Czasami zastanawiam się, skąd u innych matek bierze się tyle roztropności? Że mają taki głos wewnętrzny, który mówi im, że to przesada, żeby odpuścić. Dlaczego ja nie mogę odpuścić tylu rzeczy, tylko chcę mieć wszystko?
Będzie to opowieść o tym, że piękne, wyretuszowane zdjęcia w rzecznych zaroślach, w których skrywają się stylizowane na nimfy matki karmiące dwoje swoich dzieci (w wersji starszak–młodszak) zamydliły mi oczy i odebrały zdrowy rozsądek.
No dobrze, aż tak źle nie jest. Faktem natomiast jest to, że się na tym tandemie przejechałam. Jak z Natką za jej noworodztwa i wczesnego niemowlęctwa miałam wrażenie zalania mózgu, ciała, łóżka i zegarów mlekiem, tak teraz — brak słów. Są dni, że nie mogę się z łóżka wygrzebać, bo albo Leon głodny (święte prawo), albo Natka woła miko (święte prawo, choć czasem nadużywane).
Rotacja — to imię naszej rodziny. Jedno śpi, drugie chce jeść, iść spać. Potem pierwsze się budzi, głodne, potem drugie, też głodne. I tak mija przedpołudnie. Potem już tylko poobiednia drzemka (jednego) i zazdrość (drugiego), i wreszcie piersiowe usypianie nocne (łącznie 3 godzinki). Noce do zniesienia tfu na szczęście tfu tfu.
Równocześnie karmię ich rzadko i raczej w ekstremalnych sytuacjach. Teraz to już jakoś jest to do ogarnięcia, ale jak Leon był mniejszy i mniej stabilny, to nie umiałam ich przy sobie poukładać i wszystko tak pokracznie wychodziło. A to, że każde z nich ssie inaczej (zupełnie!), raz mnie rozśmieszało, raz wnerwiało. Zdarza się to więc nieczęsto — np. jak wrócimy ze spaceru i sytuacja wygląda tak, że gdyby Leon już biegał, to urządziliby wyścig przełajowy do moich piersi. (Przełajowy, bo czasu na sprzątanie w związku z tym mam jeszcze mniej).
W projekcie fotograficznym udział wzięłam, co by to szaleństwo upamiętnić. Była sesja w studiu fotograficznym, była sesja w Hali Stulecia. Było pierwsze samodzielne wyjście z dziećmi w miasto, podróż samochodem, pot, stres, ogarnianie, chusta, wózek, parkowanie, wyjmowanie, drzemanie. Emocji towarzyszącym temu zdjęciu nie sposób opisać. Dobrze, że czarno-białe, to nie widać mojej zlanej potem twarzy. Ot, przygoda.
Wiele razy towarzyszyły mi złe myśli, żeby rzucić to wszystko w cholerę. Ale potem przechodzi. Gdy myślę o tym, jakie to dla Natalki ważne. Jakie zdrowe. Jakie bliskie. Nie umiałabym tego tak po prostu przerwać. Kusi mnie wizja zobaczenia tego całego samoodstawiania. Na razie wydaje mi się abstrakcją i szczytem niedowierzania. Ta, akurat, sama z tego zrezygnuje. Słowo daję, nie zdziwiłabym się, gdyby pierwszy podziękował za współpracę Leon.
Tak jest dobrze. To tylko krótki i niepowtarzalny czas, którego nie chcę potem żałować. Oto odpowiedź na pytania z pierwszego akapitu.
Karmienie w tandemie od strony technicznej
Zostawiając rozterki na boku, należy się kilka słów wyjaśnienia, jak to zrobić i zorganizować.
Za radą doradczyni laktacyjnej ze szpitala, w którym przyszedł Leon na świat, kieruję się zazwyczaj jedną zasadą: młodsze dziecko ma zawsze pierwszeństwo. Jak już uda się to wytłumaczyć starszemu dziecku, jak przejdziemy przez szereg fochów, szlochów i łez, to zasada pierwszeństwa dotyczy tego, że starsze dziecko je z piersi, którą przed nim (w dowolnym przedziale czasowym, chodzi o zachowanie kolejności) opróżniło młodsze. Natka jest mistrzynią picia z pustej piersi i w sumie zadaje cios powiedzeniu, że z pustego to i Salomon nie naleje. Ona się autentycznie napije z pustej (pozornie — odsyłam po wiedzę dotyczącą laktacji) piersi. Ma dar, ale co się dziwić, jak połowę mojej ciąży ssała prawie że puste piersi.
Gdy Leon skończył miesiąc, uznałam, że można odpuścić już tę zasadę, że laktacja jest w miarę stabilna i że to obojętne kto po kim będzie sobie jadł. Szybko wróciłam do starych zasad, bo zrobił się totalny sajgon z tym wszystkim. Już lepiej, jak jest jakiś porządek, choć jeśli istnieje taka potrzeba, to zasady pierwszeństwa nie stosuję.
Plusy karmienia w tandemie
Niewątpliwym plusem podwójnego karmienia jest to, że starsze dziecko zastępuje laktator i niweluje takie problemy jak kryzys laktacyjny, zastój, przepełnienie piersi. Tym razem nie zdarzyło się coś takiego jak kryzys laktacyjny, choć nie powiem, gdy byłam z dzieciakami przez kilka dni sama, tak mnie obsiadły, tak ossały, że jak się mózg z piersiami połapali, o co chodzi i że trzeba więcej, to po 3 dniach budziłam się cała zalana mlekiem. Tak mi rozkręcili akcję.
Po porodzie nie miałam problemów z bolącymi brodawkami. Raz, że wiedziałam, że trzeba reagować, gdy dziecko się źle przystawia. Ale dwa — Natka pracowała do samego końca nad ich kondycją.
Widok ich złączonych rąk, gdy (od wielkiego dzwonu) jedzą równocześnie…
Minusy karmienia w tandemie
Jeszcze mniej czasu niż mało czasu.
Niechciana zazdrość starszego dziecka. Czasem płacz. Czasem milczące zrozumienie, które jakoś tak smutno boli moje serce — momenty, w których usypiam Leona, a Natalka bez słowa idzie zająć się sobą. (Uwaga! Cisza naprawdę jest zwodnicza, a potem są freski na ścianach).
***
Podsumowując, wygląda to tak, że w szczegółach narzekam, a w ogólności jest mi z tym dobrze. Czasem konkretne przypadki mnie denerwują, a szeroka perspektywa bardzo mi się podoba. Takie rozdarcie.
Chciałabym, żeby kobiety mające przed sobą wizję karmienia w tandemie miały na uwadze, że to nie tylko rozczulające zdjęcia. Czasem to orka na ugorze, a mleka idzie tyle, że nawet nie masz czym sikać. Decyzję warto podjąć w ciąży, bo potem to jak?
Zdjęcia autorstwa Magdy Seeger-Wolańczyk, www.grunwaldstudio.pl.
Życzę Wam powodzenia! Niech się układa jak najlepiej! I niech tego czasu ciut dla samej Ciebie się znajdzie 🙂
Nie przewiduję w najbliższej dekadzie. Ale dziękuję :*
Magdo, jestem podobna do Ciebie w pewnych aspektach. Jesteśmy maksymalistki życiowe, idealistki, my jesteśmy trochę szalone 😀 Moje szaleństwo polega jak wiesz na karmieniu dług drugiego dziecka i ogólnie „maniu” tego drugiego, Twoje to karmienie w tandemie. Nie ma letko, życie to nie bajka. Ale wiem i sama o tym piszesz, że warto. Będziemy to na starość dzieciom opowiadać 😉
P.S. Odstawiam moją N… sama się nie odstawi, nie ma szans. Cały Jej świat się rozsypał, budujemy go od nowa. Z miłością mimo, że bez mleczka i cycusia.
Masz rację, to dobre określenie. Maksymalistki. Tylko czasem to takie męczące 😀 W imię „mania” historii do opowiadania dzieciom i wnukom jednakowoż dam radę 😉
Daj znać, jak odstawienie poszło. Każda historia mnie ciekawi 🙂
Mogę opowiedzieć swoją. Dziecko z maja 2014 🙂
Kinga, opowiadaj!
Opowiadam moją historię zakończenia kp. Będzie długa.
Uwielbiałam kp i po pokonaniu początkowych trudności (cc w całkowitej narkozie, dziecko pierwszy raz zobaczyłam po 7 godzinach, w nocy nie było ze mną, był dokarmiany mm, zbyt krótkie wędzidełko podjęzykowe – przycinane, złe chwytanie brodawki, itp.) było naprawdę wspaniale! Mały przybierał pięknie, przeglądanie telefonu i czytanie książek w trakcie karmienia stało się faktem, żyć nie umierać 🙂 Nawet powrót do pracy mnie, nas nie zniechęcił. Chociaż powroty z pracy i noce już trochę tak..
Syn był bardzo stęskniony (czy za mną, czy za mlekiem kwestia dyskusyjna). Nie zdążyłam zdjąć butów on już domagał się pożywienia, nie mogłam zjeść obiadu, bo najpierw musiałam go nakarmić (kiedy wróciłam do pracy miał 18 miesięcy). „Wisiał” na piersi cały czas. W nocy również karmiłam. I kiedy budził się 2-3 razy najadał się, obracał się na drugi bok i zasypiał było boskp! Gorzej, kiedy robił sobie z piersi smoczka i każda próba wyciągnięcia go z jego usta kończyła się dramatem w 5 aktach z nocnymi wrzaskami i histeriami… Zaczęłam się frustrować.. Podbiegające do mnie dziecko w wiadomym celu po raz pięćdziesiąty w ciągu godziny budziło moją irytację! I pomyślałam: halo! chyba nie o to tu chodzi!!
Poszłam do doradcy laktacyjnej, dzięki której w ogóle karmiłam. Zobaczyła jak synek je. Mocno się w nas wpatrywała i powiedziała: proszę powiedzieć, jak pani myśli ile minut on jadł? Popatrzyłam na nią zdziwiona i odpowiedziałam: no cały czas… Otóż nie, M. efektywnie ssał krótką chwilę, a większość czasu spędzonego przy piersi traktował na zasadzie smoczka uspokajacza…
Wraz z położną postanowiłam opracować plan zakończenia kp. Po rozmowie, po obserwacji postanowiłyśmy, że najlepszym sposobem będzie nagłe zakończenie. W ogóle takiej opcji nie brałam pod uwagę jak i tego, że mam spać w innym miejscu niż syn, a nim ma się zająć mąż! Byłam wielkim przeciwnikiem tej metody, bo jak to? nie dość, że mama zabiera cycusia to jeszcze siebie!? Ale postanowiłam zaufać położnej (już raz wyszło mi to na dobre) z myślą, że jeśli cokolwiek będzie nie tak, zmienię plan.
Mąż świetnie poradził sobie z nowym wyzwaniem i pierwsza noc bez mamy i cycusia przebiegła nad wyraz spokojnie. M. obudził się dwa razy i oczywiście płakał ale był to dosyć spokojny płacz, który tatuś szybko utulił. Spałam za ścianą i chyba mi było ciężej niż synowi. Kolejne noce były podobne, a czwartą noc bez piersi synek przespał całą.
Cała sytuacja była cięższa dla mnie niż dla synka. Bardzo to przeżywałam, chyba zbyt mocno nakręciłam się na kp i chociaż wiedziałam, że taki moment nastanie i decyzja była przemyślana to nie do końca byłam gotowa i pewnie nigdy bym nie była.. Na początku bardzo bolały mnie piersi i odciągając pokarm bardzo przejmowałam się, że tyle mleka w nich jest, a ja nie pozwalam synkowi pić..
Dzisiaj jest już lepiej ale przyznaję, że nadal mam łzy w oczach jak myślę o końcu naszej przygody z kp. Nie żałuję, że to nastąpiło, bardziej jest to żal o mijanie czasu 🙂 że już nie jest taki malutki 🙂 Nasze relacje uległy diametralnej przemianie, ja się nie irytuje kiedy po raz milionowy przychodzi i „nudzi” o pierś, on potrafi lepiej spać i bawić się bez potrzeby przerywania zabawy zawsze kiedy pojawiam się na horyzoncie..
Moje obawy, co do jego jedzenia też się rozwiewają. Zjada ładnie jak jest głodny, jak nie ma ochoty to nie je. Wpadłam w pewną pułapkę kp – miałam pewien spokój, bo jeśli czegoś nie zjadł to wiedziałam, że jest pierś i że z piersi sobie poje. A on był takim dzieckiem, które piersi nigdy nie odmawiało.. Wygodnickie to muszę przyznać..
Mąż mężem 🙂 ale bez chusty nie dałabym rady. Karmiłam w każdej możliwej pozycji, w każdym możliwym miejscu. M. więc wszystko kojarzyło się z jedzeniem. Kiedy brałam go na kolana, trzymałam na rękach, leżałam z nim. Ale w chuście nie karmiłam nigdy i dzięki niej mogliśmy zastąpić brak karmienia i ten rodzaj bliskości – bliskością, którą daje chusta. Nocnego usypiania bałam się bardzo, bo dotąd było banalne – pierś i lulu. Miałam obawy ale zamotałam go w chustę kółkową i… odpłynął.. Głaskał pierś ale bez irytacji.. Odtąd kiedy potrzebował bliskości, a zwykłe wzięcie na ręce odpadało bo było frustrujące dla M. (zawsze brała mnie i karmiła!) motaliśmy chustę 🙂
Tak, chusta miała tutaj niemal terapeutyczne działanie..
Minął miesiąc. Jest dobrze. Tęsknię dalej za kp (coraz częściej myślę o drugim dziecku…). Ale nasze relacje są lepsze. Wiem, że kiedy wracam z pracy M. jest stęskniony za mną a nie za moimi balonami 😛 (które balonami być przestały naprawdę! szok… ja kiedyś miałam takie małe piersi?! 🙂
Pozdrawiam i dzięki za możliwość wygadania się.
Kinga! Nawet nie wiesz, jak się cieszę, że się tak u mnie wygadałaś. Historia prawdziwa, ot co. W wielu momentach tylko przytakiwałam, bo wiem, o co chodzi. Każda mama długo karmiąca wie. Zauważam też, że powtarza się motyw „odstawiłam i przesypia całe noce”. No tak to już jest, że to nie tylko o mleko chodzi. Czasami trzeba zrobić bilans korzyści i strat – u nas np. nie wyszło spanie w czwórkę. Napiszę o tym, ale dość powiedzieć, że uznałam, że zdrowsze dla Natalki będzie przesypianie całej nocy (co praktykowała od skończenia roku) niż spanie z nami na baczność i ciągłe pobudki od pobudek Leona. I też widzę wiele plusów, choć często mi jej brakuje obok.
A najbardziej z Twojej opowieści zazdroszczę Ci tego, że M. przychodzi do Ciebie się TYLKO przytulić. Bo u mnie to wiadomo, przytulanie przytulanie, wszystko fajnie, ale prędzej czy później pada hasło „miko” 😀 No to strach się przytulać 😉
Kinga, zapewne mało osób dotrze do tych komentarzy. Jeśli chcesz się podzielić tą historią na forum, to użyczę Ci miejsca w gościnnym poście. Jeśli chcesz, przeredaguj, dodaj, odejmij co uważasz za istotne. Możesz napisać do mnie mail na magda[at]niesiesie.pl.
Jeszcze raz dzięki 🙂
Hej. Zmobilizowałam się i napisałam maila 🙂 Pozdrawiam
O rany! 🙂 Cieszę się jednak, że u nas poszło to jednak w drugą stronę. Róża sama zrezygnowała z ostatniego, wieczornego karmienia. Od tego czasu minęły już jednak dwa miesiące, a ona nadal woła „am” jak widzi mnie bez koszulki, jakoś tak bezwiednie otwiera
jej się też paszcza jak mnie przytula w okolicy piersi. Mówię jej wtedy, że przecież tam nic nie ma, śmiejemy się razem, ale następnego dnia jest to samo. Słowem: pamięta. 😛 Do porodu zostało mi 7 tygodni, jestem niemal pewna, że widząc ssącego brata ona też będzie chciała. I co wtedy? Naprawdę nie wiem! Ehh… Tobie życzę dużo siły i żeby jednak wkrótce było lepiej. No przecież musi! 😉
Fajnie, że tak się potoczyło / toczy. Też jestem ciekawa, jak będzie po porodzie u Was. Bo cóż, historie bywają różne. Moja znajoma odstawiła 18-miesięczną córkę, rok później urodziła siostrę (rok!) i ona wróciła do karmienia. I trwa to już pół roku 😀
Myślę o tym dużo, bo dojrzałam do kolejnej ciąży. Staram się wyrzucić z głowy jakieś dziwne ambicje, które towarzyszą mi momentami na myśl o kolejnym porodzie i karmieniu dwójki dzieci. I wiem raczej, że tandem nie jest dla mnie, choć być może nie byłby tak trudny, z racji, że starszak byłby trzylatkiem. To doświadczenie musi być niełatwe, dlatego bardzo Ci gratuluję
I widzisz. Kolejna rzecz jest taka, że dlaczego ja nie miałam w sobie tej potrzeby dojrzewania do kolejnej ciąży, tylko od razu byłam gotowa? (tak sobie rozkminiam) Dobrze, że teraz mi się włączyło 😉 Trudno, nie będziemy się ścigać z księżną Kate (w sensie nie że z Tobą, tylko tą brytyjską).
Może i zmęczona, ale piękna! I totalnie odmłodzona dwójką Czerwona Kurteczka! 🙂
Dzięki 😀 przynajmniej do zdjęć jako tako się trzymam 😉
A ja Ci tego tandemu zazdroszczę 🙂 Chociaż dziwi mnie, że w minusach piszesz o zazdrości, bo zazdrość pojawiła by się i tak, a ja w zasadzie myślałam, że wspólne karmienie pomoże ją zmniejszyć.
Czytałaś u mnie o samoodstawieniu Zosi? Na początku mojego 40 tygodnia ciąży, a dokładnie 2 tygodnie przed urodzeniem Kajtka. Po porodzie piła z piersi raz, bo chciała. Każdego dnia natomiast prosi o „cycusia”, jednak na pytanie czy chce pić, odpowiada „nie, tulić”. Przytulam ją do piersi i tak usypia. Dziś przekonałam się, że już nie potrafi ssać, bo próbowała łapać tak, jak się pije przez słomkę.
Jeszcze powiem Ci tak – skoro taki „hajnidek”, który na początku mojej ciąży ssał milion razy na dobę potrafił dojrzeć do rezygnacji z piersi, to ja wierze, że każde dziecko kiedyś do tego dojrzeje. Oczywiście nie każde w wieku 23 miesięcy 😉 Ale mi akurat żal takiego krótkiego stażu kp, bo byłam gotowa na dwa razy tyle.
Po pierwsze, Angelika, bardzo serdecznie gratuluję Ci synka. Daj znać, co i jak. Jak się odnajdujesz? Czy też jest taki hardkor jak u mnie? Chociaż mailem, w wolnej (hyhy) chwili.
Po drugie, rozumiem Twoją „zazdrość”, bo gdyby Natka się odstawiła, to też bym zazdrościła tandemów wszystkim. A tak miałam okazję przekonać się, jaki to level. Wysoki, wysoki. Jak dla mnie oczywiście. Ale tak naprawdę podjęłabym taką samą decyzję jeszcze raz. Po prostu raz jest gorzej, raz lepiej. Zazdrość jest tak ogólnie minusem. Pewne, że się pojawi, wiem. U nas w sumie jakoś tak łagodnie mimo wszystko to przebiega. Wręcz serce mi wychodzi (nomen omen) z piersi, gdy widzę troskliwość Natalki. I gdyby nie karmienie tandemu może by nie było tylu fochów. A jak pisałam, równoczesne karmienie nie bardzo mnie kręci, bo wolę, jak Leon sobie spokojnie może usnąć przy mleczku, a nie ćwiczyć wygibasy, żebyśmy wszyscy jako tako się pozbierali dokoła.
I masz rację, i dziękuję za przypomnienie, że dzieci nie piją mleka do osiemnastki 😀 Taaak, Natka też to porzuci. Czasem tylko brak mi tego wglądu w przyszłość nieuniknioną, gdy mleko zalewa rozumek. 😉
Dziękuję bardzo 🙂 Ogólnie nie jest tak źle. Mąż wciąż powtarza, że spodziewał się, że będzie gorzej. Ale u nas na to wszystko nałożyła się przeprowadzka, tzn. mój dzień wyjścia ze szpitala był też pierwszym dniem w nowym mieszkaniu. Mieliśmy przeprowadzić się dużo wcześniej, ale remont ciągnął się i ciągnął i niestety tak wyszło, choć staraliśmy się tego uniknąć. No i chyba mamy fazę „buntu dwulatka” (w który nie wierzyłam :P). Zosia uwielbia Kajtka i jako taką zazdrość nie bardzo okazuje. Ale odreagowuje swoje stresy i smutki… wrzeszcząc. Takie mamy histerie o różne błahostki. Zosia po prostu wrzeszczy, jakby ją ktoś ze skóry obdzierał :/ A my wciąż uczymy się, jak na to reagować.
Brakuje mi karmienia Zosi chyba głównie z tego powodu. Straciłam najlepsze narządzie wychowawcze, najlepszy i najprostszy sposób uspokajania jej i siebie. Hormon miłości naprawdę działa cuda 😉 Karmiąc Zosię zawsze mijała mi cała złość na nią, miałam dużo więcej cierpliwości do niej. A teraz zostało mi tylko liczenie do 10… po kilkanaście razy 😉
PS Myślę często o tym, jak napisałaś, że Zosia siedziała, gdy miała 4,5 miesiąca. Ale że tak sama? Z czworaków?
Nie z czworaków. W zasadzie ja wtedy nie wiedziałam, że tak powinna. Po prostu łapała się czego popadnie i się podciągała (my jej nie sadzaliśmy ani nie podciągaliśmy, tylko ona sama), jak już podniosła się do pozycji siedzącej to siedziała sama bez podparcia. Z perspektywy czasu nie wiem czy to było dobrze, ale wtedy próby nie pozwolenia jej na to siadanie to było siłowanie się z nią i jej płacz, a my byliśmy przekonani, że nie powinniśmy jej tłamsić. Kiedy usiadła z czworaków nie pamiętam, jakoś w okolicy pół roku chyba.
Tak przegladam Twoje posty i dorzuce swoje trzy grosze 🙂 oprocz tego ze wygladacie pieknie :))) to ja osobiscie ciesze się, ze nam się nie udalo karmic w tandemie (choc chwilami dawalam Antkowi moje mleko z kubka.) Z Adamem tez powoli konczymy nasza mleczna droga. Ja już bylam zbyt wyczerpana, a a w dodatku przypaletaly się do mnie problemy ze zdrowiem. Stopniowo ograniczalam karmienia az zostalo jedno przed spaniem. I na razie się tego trzymam, choc pewnie już tez niedlugo 🙂
A ja kp 22miesięczniaka, do niedawna mega cycoholika. I okazuje się, że jestem w ciąży! trochę się boję, jak to będzi i jak to wszystko ogarniemy. Tym bardziej, że chciałam karmić min 2,5 roku a może i do samoostawienia… powiedzcie mi mamy tandemowe, karmiłyście całą ciążę? W jakim wieku były Wasze starszaki jak urodziłyście drugiego cycoholika?
Pozdrawiam mamy karmiące 🙂
Beato, przegapiłam Twój komentarz!
Ja akurat karmiłam całą ciążę (pisałam o tym). Ale znam mamy, których dzieci się odstawiły w ciąży i potem wróciły do piersi (choć więcej chyba nie wraca). Akurat ciąża to jest taki krytyczny moment w drodze mlecznej, że się go nie przewidzi.
Witam,
Bardzo jestem ciekawa, jak toczy się Wasza mleczna droga, mam 25 miesięczną córkę, która pije sporo w nocy, ze dwa, trzy razy w dzień, przyznam, że mam mieszane uczucia, co dalej robić. Jestem w 13 tc., ale piers dla córki jest bardzo ważna, odmowy kończą się histerią, nie chcę dla niej traumy, nie chcę, by pojawienie się rodzeństwa kojarzyła źle….tandemu się obawiam, choć wierzę, że może być dobrze….tylko jak to zrobić, żeby było?
U nas różnie. Tandem dalej na topie oczywiście. Leon to Leon, wiadomo, ma swoje prawa. A z Natką jest mniej więcej tak: mleko na pobudkę (2 razy zapomniała!), mleko na dobranoc. I mleko w ciągu dnia. Było do drzemki, ale drzemka odchodzi powoli w niepamięć (nie zawsze), a mleko na razie zostaje gdzieś w środku dnia. Zdarza mi się odmawiać jej, jeśli to jest bardzo nadprogramowe, bo czasem mam dość. Końca nie widać.
Jeśli chodzi o ciążę, to zbliżasz się do takich ważnych momentów. Podobno ok. 16 tc zmienia się smak i niektóre dzieci nie chcą pić. Po połowie ciąży ilość mleka maleje i niektórym dzieciom nie chce się na pusto. Ale to wiesz, nie przewidzisz 😉
Wysłuchałam w rozmowie niedawno taką poradę: jeśli coś (kp) ci przeszkadza, to zakończ to. Ale najpierw upewnij się, że nie ma sposobu, aby uczynić to (kp) mniej uciążliwym. Czasem się da, czasem nie. 🙂
Przeczytałam ten wpis pierwszy raz,kiedy moje tandemowe karmienie trwało coś ze dwa tygodnie. Byłam na skraju szaleństwa,a rozpacz z powodu cierpień starszego dziecka przyprawiała mnie o wybuchy płaczu,trwające kilka godzin. Czytając wstęp lałam łzy i czułam się dodatkowo przybita,reszta tekstu też niespecjalnie mnie podniosła na duchu 😉 choć teraz wydaje mi się dość optymistyczna 😀 Teraz,po 8 tygodniach,jakoś funkcjonujemy we troje. Starszy dzieć musi ssać zawsze wtedy,kiedy młodszy,plus często w innych momentach,że o nocach z przewijaniem niemowlaka przy akompaniamencie zawodzenia „chcę mlećko,chcę mlećko”,o głośności budzącej wszystkich sąsiadów w pionie,nawet nie ma co wspominać. Ale już jest więcej dobrych chwil niż złych.
Uciekła mi główna myśl,którą chciałam przekazać – cieszę się,że dzięki poszukiwaniu pocieszenia w cudzych doświadczeniach odkryłam tego bloga 😀 Pierwszy raz czuję potrzebę napisania tego komukolwiek (:P),ale świetnie się czyta i czekam na dalsze wpisy.
Dziękuję Ci za ten komentarz i za miłe słowa, i jeszcze za szczerość. Czytaj i szukaj tekstów pisanych przez ludzi, którzy są w podobnej sytuacji. Albo „mają gorzej” – jeśli odważysz się na taką ocenę. Mnie to pozwoliło nie zwariować do końca hehe.
I składam Ci pokłony, albowiem piszesz, że Starszak pije więcej od Młodszaka i nocami oznajmia sąsiadom mleczne potrzeby, a Ty nazywasz to „jakoś funkcjonujemy” – to ja nie wiem, czy bym podołała!
szukam informacji o karmieniu w tandemie i wiele już wiem. Wiem, że nie będzie lekko ale wiem tez, że damy rade 🙂 Nie wiem tylko jak zorganizować wieczorne zasypianie. Córcia zasypia przy cycusiu przeważnie dość sprawnie, ale jak była niemowlęciem to czasem dużo czasu trzeba jej było. Obawiam się, że maluch będzie długo ssal przed snem a co wtedy ze starszakiem? Jak to zorganizowałas bo zrozumiałam, że oboje zasypialali przy piersi? Pozdrawiam
a i jeszcze nocne karmienie. Co prawda przeważnie jest jedno ale jednak.
Tak, córka (starszak) zasypiała przy piersi jeszcze długo po urodzeniu się Leona. Na początku to był chaos. Z czasem wyregulowaliśmy to tak, że pierwszy do uśpienia szedł syn. I to była loteria, bo albo Natalka poczekała w miarę spokojnie, zajęła się czymś (było wiele wieczorów „tylko ja i dzieci”) i jakoś dotrwałyśmy, albo były różne historie z robieniem ogólnego zamieszania i hałasu. To oczywiście wydłużało usypianie Leona. 16-miesięcznemu dziecku od razu proponuję odpuścić próby tłumaczenia, że ma być cicho. Zresztą z 3-latkiem też bywa różnie 😀
I powiem tak. Przez pierwsze 10 miesięcy (!!!) moja sesja usypiania zaczynała się o 19, a kończyła o 22, bo wtedy dopiero Natka zasypiała. Kiedy skończyła 2 lata, odkryłam, że jest gotowa opuścić drzemkę w dzień i wtedy zaczęła zasypiać szybko i o 20.
Czasem w nocy chciała mleko, ale sporadycznie, bo zaczęła przesypiać całe noce w okolicach pierwszego roku.
Nie wiem, czy Twoja córka śpi w dzień, a jeśli tak, to w jaki sposób zasypia, ale usypianie mojej na drzemkę doprowadzało mnie do furii i w całej tej tandemowej drzemkowej 10-miesięcznej historii chyba ze 2 razy spali jednocześnie.