Być może część z Was czekała na ten wpis. Ciekawość: jak gada córka przemądrzałej logopedki. Na pewno zdania podrzędnie złożone buduje, a główną jej rozrywką jest ćwiczenie dykcji na „koszt poczt w Tczewie”.
Hola, hola. Natalka ma 18 miesięcy, a ja w domu jestem dla niej mamą. Nie terapeutą. Nie przeprowadzam terapii. Ani doświadczeń. Jestem mamą. I mam na głowie młodszego brata starszej siostry. Ponadto zauważam, że to ja zaczynam mówić i intonować jak Natka, a nie odwrotnie. Takżetego. Ostatnio pożegnałam się przez telefon z obcą mi kobietą, słodkim Natalkowym [papa].
Ad rem. Według norm, podręczników, tabelek i innych logopedycznych opinii Natalii rozwój mowy idzie całkiem przeciętnie. Kończąc rok, nie mówiła mama, tata, baba ani inne takie. Mówiła [sss] na psa. I [papa] — na pożegnanie. Ewentualnie [tio] — na całą resztę świata. Według mnie było to nawet ciut później, niż się zakłada.
Długo nie mówiła [mama] ani [tata]. Oczywiście używała tych sylab, nawet tak, że brzmiały jak rasowe słowa. Ale nie były nimi. Nie szło za nimi znaczenie. Ja wiem, że niektórzy rodzice słyszą [mama] w szóstym miesiącu, gdy dziecko zaczyna gaworzyć. Zazdroszczę, że umieją się tym tak naiwnie i szczerze cieszyć. Ja to mam tak, że musiałam mieć pewność, że [mama] oznacza mnie. I wiem, kiedy to się stało. I wiem, jak inaczej to brzmiało od dwóch złączonych ze sobą sylab [ma]. I wiem, że [tata] wołane z wanny o wiele wcześniej było pierwsze do licha od [mamy].
Ja w tym czasie obserwowałam, czy wszystko jest w porządku. Nie ingerowałam, ale jednak krytyczne oko zawodowe pozostawało czujne. Obserwowałam i zastanawiałam się, kto, kiedy i na jakiej podstawie te normy rozwoju mowy pookreślał, bo cóż, prawda jest taka, że dawno temu, pierwsi logopedzi, językoznawcy zafascynowani rozwojem mowy u dzieci… obserwowali ten proces u własnych dzieciaków i z tego wyciągali wnioski, które później stały się punktem wyjścia dla tych wszystkich tabelek pt. „czy twoje roczne dziecko mówi 5 słów?” czy „a kiedy do logopedy?”. Człowiek doznaje potem pewnego dysonansu, kiedy uważa, że jego dziecko zaczyna mówić raczej późno, a obcy ludzie po chwili interakcji z Natką podnoszą zdumione głowy i widać ich uniesione brwi, i mówią, jak ona pięknie i dużo mówi. A ja znów się karcę, że za bardzo przykładam ją znów do miarek, widełek i okienek — zwał jak zwał.
Każdego dnia zaskakiwałam się i wciąż nieodmiennie zaskakuję postępem w rozumieniu naszych komunikatów. Choćby wtedy, gdy rzucę sobie pod nosem przy przewijaniu Leona, że znowu nie wzięłam chusteczek, a za 15 sekund Natka biegnie do mnie z chusteczką do nosa, której używała do wysmarkania lali i krzyczy [cik cik] (apsik apsik = chusteczka).
Przełom nastąpił w momencie pojawienia się Leona. Wraz z nim przyszła paląca potrzeba nazwania nowego obiektu domowego. Nagle okazało się, że każdy w domu ma swoją nazwę. Mama, tata, Natalka i Leon. LEŁO. LEEEEEEEEŁŁŁŁOOOOOOOOO! Leon będzie dzieckiem, które najczęściej ze wszystkich dzieci usłyszy swoje imię. Kilkadziesiąt razy dziennie słyszymy czeklistę domową. Mama? Tata? Leło? Trzeba przytaknąć i oczywiście wskazać Natalkę, mówiąc, że to Natalka. Także nie ma opcji, że się gdzieś zgubimy ani że odjedziemy bez kogoś spod sklepu.
Wkrótce okazało się, że nazywanie jest:
- całkiem proste — wystarczy trafić w brzmienie i od razu rodzina się cieszy,
- całkiem sensowne — pomaga odróżnić różne rzeczy,
- całkiem logiczne — chyba wszystko ma swoją nazwę,
- całkiem przydatne — ułatwia dostanie tego, co się chce.
Wtedy się zaczęło. Nazywanie na całego. Nagle książki przestały służyć do jedzenia. Okazało się, że w nich można wszystko nazwać. A niektóre z tych rzeczy jeszcze coś robią (mysz robi [pi pi], rower [dyn dyn], a kot [kc’i kc’i]). Jeśli są rzeczy, zwierzęta lub zjawiska, których nie umie jeszcze nazwać (bo np. słowo biedronka jest za trudne, a jednak biedronka nie za bardzo coś robi, co by można jakoś wygłosić), to doskonale wie, co jest co i wskazuje bezbłędnie. Powoli zaczęła odchodzić od onomatopei i dziś zamiast [u-u], czyli hau-hau, jest [p’es], a zamiast [y-hy], czyli ihaha, jest [końń].
Gdy tylko uzupełnię zeszyt Natalkowych słów, podzielę się tą listą. Jest tam drzewo i rzeka. Jabłko i huśtawki. Schody i dzieci. I wiele, wiele. Ale jednak wciąż jesteśmy potrzebni, my rodzice, do lekkiego tłumaczenia światu, o czym mówi nasza córka. Są słowa przekręcone i zdublowane (a nawet więcej). Ot, na przykład [sieci] znaczy: dzieci, śmieci, picie, świeci, księżyc. Każde subtelnie inaczej zaakcentowane, wyartykułowane. A my się uczymy razem z nią.
Cóż, trudno. Czasem [dupa] oznacza buty.
Dziękuję Ci logo- i matko i Magdo!
Zaczęłam już srać w gacie, czytając i słuchając i wiedząc, że mój Nat ma JUŻ 16 miesięcy i nie operuje przepisowymi sześćdziesięcioma słowami. Niby keep calm, niby widać, że główka pracuje, język z dnia na dzień się rozplątuje, ale wiesz jak jest… rett-schiza.
Uwolniłaś mnie od schematów. N. od niedawna zaczyna nazywać siorkę „lala”, w sensie Blanka, kręcąc Blanki koncentratorem tlenu mówi „ne ne” i pokazuje, że nie wolno, kotek robi „miauuuu” a jak jest w tv to ona leci po swojego kotka z Ikei. Jest dobrze, uffff… 😀
Pamiętam tą prawdę ze studiów – mówienie zaczyna się w głowie, paszcza to ostatni level. Amen.
No pewnie, że jest dobrze! Bardzo podobnie jak u nas. Odtabelkujmy się, ja próbuję 😛
Moja Lenka w wieku 16 miesięcy to mówiła może ze trzy słowa. Teraz dopiero się trochę rozkręciła.
Dupa <3
Antosiek na swoje dwa latka mówił tylko pojedyncze słowa. Nie budował najprostszych zdań.
Trzy miesiące później tworzył już skomplikowane konstrukcje, a teraz buzia mu się nie zamyka:) Każde dziecko ma swój czas.
Teraz nie mogę się czekać aż Adaś zastąpi wrzask bardziej zrozumiałą dla mnie formą komunikacji 🙂
Jasne, że wszystko ma swój czas. Istnieje jednak pewien procent dzieci, u których takie opóźnienia wynikają z faktycznego problemu. Jeśli rodzic nie jest pewny, nie zna się, nie wie – lepiej, żeby sprawdził, niż przeoczył. Ale gdy wszystko gra – to niech gra po swojemu. Chyba mnie zlinczują fachowcy 😛
Tak z ciekawości, bo to najbardziej rzuciło mi się w oczy – Natalka wymawia normalnie głoskę „L”? Kurcze, Zosia to prawdziwa gaduła (dojdziecie z Natalką do tego etapu to będziesz BŁAGAĆ o choć MINUTĘ milczenia, uwierz mi :P), mówi zdaniami, choć z wyraźnością jest różnie, ale „L” zdecydowanie przekracza jej możliwości. „Lala” to wciąż „jaja” 😉
Wierzę, wierzę 😀
Tak, Natalka mówi L. Czasami zdarzy jej się zamienić na J. Ale to jest takie specjalne L. Z jęzorem na wierzchu zamiast za dziąsłami górnymi 😀 Zamienianie L na J jest jak najbardziej normalne na etapie Zosi. 🙂
Po Twoim wpisie mam 2 refleksje.
a) Podobną strategię przyjęłam w odniesieniu do (bez szału) rozwijającej się mowy F. I też nie umiem cieszyć się na sylaby „mama”, które słyszałam od dawna, ale wiedziałam przecież, że to nie o mnie chodzi 😉
b) Mamy chyba dość podobnie 😉 (I zdecydowanie inaczej niż u mojej Ł). Obecnie jestem na etapie: kuma wszystko, po swojemu gada pełnymi zdaniami (ale jakiś tłumacz by się zdał…), ale to co mu zaliczam 😉 to dosłownie trzy słowa na krzyż (i jest mama 🙂 ), ale za to mamy dużo onomatopej, więc jakoś jestem spokojna i póki co o logopedzie nie myślę. Widzę, że to swoim tempem, ale do przodu jednak idzie.
Pozdrawiam zapracowana po uszy! Ale zaglądam! 🙂
Ja też zaglądam i podziwiam zapracowanie i ogarnianie reszty życia.
Pewnie, że idzie swoim tempem. Już mam prawie gotowy wpis na ten temat. Wkurzyłam się na „środowisko” i te ich tabelki. 😉
U nas jest „Śpi?” z palcem przy buzi (jak do „cicho), „mniam mniam” (to ja :D), „tata/mama” (to Mąż, czasem i ja), „nie”, „tak”, „mmm” z przytaknięciem = dziękuję, pokazuje wszystko (np. jak przykłada rączkę do ucha to znaczy, że coś dzwoni), gada pełnymi zdaniami w suahili. I teraz ciekawostka: na pytanie „mówi już coś?”, ja odpowiadam „tak”, Mąż „nie” :p
U nas też mniam mniam. Na każde jedzenie, na mleczko, na to, jak ktoś je albo pije. Zaraz po „Leło” to najczęstsze, co słyszymy 😉 A pełne zdania w suahili to po prostu rewelacja. Ja się wyłączam i tylko na nią patrzę i patrzę, i patrzę <3
My rozkładamy ręce „nie rozumiem” i Ona się tego gestu od nas nauczyła… Używa prawidłowo 😉