Przedwigilijna krzątanina. Kompot, śledzie, ciasta. Moja mama dowiozła z Łodzi farsz, żebym zrobiła uszka do barszczu (małą kwaśność zakwasu buraczanego musiałam zamaskować dużą pieprznością). Uszka wałkowane wazonem. No wiadomo, dzieje się, choć bez szczególnego spięcia.
— Musisz jeszcze wyprasować sobie koszulę.
— Nie.
— Nie? Nie będziesz się mi oświadczał w pomiętej!
— Będę. Żebyś potem nie mówiła, że „a… no… to ja nie wiedziałam… myślałam, że jesteś inny”.
— Aha. To może ja przykleję z powrotem te włosy do nóg?
Takżetego. Nareszcie będę się tak samo nazywać jak moja mała ferajna.
12 komentarzy
<3 😀 !!!!! 😀 <3
Gratulacje! 🙂
U nas też były zaręczyny w Święta, tyle że nie w Wigilię, a w drugi dzień świąt – 5 lat temu 😉
My się tyle z Tomkiem jeszcze nie znamy 😀
I teraz chociaż (chyba) mam mniej lat niż Ty właśnie poczułam się staro 😛 Bo my jesteśmy razem już ponad 10 lat 😉
Wspaniale! Gratulacje!
🙂 Gratulacje Magda! Pierścionek zacny <3
Ulala, gratuluje!
A pierscionek sliczny!
Fajnie! Dla mnie przez wiele lat to była tylko formalność, a jak (przez formalność właśnie) przyszło co do czego i stanęliśmy w końcu przed urzędniczką, to okazało się to jednym z największych wydarzeń w moim życiu. 🙂 Ale nazwiska nie zmieniłam, ehhhh… 😛
<3 <3 <3
Ooo 🙂 No gratulacje! I jak z tą koszulą w końcu? 😉
Gratulacje 🙂
Congratulation!