to całe halo się toczy. Hafija donosi o dwóch okresach podczas ciąży (niezagrożonej). Do 38. tygodnia, gdy macica jest niegotowa, oraz po 38. tygodniu, gdy macica wykazuje gotowość porodową. Powinno więc to działać tak, że do 38. tygodnia macica ma w nosie oksytocynę, a potem zaczyna pod jej wpływem pracować. Szykować się.
U nas było tak. Do 37. tygodnia faktycznie nie czułam nic. Ani pół spięcia podczas karmienia. Jedyne co, to gdy Natalka ssała — Leon się w brzuchu budził i zaczynał harcować. Znak, że być może dostawał jakieś bodźce ku temu, nie wiem, może lekkie dociskania, wibracje. Po 37. tygodniu faktycznie zaczęło się coś dziać. Podczas karmienia odczuwam silniejsze spinanie się i twardnienie brzucha, czasem z tym charakterystycznym pobolewaniem. Upajam się tymi chwilami, bo czuję, że macica się szykuje do naszego VBAC.
![]() |
W trójpaku foto: Iza Maciejewska, izamaciejewska.pl |
Co mi się nie podobało?
- Brak kontroli nad ilością produkowanego mleka.
- Zbyt szybkie przejście do głównie stałych posiłków jedzonych przez Natalię (związane z powyższym). Nie było u nas tego, że przez pierwszy rok podstawą karmienia jest mleko matki, a inne produkty mają rolę uzupełniającą. Trochę mam wyrzuty sumienia w związku z tym.
- Długie ssanie na sucho. Och, czasem miałam kompletnie dość, bo Natka przestawała ssać, a zaczynała ciumkać. Po pół godzinie w bezruchu (bo usypiasz dziecko przecież) chciałam odcinać piersi i uciekać. A Natalka wtedy się odczepiała, robiła mi „papa” i sobie szła… bynajmniej nie spać! Czasami myślałam, że oszaleję. Ale teraz skupiam się na tej oksytocynie, macicy i jakoś nam lepiej to wychodzi. Żałuję, że nie mogę zabrać córki na porodówkę!
Więcej informacji na ten temat, także o prawdziwych i poważnych przeciwwskazaniach do karmienia w ciąży znadziecie u Hafii: http://www.hafija.pl/2013/11/karmienie-piersia-w-ciazy.html.
No normalnie uwielbiam Cię. Choć sama, o czym wiesz, nie należę do zagorzałych zwolenniczek karmienia piersią i na pewno bym odstawiła (z radością), jak tylko dowiedziałabym się, że jestem w ciąży, to Ciebie nieustannie podziwiam. Za konsekwencję, upór, wiarę, że to, co robisz, jest dobre i słuszne. A już najbardziej podziwiam Cię za VBAC, że w ogóle chcesz podejmować próbę (trzymam kciuki, żeby była udana!).
Ojeny, dzięki za te słowa. I trzymaj, trzymaj, proszę!
Zaczynam 12 tydzień ciąży i nadal karmię 15-miesięczną córkę piersią. Na szczęście moja ginekolog (a przy okazji rodzona matka 🙂 ) jest kompletnie nieinternetowa, zdroworozsądkowa i bazująca przede wszystkim na swoim kilkudziesięcioletnim doświadczeniu (porody przyjmuje niemal codziennie), wg którego:
1) nikt jeszcze nigdy od kp nie poronił, a mnóstwo jej ciężarnych pacjentek karmi;
2) naturalne porody po cc to norma, a niegroźne pęknięcie blizny zdarzyło się na jej dyżurze dokładnie raz.
Ja na razie w laktacji zmian nie zauważyłam, mojemu ssakowi żadne blw nie przeszkadza w byciu niejadkiem i żywieniu się ciągle przede wszystkim mlekiem (niestety…). Może jest szansa na zmianę? Bardzo mnie również zdziwił ból brodawek, o którym piszesz. W pierwszej ciąży bolesne piersi to była moja zmora, nawet koszulka sprawiała mi ból. A teraz nic, jakby mi ktoś miejscowo zaaplikował znieczulenie. Zobaczymy jak będzie dalej. 🙂
Zuzanno, taka lekarka i do tego matka rodzona to skarb! Jeśli możesz zdradzić (może być na priv: magda@logociocia.pl), gdzie Twoja mama przyjmuje, jak się nazywa – podzieliłabym się (za zgodą) tą wieścią z dziewczynami z grupy vbac, bo to odwieczny problem: znaleźć niestraszącego lekarza.
Z brodawkami masz rację, zapomniałam zupełnie o tym, że czasami mam wrażenie odcięcia prądu, w ogóle, w ogóle nie czują dotyku, pojęcia nie mam od czego to zależy. Normalnie zrzuciłabym na moment cyklu, ale cyklu brak przecież.
Powodzenia w ciążowym karmieniu. Ciekawe, jak potoczy się u Was, bo co para mama-ssak, to inna historia. Oby mleko płynęło do samego końca!
Żadna to tajemnica, bo nazwisko to samo. 😉 Ewa Szulist. Prywatnie przyjmuje w Toruniu, na NFZ w przychodniach podtoruńskich: Dobrzejewice, Aleksandrów Kujawski, Chełmża. W Chełmży też dyżuruje. Swoją drogą Chełmża swego czasu otrzymała trzecie miejsce w Polsce w rankingu szpitali organizowanego przez Rodzić po ludzku (czym chlubi się do dziś) i osoby, którym zależy na karmieniu piersią, bliskości po porodzie itp., a są z okolic Torunia – bardzo często wybierają ten szpital. Sama tam rodziłam i naprawdę super sprawa z podejściem tam do rodzących.
Dziękuję, wieści przekazane 🙂
W Chełmży syn mój rodzony urodzony 🙂 Jak dobrze trafić na takie cudne wieści!!! Właśnie szukam ginekologa, który nie każe odstawiać w ciąży, bo ma taki kaprys.
Bajko :>
Niestety jeszcze sie nie udało 🙁 szukam na potem – liczę, że lekarz, który "pozwala" karmić w ciąży pomoże mi w tę ciążę zajść pomimo karmienia pierdyliard razy na dobę 😉
No właśnie:] karmienie w ciąży cudne, tylko weź sobie człowieku znajdź w tę ciążę karmiąc!
No kurczę no. Niezbadane ścieżki hormonów… Dziewczyny, życzę szybkich zajść!
Niezbadane, niezbadane. U mnie regularne cykle wróciły niecałe 5 miesięcy po porodzie, chociaż w tamtym czasie nie zdarzało się, żebym karmiła rzadziej niż co godzinę… (w dzień i w nocy…). A starania zajęły dokładnie 1 cykl, kiedy o pierwsze dziecko walczyliśmy 3 lata. 🙂
Ślicznie wyglądacie razem:)
U mnie wiesz jak było z karmieniem, ale wiem że odstawienie Antośka było dobrą decyzją, teraz i tak czasem karmię tandem- ściągam od czasu do czasu trochę mleka Antoniowi do kubka:D
I może to jest dobre rozwiązanie, jak któraś mama chce karmić dwójkę, a nie może karmić w ciąży:)
A za vbac trzymam kciuki:) Mi się udało tylko dlatego, że mały tak bardzo się śpieszył na ten świat, że był już za nisko na cc, bo przy takich wcześniakach zazwyczaj rozwiązują ciąże przez cc. Ale dla mnie poród naturalny był bardzo potrzebnym doświadczeniem i cieszę się że mogłam to przeżyć:)
Wow, super z tym kubkiem. I że Antoś wypija. Bo słyszałam/czytałam, że dziewczyny tak robią, ale niektóre skarżyły się, że nie smakuje. A zawsze to trochę zdrowia i przeciwciał.
Pamiętam, że u Ciebie poszło wybitnie błyskawicznie i niespodziewanie. Na pewno większą część radości z naturalnego porodu przykrył strach o Adasia. Ale dobrze, że teraz z perspektywy czasu doceniasz to zakończenie 🙂
Napisz co u Was!
Wypija i ostatnio nawet mi mówi, że chce mleczka, a ja mu na to, że nie ma mleczka, bo myślałam że chodzi mu o takie od krowy, bo dziadkowie mu czasem dają. A on na to: Jak nie masz? w cycku masz! 🙂
Ale dla mnie to tak naprawdę jedyna szansa na długie karmienie, bo ja osobiście jakoś nie czuję karmienia dwu- czy trzylatka prosto z piersi, Adasia na razie chcę karmić do wiosny, ale też biorę pod uwagę, że jeszcze jakiś czas będę ściągać i mu dawać z kubka:)
Ja samą porodówkę wspominam wspaniale, i właśnie w ogóle się wtedy nie martwiłam o Adama, myślałam o zadaniu jakie mam do wykonania, czekałam na skurcze, potem jak poczułam że się rodzi i go zobaczyłam, to w ogóle kosmos:) Wspaniałe przeżycie. Po porodzie też chodziłam cała zadowolona i dumna jak paw i ciągle to przeżywałam i wspominałam, aż do momentu kiedy następnego dnia poszliśmy z mężem do niego na OiOM i usłyszałam od lekarza że jest w stanie ciężkim, to mną wstrząsnęło i przestałam się tak cieszyć, ale i tak wspomnienia z porodu dalej są jednymi z najpiękniejszych w życiu i naprawdę lubię do nich wracać:) Oczywiście te z tej końcówki na sali porodowej, bo ten początek co leżałam na oddziale pod tokolizą, nie mogłam się ruszyć i raz miałam nadzieję, a raz ją traciłam to był rzeczywiście koszmar. I w ogóle mogłabym o tym opowiadać i opowiadać, jak widać:D Choć trochę smutku w tym jest, ale wiem, że choć w tej części na którą miałam wpływ, spisałam się doskonale:)
A u nas? Adaś rośnie.skończył roczek, ma ponad 8 kg, chodzi przy meblach, logopedycznie też super, bardzo dużo dźwięków wydaje, jest bardzo towarzyski i komunikatywny, powtarza gesty, wskazuje obrazki, itp. A dla mnie to jest zawsze mega przeżycie, kiedy słyszę o nim tyle dobrego od tych wszystkich specjalistów, że już dawno nie widzieli takiego wcześniaka tak dobrze rozwiniętego, nie mogłam dostać lepszej nagrody za to wszystko. Jedyne co to może dostanie okularki, bo zezuje trochę, ale ponoć często tak jest od słabego napięcia. Z chustą też się zaprzyjaźniliśmy:) Ale żeby nie było za dobrze, to mam koszmarny problem z Antkiem i z odpieluchowaniem go- po pół roku prób dalej nic nie łapie i już mam szczerze dość obsikanego mieszkania, a on od września idzie do przedszkola… No i dość sporo mi chorują, jak nie jeden to drugi. I tak leci:)
Szacun! Ja bym się nie zdecydowała na poród naturalny gdy pierwszy był cc. Przy drugiej ciąży nastawiam się tylko na cesarke, takiej nabawiłam się fobi
O karmieniu w ciąży pisałam u siebie po pierwszej wizycie u ginekologa, zresztą wiesz 🙂 Tyle, że ja ani nie ukrywałam faktu, że karmię, ani nie walczyłam (choć w głowie przygotowywałam się na to), a lekarza zmieniać nie chciałam. Moja pani ginekolog chyba nie jest jakoś szczególnie "pro-kp", ale jest bardzo ciepła i nie traktuje pacjentek z pozycji autorytetu. Dlatego wystarczyła asertywność (o jaką siebie nie podejrzewałam :P) i pokazanie, że wiem, co robię, mam wiedzę w tym temacie. Cały czas czuję się świetnie, wyniki mam książkowe, więc pani doktor do tematu nie wraca 🙂
U nas produkcja mleka i częstotliwość karmień zmniejszała się stopniowo, ale obecny stan bardzo mnie cieszy. W 3 miesiącu ciąży, po 17 miesiącach karmienia Zosi wreszcie przestałam używać wkładek laktacyjnych 😉 Kiedy karmię jedną piersią, druga wreszcie odpoczywa, a między karmieniami rzeka mleka już mnie nieoczekiwanie nie zalewa. Przyznaję, że daje mi to poczucie komfortu, którego mi brakowało. No i liczba karmień na dobę spadła z miliona (kilka razy w nocy + czasem nawet co 5 minut w ciągu dnia) do średnio trzech: po przebudzeniu, w południe na drzemkę i wieczorem na usypianie. Zosia zaczęła przesypiać całe noce. Oczywiście, zdarzają się wyjątki w obie strony, czasem jednak się w nocy obudzi i pije, czasem jej się w ciągu dnia przypomni bez powodu, ale czasem też nie ma ochoty na poranne mleczko. Aż sama się dziwię, jak ładnie się to wszystko samo naturalnie układa, bo początkowo miałam mnóstwo obaw.
A co do zabierania dziecka na porodówkę, to wiesz, czytałam niedawno o porodówce w Mysłowicach (fb, grupa o porodach domowych) i tam po porodzie dziecko może wejść na salę porodową przywitać się z rodzeństwem 🙂 A do domu można wyjść już w dniu porodu. Od Ciebie to dość daleko, ale ja zaczęłam się bardzo zastanawiać nad porodem tam właśnie. Kto wie, może kiedyś to będzie standard we wszystkich szpitalach? 🙂
I tak sobie myślę, że jednak to jest ta mądrość natury: że ma 9 miesięcy na przygotowanie starszaka na pojawienie się konkurencji u źródełka. Mimo że mam trochę wyrzutów sumienia, że u nas za wcześnie to poszło, to jednak cieszę się, że odbywa się to stopniowo i łagodnie. Ale nie zmienia to faktu, że nowej rzeki doczekać się nie mogę – i reakcji na nią Natki 😀
Szpitale – temat rzeka, wiadomo. Dochodzą do mnie głosy, że pojedynczo następują zmiany. Tu tacie pozwalają być przy cięciu. Tu rodzeństwo wpuszczą na porodówkę. Do traktowania porodu w kategoriach fizjologii i normalności jeszcze trochę, ale idzie pomału ku dobremu 🙂
Nie miej wyrzutów sumienia 🙂 Przecież nie odstawiłaś Natalki, karmisz ją nadal i dajesz jej to, co najlepsze. A ona na pewno jest zadowolona z takiego stanu rzeczy, jaki jest.
Ja to bym najbardziej chciała rodzić w domu, ale chyba jeszcze nie tym razem. Raz, że za taki poród trzeba zapłacić, a za szpitalny nie, a my właśnie będziemy się przeprowadzać, więc wiadomo, nie rozmnożę pieniędzy. A dwa, że trochę bym się jednak bała, a wiem, że od nikogo z rodziny i znajomych nie miałam bym wsparcia w tej decyzji. Już słyszę w głowie, co by mi wszyscy mówili. Ale pójść do szpitala, urodzić i tego samego dnia wrócić do domu to chyba opcja, która mi odpowiada. I tak wiem, że usłyszę, że mam "fanaberię", skoro mogę przecież urodzić w swoim mieście, bo inne tam rodzą i nie narzekają 😉
[* Plugin Shield oznaczył ten komentarz jako „0”. Powód: Nieudany Test Bota GASP (pole wyboru) *]
Co jutro gotujecie na obiad? Ja ugotuje rumfordzka wedlug starego przepisu. Jest przepyszna, poszukajcie sobie w goglach: zupa rumfordzka babci